W naszej strefie opinii subiektywnych (SOS) prezentujemy opisy motocykli napisane przez naszych czytelników. Pod każdym tekstem znajdziecie komentarz redakcji – naszą opinię. W kwietniu 2015 roku, spośród nadesłanych tekstów wyłonimy osobę, która według nas, ma zadatki na testera i zaprosimy ją do udziału w redakcyjnym teście motocykli.
Zgłoszenia z testami należy wysyłać na adres redakcji.
– maksymalnie 1200 słów w pliku word
– zdjęcia obrazujące test – nie wiecej niż 10 MB wszystkie
– pod testem należy zamieścić formułkę:
„Oświadczam, że dysponuję odpowiednimi prawami własności intelektualnej tj. do zdjęć oraz załączonego tekstu i wyrażam zgodę na ich nieopłatne opublikowanie na łamach portalu www.motormania.com.pl. Wyrażam zgodę na przetwarzanie moich danych osobowych w celach publikacji, zgodnie z Ustawą z dn. 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r. Nr 101, poz. 926 z późniejszymi zmianami).”
Taniec sumo: Intruder M1800R2
Szanowna Redakcjo. [przyp. red. – postanowiliśmy pozostawić wstęp, abyście Wy również bliżej poznali Maćka]
Mam na imię Maciej. Przed prezentacją mojego motocykla chce wam powiedzieć, iż rekrutacja, którą Państwo przeprowadzają odbywa się w najmniej dogodnym dla mnie okresie motocyklowego życia. Kilka miesięcy temu po 12 latach pięknej sportowej przygody ulicznej przesiadłem się na cruisera. Być może w świetle takiego mojego „motocyklowego CV” zabrzmi to zuchwale, bo jak może rzetelnie określić walory motocykla wagi ciężkiej osoba, która przez całe życie szukała lekkości i harmonii podwozia z precyzją prowadzenia. Na usprawiedliwienie mojego wyboru proszę jednak łaskawie wziąć pod uwagę, jako okoliczność łagodzącą, fakt iż przez te wszystkie lata mojej przygody na dwóch kołach dosiadałem motocykli różnych segmentów. Pozwoli mi to przedstawić bohatera niniejszego artykułu w zróżnicowanym świetle i bogatym kontekście.
Opisywany wielokrotnie w prasie branżowej Suzuki Intruder M1800R2 prezentował się fantastycznie, ale tylko wówczas, kiedy w grę nie wchodził element porównawczy. Znacznie gorzej sprawa się ma, kiedy zestawimy go w bezpośredniej konfrontacji z nieco inaczej pojmowaną przez konkurencję definicją słowa cruiser, a raczej power cruiser. Ale od początku, już sam wygląd tego olbrzyma onieśmiela.
To jeden z tych sprzętów, obok których nie przechodzi się obojętnie. Dla jednych piękny, dla innych nie, ale na pewno majestatyczny, potężny i dostojny. Przyciąga spojrzenia zarówno maluchów na boisku jak i starszych panów, którzy po odpowiedzi na najczęściej zadawane pytanie o pojemność nerwowo przecierają chusteczką czoło. O płci pięknej nie wspomnę.
Kiedy już zajmiemy miejsce na ogromnej kanapie i złapiemy dobrze wyprofilowaną kierownicę, poczujemy się jak na grzbiecie nosorożca. Poczucie władzy będzie nam towarzyszyć dopóki z niego nie zejdziemy. Oczywiście jest ono jak najbardziej zgubne, gdyż to co producent w kampanii reklamowej tego modelu wypisywał, jest sporym nadużyciem. Mowa oczywiście o podwoziu, a konkretnie o użyciu świetnie sprzedającego się terminu „sportowy”, który w przypadku tego modelu jest co najmniej nie na miejscu…
Odpalamy. Po naciśnięciu guzika start, „zwierz” budzi sie do życia. Czujemy go równie mocno jak słyszymy.
