Wiele plotek ze świata wskazuje na to, że japoński gigant kupił włoskiego, butikowego producenta. Zastanówmy się po co…
Bimota wystartowała w 1973 roku we Włoszech, gdy panowie Valerio Bianchi, Giuseppe Morri oraz Massimo Tamburini (nazwa pochodzi od pierwszych liter ich nazwisk) postanowili produkować lepsze motocykle. Bimota od zawsze była małą manufakturą, a każdy model miał w sobie coś wyjątkowego (czasem wręcz dziwnego). Niestety od około 2000 roku Bimota ma spore problemy i coraz to nowych właścicieli. Od kilku lat drzwi fabryki pozostają zamknięte.
Teraz wygląda na to, że Bimota została wykupiona przez Kawasaki Heavy Industries. Póki co nie znamy żadnych szczegółów, a oficjalnego potwierdzenia wciąż brak. Zastanówmy się więc, do czego japońskiemu gigantowi może przydać się nieistniejąca, włoska marka butikowa?
Kawasaki perfekcyjnie opanowało produkcję motocykli sportowych, turystycznych, użytkowych i przystępnych. Ma ogromne doświadczenie i w małych i w dużych pojemnościach. Posiada zasoby i technologie, aby we własnych fabrykach produkować takie potwory, jak Ninja H2R. Istnieje jednak pewien segment, w którym Kawasaki jest praktycznie nieobecne – jest to najwyższy segment premium.
Być może więc Bimota stanie się pod-marką Kawasaki, w ramach której Japończycy oferowali będą najwyższą technologię opakowaną w stylową obudowę, wraz ze sporą kwotą na metce? Może Bimota pod japońskimi rządami stanie się realną konkurencją dla MV Agusty, Moto Guzzi, Ducati, czy Triumpha?
Być może Kawasaki zauważyło, że Bimotę można wykupić za drobne znalezione w tylnej kieszeni jeansów, więc jest to wyłącznie ruch taktyczny. W ten sposób Bimoty nie wskrzesi nikt inny, a więc nie będzie kolejnej konkurencji na rynku. A przy okazji Kawasaki zyskało dostęp do technologii i rozwiązań Bimoty – o ile są one potrzebne do czegokolwiek w Kawasaki…
My chcielibyśmy, aby Bimota stała się unikatowym połączeniem japońskiej technologii i włoskiego stylu. Czy to w ogóle możliwe?