Pomiary prędkości wykonywane przez polskich policjantów zawsze budziły sporo wątpliwości. Czy urządzenia mają legalizację, czy pomiar wykonany był w odpowiednich warunkach, czy mierzony był akurat ten pojazd? Na pewno wielokrotnie słyszeliście o tego typu sprawach.
Czytelnik MootRmanii, Maciej Kańka napisał do nas o swojej sprawie. Został skontrolowany z prędkością 159 km/h, funkcjonariusze chcieli zabrać mu prawo jazdy. Maciej jednak prosił o okazanie świadectwa legalizacji oraz dowodu, że to rzeczywiście on został skontrolowany. W efekcie policjanci wytrącili mu telefon z ręki, którym chciał wszytko nagrać.
Sprawdźcie, jak Marcin to opisał. No i w komentarzach koniecznie dajcie znać, co uważacie o całej tej sytuacji.
Policjant z Wydziału Ruchu Drogowego Komendy Stołecznej Policji zatrzymuje mnie twierdząc, że przekroczylem prędkość o ponad 50km/h i zabiera mi prawo jazdy. Na żądanie o wskazanie kiedy był wykonany pomiar, odmawia okazania. Odmawia pokazania urządzenia, którym był wykonany pomiar. Okazuje mi tylko świadectwo legalizacji, tylko nie wiem czy to świadectwo akurat tego urządzenia.
Nie potrafi wytłumaczyć się w jaki sposób wyłowił mnie swoją „suszarką” z grupy samochodów i jak wykonał pomiar skoro przede mną jechały inne pojazdy.
W momencie gdy próbuję nagrać wymuszone wylegitymowanie się, policjant wytraca mi telefon z ręki. Ten spadając uszkadza się o barierkę. Próbuje wymusić na drugim policjancie z patrolu wylegitymowanie się, aby był świadkiem zdarzenia, ten odmawia i próbuje mnie przestraszyć, twierdząc że zachowuje się natarczywie.
Policjant twierdzi, że żądanie udokumentowania na jakiej podstawie jednoznacznie zidentyfikował mój pojazd podczas pomiaru jest bezpodstawne. Rozporządzenie Ministra Gospodarki z dnia 20.01.2014 mówi jednak inaczej.
Po wszystkim funkcjonariusz informuje mnie, że jeśli opublikuje, nagranie wystąpi z powództwem cywilnym.
Ostatni filmik pokazuje, jak wyglądało pole widzenia funkcjonariusza. On na prawym poboczu, ja za autami na lewym skrajnym pasie.