Wczoraj około 14:00, jak podaje Gazeta Olsztyńska, Krzysztof Hołowczyc uczestniczył w kolizji drogowej, wskutek której trafił do szpitala.
Zdarzenie miało miejsce w Olsztynie na ul. Pstrowskiego, niedaleko skrzyżowania z Sikorskiego. Na lewym pasie drogi wpadły na siebie trzy auta, co tylko zaczęło mały karambol… Kierowca BMW zdążył ostro wyhamować tuż przed zatrzymanymi na drodze samochodami, ale za nim jechał Hołek i ten już nie zdążył. Kierowca rajdowy na swojej Yamasze T-Max zaparkował w bagażniku BMW.
Stłuczka nie była poważna, obrażenia zresztą też. Krzysztof wprawdzie trafił do szpitala, ale skończyło się na złamanym palcu u nogi. Hołek przyznał, że wina była jego i dostał mandat w wysokości 220 złotych okraszony 6 punktami karnymi.
Kolizja jak kolizja i najprawdopodobniej MotoRmania by się tym nie zainteresowała (po co robić z igły widły?), gdyby nie niesamowicie wymowny komentarz Krzysztofa na jego Facebooku:
„No tak, zaliczyłem drobną kolizję na skuterze. Na szczęcie nic poważnego się nie stało, skończyło się na złamaniu palca u nogi. Swoją drogą chciałbym, żeby takie zainteresownie mediów towarzyszyło moim startom, gdzie często ocieram się o śmierć, ale wtedy nikogo za bardzo to nie wzrusza…”
Hołek ma niestety rację. O jego kolizji trąbią wszystkie portale informacyjne i nie zdziwimy się, jeżeli trafił on też na okładki gazet faktopodobnych z podtytułem „Rajdowiec w szpitalu! Hołek rozbija się na motorze!”. A jak wygląda zainteresowanie ogólnych mediów sportem? Chyba wiecie, wszyscy biją się o transmisję piłki nożnej, w której nasi kopacze osiągnęli… No właśnie, co osiągnęli? A gdzie całkiem niedawny przykład, czyli Paraolimpiada i sukcesy Polaków? Nie mówiąc już o zainteresowaniu sportami motocyklowymi (aczkolwiek Stunter13 wystąpił ostatnio w TVN, szacun!) czy tym bardziej, dominacją Tadka Błażusiaka…