3 złote za 100 kilometrów? Czy to nowy biznes na wypożyczanie jednośladów od kilometra? Nie! Po prostu jeździliśmy tanimi i oszczędnymi w użytkowaniu skuterami elektrycznymi! Sprawdźcie nasze wrażenia – sami byliśmy ich ciekawi!
Elektryki czekały na nas w warszawskim salonie E3Scooter i tam też, oczywiście po dłuższej wymianie poglądów, doszliśmy do wspólnego wniosku. Napęd elektryczny jest przyszłością. Wiadomo, potrzebujemy jeszcze trochę bardziej zaawansowanej i zdecydowanie tańszej technologii, ale światowy trend w przemyśle motoryzacyjnym raczej się nie myli. Według nas, przynajmniej póki co, ciche silniczki na prąd popularne będą jedynie w jednośladach użytkowych, jak właśnie skutery, z bardzo prostej przyczyny. Czy chcielibyście pozbyć się potężnie bulgoczących V2 przyjemnie wyjących R4, albo wściekle braaapujących singli? My też nie. Zresztą ten przydługi wstęp potraktujcie jako zaproszenie do dyskusji – w komentarzach czekamy na Wasze opinie dotyczące tematu „silników elektrycznych w jednośladach”.
Zanim jednak zaczniecie obrzucanie nas kamieniami za propagowanie czegoś, co nie wydziela dźwięku motocykla, poczekajcie na opis z przejażdżki elektrycznymi skuterami! Do dyspozycji mieliśmy nieduży, jednoosobowy model EM 05, zwany niezwykle sympatycznie Beep (niespodziankę na jego temat znajdziecie na końcu tego tekstu) oraz dwuosobowy EM 07, czyli Vintage – ta nazwa tłumaczy cały jego styl.
A jak to działa w praktyce? Najdziwniejsze są pierwsze wrażenia. Po przekręceniu kluczyka w stacyjce, skuter już jest gotowy do jazdy – nie ma guzika rozrusznika, nic nie warczy, nic nie szumi. Trzeba o tym pamiętać, bo może skończyć się źle. Szczególnie, że pierwsza reakcja na ruch manetką jest gwałtowna, zupełnie inna, niż w silnikach spalinowych. Skuterek momentalnie budzi się do życia, od razu wyrywając do przodu! Tutaj też objawia się pewien paradoks silników elektrycznych. Beep generuje 1500 W mocy, co stanowi dokładnie 2 konie mechaniczne. Sprzęt waży przy tym 115 kg (z czego 35 kg to baterie). Mimo, że masa ta nie jest wyczuwalna przy manewrowaniu, to można by się spodziewać, że 2 KM ledwo wystarczą na odpychanie się z miejsca. Wysoki moment obrotowy elektryka (dostępny oczywiście w dosłownie pełnym zakresie) potrafi jednak czynić cuda. Nie zrozumcie nas źle, Beep nie jest rakietą między nogami, ale w porównaniu z tradycyjnymi skuterami 50 ccm, zachowuje się naprawdę sprawnie! Najbardziej żwawa jest pierwsza chwila po ruszeniu, a później skuter już coraz spokojniej rozpędza się do regulaminowych 45 km/h – w końcu jest motorowerem. Niską prędkość maksymalną to mieć szczególnie na uwadze przy poruszaniu się po większych i szybszych ulicach w mieście. Na nową obwodnicę wolimy nim nie wjeżdżać.
Beep wygląda lekko i zgrabnie, zresztą zobaczcie sami na zdjęciach. Na jakość wykonania też nie ma co narzekać. Zawieszenia nie ma sensu opisywać w kategoriach motocyklowych, ale w połączeniu z małymi i wąskimi kołami 10″ spisuje się nieźle – nawet pod ciężkim kierowcą. Mały rozmiar kół oznacza też, że wszelkie nierówności odczuwane są zdecydowanie mocniej, niestety. Za to jednak skuter jest tak zwrotny, jak to tylko możecie sobie wyobrazić. Połączenie stosunkowo niskiej wagi, wspomnianych kół, krótkiego rozstawu osi i niewielkiej szerokości powoduje, że można nim wykonywać niesamowite akrobacje. A w korku czuje się jak na autostradzie! Piszemy to z punktu widzenia względnie doświadczonych facetów, jednak jesteśmy pewni, że nawet filigranowe panie nie będą z Beepem miały najmniejszych problemów.
