Grzegorz Melasa, będąc w domu, zemdlał. Jego żona wezwała karetkę, ten trafił do szpitala i spędził tam pięć dni. Wyszedł z orzeczeniem o pełnym zdrowiu, ale już bez prawa jazdy… To brzmi irracjonalnie, ale niestety – takie są fakty!
Ale jak to? Całą sytuację opisuje Kurier Lubelski i pomimo tego, że nie dotyczy ona bezpośrednio motocykli, to wiąże się z prawem jazdy, które posiada zdecydowana większość z nas.
Grzegorza wypisano ze szpitala jako w pełni zdrowego faceta. Jak sam mówi, zemdał prawdopodobnie dlatego, że żyje w dużym stresie, mało śpi i nie odżywia się prawidłowo. To nie zmienia faktu, że prawo jazdy odebrano mu… zgodnie z prawem!
„To, że stracił prawo jazdy zupełnie mnie nie dziwi” – mówi dla Kuriera Lubelskiego prof. Stelmasiak, wojewódzki konsultant ds. neurologii. „Na ostatnim krajowym zjeździe neurologów dyskutowaliśmy właśnie o nowych przepisach. Przyznam, że część kolegów bardzo to rozśmieszyło. Nie chcieli wierzyć, że takie prawo istnieje. Sprawdziliśmy to. Okazało się, że istnieje. Przepisy są jednoznaczne z tym, że lekarz orzecznik prawo jazdy zabiera na rok osobom, które zemdlały. Nie może się w tej sytuacji zachować inaczej, bo każde omdlenie nawet spowodowane nie zjedzeniem śniadania można podciągnąć pod ten przepis.”
Rzeczywiście. W rozporządzeniu ministra zdrowia w sprawie badań lekarskich kierowców i osób ubiegających się o prawo jazdy czytamy: „osobie (…), która miała pierwszy w życiu napad o symptomatologii padaczkowej można wydawać prawo jazdy albo przedłużać okres jego ważności po przedstawieniu opinii neurologa potwierdzającej okres jednego roku bez napadów.”
Wszystko potwierdza ordynator oddziału neurologicznego Okręgowego Szpitala Kolejowego w Lublinie. Mówi, że to obowiązek nałożony na niego prawnie i musi się dopytać o posiadanie prawa jazdy. Dodaje, że u osób cierpiących na padaczkę to sprawa oczywista, ale w przypadku zwykłej utraty przytomności, już niekoniecznie…
Ordynator podkreśla też inną, niesamowicie ważną kwestię. To rozporządzenie jest sprzeczne m.in. z ustawą o zawodzie lekarza! Z jednej strony lekarz musi zachować tajemnicę lekarską i nie może np. powiadomić pracodawcy o chorobie pracownika, ale z drugiej strony musi o niej donieść urzędnikom.
Nowe rozporządzenie w tej sprawie wejdzie w życie już 19. stycznia (wraz z nowymi zasadami zdobywania prawa jazdy). Mimo, że lekarze mają nadzieję na korektę kolidujących przepisów, to nie wiadomo jeszcze, w którą stronę pójdą zmiany.
Wracając do przypadku Grzegorza Melasy: Mieszkaniec Lubartowa najprawdopodobniej odzyska swoje prawo jazdy. Stracił je, ponieważ urząd podobno dostał informację o padaczce.
„Właśnie dostałem z Wydziału Komunikacji pismo,” jak mówi Grzegorz Melasa dla Kuriera Lubelskiego, „z którego dowiaduję się, że jeśli dostarczę wyniki badań, prawo jazdy zostanie mi zwrócone. Jeszcze się nie cieszę. To, co mnie spotkało, jest tak irracjonalne, że odetchnę dopiero mając dokument w dłoni.”
Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, przypadek Grzegorza Melasy nie jest odosobniony. Każda akcja budzi jednak reakcję i prawda jest taka, że wielu lekarzy nie przekazuje do urzędów informacji o omdleniach. Pacjenci natomiast (wiedząc co się święci) wcale nie chwalą się, że prawo jazdy posiadają…