Dźwięk dochodzący z ładnych wydechów jest donośny, ale w sposób umiarkowany i w całej skali obrotów przyjemny, nigdy nie męczy. Podobnie jest z masażem, który wraz z zakupem Intrudera otrzymujemy w gratisie. Przeczytałem kiedyś w jednym z pierwszych testów tego modelu, że kultura pracy i sposób mocowania jednostki jest taka, iż zwolennicy dobrych wibracji będą zawiedzeni. Najwyraźniej autor albo dosiadał wyłącznie motocykli spod znaku H-D, albo nigdy na nim nawet nie siedział, bo w każdym zakresie obrotów, a szczególnie w okolicach 4 tys, czujemy je tak mocno, jak byśmy jechali na żywym stworzeniu. Skoro jesteśmy przy silniku, powiem, że to ta jasna strona konstrukcji. Jest mocny, elastyczny, choć próby ostrego przyspieszenia przy prędkości obr. do 2 tys okupione będą lekkim szarpnięciem. Średnica tłoka 112mn stawia go na szczycie królestwa jednośladów. Więcej nie oferuje nikt. W konsekwencji skok tłoka jest na tyle mały, że mamy tu do czynienia z silnikiem krótko-skokowym. Jeżeli przesiądziecie się na Intrudera z konwencjonalnego cruisera, będziecie mile zaskoczeni. On kręci co najmniej 2tys wyżej od większości konstrukcji, nie łapiąc przy tym zadyszki aż do odcięcia, gdzieś przy 7.5tys obr. Najprzyjemniejszy jest moment, kiedy jedziemy dłużej ze stałą prędkością, a silnik kreci nieco powyżej 3000 obr/min i nagle odkręcimy mięsisty rollgaz. Wtedy mamy do dyspozycji cały potencjał 160 Nm. Odczucie przyśpieszenia potęguje mocno wyciągnięta pozycja. Kiedy chcemy widowiskowo odlecieć spod świateł i mamy na tyle odwagi, możemy spokojnie puścić sprzęgło przy 4000 obr, trzymając się mocno kierownicy można zostawić za sobą większość sportowych motocykli. Oczywiście mówię tu o pierwszych kilkudziesięciu metrach, bo w końcu 125 koni jakimi dysponuje, w połączeniu z ogromną masą musi ustąpić maszynom znacznie lżejszym i mocniejszym. Silnik jest fantastyczny i zasługuje na same pochwały, a w połączeniu z umiarkowanym apetytem na paliwo (6-7 l/100km) jest najmocniejszym ogniwem motocykla. Gorzej sprawa się ma, kiedy przyjdzie nam zmienić bieg. Strzały dochodzące ze skrzyni są tak głośne, że odjeżdżający motocykl już ledwo widzimy ale nadal słyszymy i to nie za sprawą wyżej opisanego wydechu. Szczególnie chodzi o dwie pierwsze zmiany. Można to trochę zniwelować zmieniając bieg przy 2000 obr. i robiąc to delikatnie. Im wyższa prędkość obrotowa tym większy strzał. Poza tym biegi wchodzą pewnie i jeżeli zrozumiemy, że każdy egzemplarz po prostu „tak ma”, przestanie nam to przeszkadzać.
Podwozie. Intruder waży 350 kg, rozstaw osi to 1710 mm i obawiam się, że dla miłośników techniki motocyklowej zapakowanej w filigranowe aluminiowe ramy z magnezowymi kołami, wszystko co dalej napiszę, będzie już bez znaczenia. Tych jednak, dla których stosunek masy do mocy nie jest jedynym kryterium oceny motocykla, proszę o dotrwanie do końca. O prowadzeniu Intrudera można powiedzieć dużo, ale na pewno nie to, że prowadzi się neutralnie. Jego ogromną masę czujemy zarówno na ciasnych nawrotach jak i na szybko pokonywanych łukach. Próby obarczenia za to winą tylnej opony o szerokości 240mn mijają się z prawdą, gdyż wyposażony w równie szeroką oponę Diavel nie cierpi na podobne przypadłości. Widelec o słusznej średnicy rur 46 mm ze sporymi półkami wygląda solidnie i wzbudza zaufanie, jednak podczas jazdy tak kolorowo już nie jest. Na drodze z wybojami, rezerwy tłumienia wystarcza tylko przy spokojnej jeździe, jest za to miękki i raczej komfortowy. Tylny amortyzator za to bardzo nie lubi poprzecznych nierówności. Przy dynamicznej jeździe w takich warunkach zdarza się, że nie tylko pasażer, ale i kierowca podskakuje kilka centymetrów nad siodło. Terminem Intruderowi zupełnie obcym jest precyzja prowadzenia, a jeżeli mamy jeszcze przyzwyczajenia do czytania drogi w sportowym stylu, może być wręcz niebezpiecznie. Ze względu na możliwości silnika łatwo jest przesadzić. Trzeba mieć spore doświadczenie i dużo zdrowego rozsądku, żeby pojechać szybko i nie zrobić sobie krzywdy. Naprawdę trudno jest go zmusić do podążania obranym torem jazdy, jeżeli na drodze pojawią sie wzdłużne nierówności. Wówczas przednie koło trzyma się rowka i zamiast my jego, on prowadzi nas. Należy też unikać jazdy w koleinach z tych samych powodów. Za przeniesienie napędu odpowiada bezobsługowy wał, który wyjątkowo mocno reaguje na zmianę obciążenia. Ostre zamknięcie gazu przy wyższych obrotach w złożeniu powoduje gwałtowne zachwianie motocyklem.
