Spis treści
Przeczytałeś(aś) poprzedni artykuł i klamka zapadła – No dobra, jadę!
No, ale gdzie? Jaki typ toru warto wybrać na „pierwszy ogień”?
Oba typy obiektów mają swoje atuty. Kwestia tego, jak poważnie podchodzisz do tematu wcześniej wspomnianej nauki.
Karting: Niewielki tor, którego plusy sięgają jak stąd do kosmosu.
- Bilety są śmiesznie tanie (mowa o wolnych jazdach, a nie o zorganizowanej imprezie);
- Każdy posiada swój własny kalendarz, na którym sprawdzamy, na kiedy są przewidziane jazdy dla motocyklistów; pakujemy plecak i w drogę!
- Nie wymaga wcześniejszych zadatków, ani odległych rezerwacji;
- Płacisz na bieżąco za czas, który rzeczywiście „wyjeździsz”;
- Jest ich całkiem sporo w Polsce;
- Na nitkę wjedziesz każdym motocyklem – Od mini moto po olbrzyma (Jak wspomniałem w poprzednim artykule – typ motocykla kompletnie nie ma znaczenia);
Na torze kartingowym panuje zasada, w świetle której wygrywa doświadczenie – Im więcej umiesz, tym mniej się zmęczysz.
Dlaczego właśnie tak jest?
Z założenia karting, to bardzo techniczny, powolny tor, na którym prostych odcinków nitki jest niewiele, natomiast zakręt goni zakręt – Nie ma im końca.
Zakręty są bardzo ostre, a zarazem powolne – To wymaga umiejętności. Należy bowiem umieć trzymać się motocykla i bezzwłocznie, dynamicznie kłaść go do zakrętu. Inaczej maszyna po prostu… nie skręca.
Tak – Motocyklem skręcamy za pomocą jego przechyłu, wykorzystując najbardziej istotną i podstawową kwestię techniki jazdy – Przeciwskręt.
Znasz go, rozumiesz zasadę działania i umiesz go używać?
Powyższy filmik dobitnie pokazuje istotę używania przeciwskrętu, oraz konsekwencje jego „braku”. Dopomnę od siebie jedynie kwestię pozycji na motocyklu, która nie zostaje do końca rozwinięta:
Delikatne ruchy naszym ciałem w lewo i w prawo nieznacząco wpływają na trajektorię jazdy motocykla, natomiast jej „dogranie” w stu procentach, w stosunku do sytuacji, ma ogromny wpływ na nasze bezpieczeństwo i skuteczność pokonywania zakrętów. Na torze ta kwestia potęguje się jeszcze bardziej.
Kolejnym początkowym problemem jest stosunkowo niska prędkość w zakręcie, co oznacza, że jednoślad jest niestabilny, a siła odśrodkowa działa bardzo słabo – skazując nas na trud utrzymania się na motocyklu, wobec ryzyka obalenia się na bok, z powodu braku dostatecznej, minimalnej prędkości. Tutaj w grę wchodzi także umiejętność „dźwigania” motocykla za pomocą gazu – Przy odkręconej manetce motocykl nie przewraca się, utrzymując (i zmniejszając) poziom złożenia. Zwiększa się także prześwit pod motocyklem – Zauważyłeś(aś)?
Duży tor: „Raj prędkości” dla niedoświadczonych – Pułapka w postaci tykającej bomby…
Łagodniejsze zakręty, szeroka nitka, większe prędkości, długie proste odcinki, wspomagające nas siły zewnętrzne – Brzmi cudnie, prawda?
Niestety, ale nie jest do końca tak pięknie, jak może to wyglądać w oczach potencjalnej „ofiary”…
Przejdźmy jednak pierw do ogólników:
- Bilety droższe kilkukrotnie;
- Wolne jazdy jak na lekarstwo – Jedynie imprezy zorganizowane – dwu/trzydniowe, na które bilety kupujemy z wyprzedzeniem – Spontan na ogół nie wchodzi w grę;
- Jeśli w trakcie wyjazdu doznasz kontuzji, uszkodzisz motocykl lub sprzęt zawiedzie, to pojawia się konkretny problem. Tylko czasami udaje się sprzedać przynajmniej drugi/trzeci dzień imprezy i to za bezcen.
- Duże obiekty w Polsce mamy tylko dwa – Tor Poznań oraz Silesia Ring – Oba tory są ciekawe (w mojej opinii świetne), choć nie bez „haczyków”;
- Reszta „pobliskich” obiektów znajduje się w różnych odległościach (setki kilometrów) od Polski, co wiąże się z naprawdę solidną organizacją wolnego czasu oraz potrzebnych „gratów” (o tym w kolejnej części);
- Na duży tor nie wybierzesz się już, jeśli jesteś właścicielem małego motocykla – Mini moto odpada całkowicie (Pitbike, Kayo mini gp); Także 125cc nie nada się na taki wypad. Bardzo szybkie tory z długimi prostymi przekreślają też sens jazdy na nich 250/300/400/500cc – poza sytuacją, gdy małe pojemności mają osobną grupę i jeżdżą oddzielone od dużych pojemności. W innym przypadku, istnieje realna szansa na kolizję „małego z dużym” na długich prostych, spowodowana różnicą osiąganych prędkości maksymalnych. (Testowane osobiście);
Duży tor pozostaje jednak rajem dla ludzi, którzy nie chcą się doskonalić, a jedynie odkręcać gaz. Dlaczego?
Wcześniej wspomniane atuty: Tor jest szybki, a zakręty szersze i łagodniejsze – Mniej bazujemy na naszej technice jazdy (nie poprawiając jej), a bardziej skupiamy się na pomocy ze strony siły odśrodkowej oraz samostabilizacji motocykla, również związanej z większymi prędkościami.
Prędkości są znacznie większe, a więc ryzyko również. Gleba przy 200 km/h boli znacznie bardziej, niż przy 50 km/h.
Z moich długoletnich obserwacji, dochodzę do wniosku, iż na kartingu motocykliści „zmuszeni są” do poprawy swojej jazdy. Na dużych torach bardzo często dochodzi do stagnacji (często wieloletniej). Desperackie próby bicia swoich „życiówek”, czyli najlepszych czasów okrążeń, w postaci coraz większego „naginania” (tym samym zmniejszania marginesu bezpieczeństwa), w konsekwencji doprowadzają do niebezpiecznych sytuacji oraz wypadków.
Pamiętajcie, że dom bez fundamentów stał nie będzie. Tak samo nasza jazda po dużych torach nie ma sensu, bez wcześniejszej nauki na placu oraz kartingu.
Finalnie, odradzam więc wojaże po dużych obiektach, które choć piękne i kuszące, nie nadają się dla osoby początkującej.
Jesteście głodni informacji na temat torów kartingowych wartych odwiedzenia? Jest o czym pisać – mamy ich sporo. ?
O tym już niebawem…