Ma napęd elektryczny, chłodzenie cieczą oraz dźwignie zmiany biegów.
Pracuje pod nazwą BMH-Images i regularnie dostarcza zdjęcia szpiegowskie motocykli (i samochodów) najróżniejszych marek. Tym razem zdjęcia tego fotografa rozchodzą się po sieci z zawrotną prędkością. Co na nich widzimy? To bardziej niż jasne – KTM testuje motocykl elektryczny przeznaczony do użytku drogowego.
Nie jest to pierwsza przygoda Pomarańczowych z napędem elektrycznym. Na pewno znacie serię KTM Freeride E w odmianach cross, enduro i supermoto. Elektryczne Freeride’y produkowane są seryjnie, obecne są jedynie na wybranych rynkach (również w Polsce) i w ograniczonej dostępności, ale mieliśmy okazję testować jednego z nich (zobacz film). Nasz wniosek brzmiał mniej więcej tak: „było dziwnie, ale ta technologia ma przyszłość!”
Teraz KTM stawia kolejny krok. Na zdjęciach widzimy nie najnowszego Duke’a 390, którego bebechy wymienione zostały na elektryczne. Nie wygląda to wszystko zbyt schludnie, ale zgadujemy, że oglądamy dopiero pierwsze etapy prac R&D. Trzeba również pamiętać, że sporą część udziałów KTMa posiada indyjski Bajaj, a ten zapowiedział powstanie drogowego motocykla elektrycznego do 2020.
Mimo wszystko da się spostrzec kilka ciekawostek. Widzimy chłodnicę, a więc można strzelać, że elektryczny motor otrzymał chłodzenie cieczą. Być może chłodzony jest również zespół baterii? Wygląda na to, że KTM postawił też na obecność skrzyni biegów – zauważcie dźwignię sprzęgła przy kierownicy oraz dźwignię przy lewej stopie.
Nie wiadomo elektryczny KTM trafi do produkcji wcześniej niż w 2020 roku, ale podoba nam się zastosowanie 390 Duke’a jako bazy do projektu. Zgadujemy, że KTM nie zamierza stworzyć elektrycznego superbajka mordującego konkurencję, ale po prostu kieruje swoje wysiłki w stronę motocykla do użytku codziennego, prawdopodobnie zbliżonego wymiarami i osiągami do spalinowej klasy trzysetek. A może to tylko zmyłka?