Wiemy już, ze w departamencie podwozia mogłoby być znacznie lepiej, więc na koniec dwa słowa o układzie hamulcowym. Tu sprawa ma się trochę inaczej. Z przodu mamy dwie tarcze o średnicy 310mm, z tyłu pojedynczą 275mm. Jeżeli dodamy do tego radialne, czterotłoczkowe zaciski, takie same jakie montowane są w Hayabusie, wygląda to całkiem nieźle. Rzeczywiście siła hamowania jest zadowalająca, dozowalność niestety nie. W pierwszej fazie hamulec jest tępy, kiedy dociśniemy mocniej łapie tarcze z taką siła, iż często grozi zablokowaniem przedniego koła. Ponieważ za hamowanie odpowiada nie tylko pompa, tarcze, przewody czy odpowiednie w zaciskach klocki, znów „kłania się” zbyt szybko kapitulujący widelec. W efekcie przy nagłych hamowaniach nie rzadko puszczamy dymy z przedniego koła. Winę za takie zachowanie ponosi rozłożenie masy, której większość przypada na tył motocykla. Tylny hamulec działa natomiast bez zarzutu i jest dobrze dozowalny.
Podsumowując. Pierwszy mój kontakt z Intruderem miał miejsce w 2008 roku. Oddając go koledze stwierdziłem, że to na pewno nie moja bajka. Wówczas byłem pochłonięty szukaniem osiągów oraz doskonaleniem technik jazdy, zasklepiony nieco w sportowym podejściu do tematu motocykli. Byłem emocjonalnie niedojrzałym motocyklistą i tak po wielu latach czerpania przyjemności z aktywnej jazdy postanowiłem trochę odpuścić i rozpocząć przygodę z inaczej ekscytującym sprzętem, który jest kawałem solidnego żelastwa i mimo tego iż prowadzi się „ jak pijany słoń na smyczy”, daje wielką frajdę z jazdy i jeżeli nie będziemy przesadzać, każdy przejechany nim kilometr będzie pięknym przeżyciem. Najlepszym na to dowodem niech będzie fakt, że bynajmniej nie siadam na niego rzadziej niż na poprzedni sprzęt, jakim był Triumph Speed Triple ostatniej ewolucji, który w moim prywatnym rankingu jest najlepiej skomponowaną konstrukcją, która spójnością i doznaniami przewyższa znacznie mocniejsze i droższe sprzęty. Tym samym kategoria przyjemność z jazdy rządzi się własnymi prawami i za nic ma wszelkie tabele z punktami za poszczególne podzespoły czy ekonomie użytkowania. Intruder M1800R to jeden z tych motocykli dzięki którym w ekscytującym świecie jednośladów nie ma miejsca na nudę.
Od redakcji: Intruder M1800 to rzeczywiście niebezpieczny sprzęt. Jego potężny silnik pozwala na rozwijanie nieprzeciętnych prędkości, ale niestety podwozie znacznie odstaje osiągami. Hamulce też mogłyby posiadać ABS dla poprawienia bezpieczeństwa. Nie mniej jednak M1800 potrafi zwijać asfalt (może stąd wzięły się te dowcipy o Wąchocku?), a ten fakt, w połączeniu z jego majestatycznym wyglądem nowoczesnej lokomotywy rekompensuje wszelkie wady.