2 osoby, 1 motocykl, 4000 kilometrów i 20-dniowa podróż po Bałkanach!
autor:
Grzegorz Królikowski
Wyprawę zaczęliśmy planować we wrześniu 2013 r. Spędzaliśmy długie zimowe wieczory nanosząc na mapę każdy kilometr trasy, każdy nocleg, każdą atrakcję i miejsce godne zatrzymania. Przed wyprawą należało wymienić poczciwą Hondę CB 500, którą mieliśmy od pięciu lat, na coś mocniejszego. Wybór padł na Hondę Hornet 600. Do motocykla zamontowaliśmy kufry (boczne, każdy po 40 litrów i centralny ponad 50 litrów), po zakupie wymieniliśmy gumy oraz napęd i byliśmy gotowi do drogi. Ruszyliśmy 25. sierpnia z Warszawy, wróciliśmy 14. września. Spędziliśmy 20 dni w siodle, przerabiając na spaliny ok. 240 litrów benzyny. Odwiedziliśmy 7 panstw (Słowację, Węgry, Chorwację, Bośnię i Hercegowinę, Słowenię, Austrię oraz Czechy). Przed wyprawą założyliśmy bloga, za którego pośrednictwem rodzina i przyjaciele mogli śledzić naszą wyprawę.
Dopóki pogoda na to pozwalała, zatrzymywaliśmy się na campingach. W ten sposób poznaliśmy campingi na Słowacji, w Budapeszcie, nad Balatonem, w północnowschodniej Chorwacji oraz na Bośniackim Mostarze. Pomysł nocowania pod namiotem porzuciliśmy w Dubrowniku (gdzie dotarliśmy 1. września) z powodu burz i ulewnych deszczy. Kolejne dziewięć dni spędziliśmy na wybrzeżu, przemieszczając się leniwie Magistralą wzdłuż Adriatyku. Zwiedzaliśmy, próbowaliśmy lokalnych potraw i dobrze się bawiliśmy. Pogoda niestety nie pozwoliła nam dokładnie zwiedzić Słowenii i Austrii, ulewne deszcze zmusiły nas do wykupienia winiet i pokonania dystansu 1200 km autostradami w 2 dni.
Podróż motocyklem ma swoje plusy i minusy, byliśmy ich świadomi przed wyprawą, ale dopiero na wyprawie doświadczyliśmy ich na własnej skórze. Trafiliśmy na mało łaskawą pogodę, ale mimo to odwiedziliśmy wszystkie miejsca na naszej mapie. Zrealizowaliśmy jeszcze jeden cel – przejechaliśmy całą Magistralę Adriatycką podziwiając morze i składając się w kilkuset zakrętach.
Podróżowaliśmy zarówno autostradami, gdzie pruliśmy prosto do domu, drogami lokalnymi, a nawet bardzo lokalnymi, które śmiało można by zaliczyć do off roadu. Wyprawę zaliczamy do udanych i zaczynamy planować trasę na przyszły rok. Tymczasem zapraszamy do oglądania filmu i zdjęć z tegorocznej trasy! 🙂