Beep jest konstrukcyjnie skuterem jednoosobowym i bazuje na swoim spalinowym bracie. W miejscu zwykłej jednostki znalazły się baterie żelowe, a silnik umieszczony jest – typowo dla elektryków – wewnątrz tylnego koła. Układ hamulcowy jest prosty, z przodu znajduje się tarcza i zacisk 1-tłoczkowy z przewodem w stalowym oplocie(!), a na tył trafił bęben. Heble nie porażają skutecznością, jednak generalnie sprawują się poprawnie. Co ciekawe, nawet najmniejsza aplikacja przedniego hamulca powoduje odłączenie silnika. To z kolei powodowało pewne trudności (patrz zdjęcie obok) z naszą rytualną czynnością… Z praktycznego punktu widzenia, pewną wadą Beepa jest jego przestrzeń bagażowa pod siedzeniem. Konstrukcja tego skuterka przewidziana była dla silnika spalinowego. Stąd też bagażnik jest niewielki, a pod nim ukrywa się sporo niewykorzystanej przestrzeni. Na pocieszenie w zestawie jest kufer, a więc rachunek jest wyrównany.
Eliasz też jeździł Beepem – sprawdźcie jego opinię:
Siadamy za sterami skutera, przekręcamy kluczyk i intuicyjnie szukamy rozrusznika. Gdzie oni mogli go schować? Okazuje się, że jest on już odpalony i wystarczy ruszyć manetką, żeby zacząć jechać. Na postoju elektryk nie wydaje żadnych dźwięków, dopiero podczas nabierania prędkości coś pod tyłkiem zaczyna świszczeć. Niecodzienne to uczucie przemieszczać się z prędkością 40 km/h nie wydając przy tym niemalże żadnych dźwięków – poza delikatnym świstem. Po mało uczęszczanych miejskich uliczkach i chodnikach skuter daje sporo zabawy. Jest bardzo zwrotny i mały, więc bez problemu możemy się wszędzie wcisnąć. Jednak zanim postanowimy podbijać ruchliwe ulice, warto się zastanowić, jeżeli nie chcemy skończyć wciśnięci w barierkę przez jakiegoś tira. Tam skuter może być po prostu zbyt wolny. No i przy tym jest cichy, a więc nikt Was nie usłyszy.
Na sam koniec pozostawiliśmy największą zaletę pojazdów elektrycznych, ich spalanie. A w zasadzie brak spalania. Niestety nie jeździliśmy nim wystarczająco długo oraz nie mieliśmy miernika, aby przeprowadzić rzetelne badania. W haśle polskiego dealera E3Scooter nie ma jednak kłamstwa. 100 kilometrów rzeczywiście można przejechać za 3 złote. Porównajmy, że 3 złote można kupić niewiele ponad pół litra paliwa, a to wystarczy na jakieś 17 kilometrów w zwykłym skuterze lub 9 km w przeciętnym motocyklu. Cóż, tym wynikiem elektryk miażdży konkurencję. Z drugiej strony stoi niestety zasięg i tutaj już nie będzie tak kolorowo. Beep na „pełnym zbiorniku” pokona niewiele ponad 50 kilometrów – czy to wystarczy na dojazd i powrót z pracy, odpowiedzcie sobie sami – nam to pasuje. W pakiecie ze skuterem jest też oczywiście zasilacz, trochę większy niż ten od Twojego laptopa, a podłączyć go można do zwykłego gniazdka 220V. Naładowanie baterii do pełna od zera (co zazwyczaj jest najdłuższym procesem) zajmuje 8 godzin.
Beep dostępny jest w kolorach białym lub czarnym matowym i kosztuje 3800 złotych. Za taką, przyznacie, niezbyt wygórowaną kwotę dostajecie całkiem nieźle wykonany jednoślad, homologowany jako motorower. Beep robi wszystko to, czego można od niego oczekiwać, a przy okazji redukuje pieniądze wydawane na stacjach benzynowych – a przyznacie, że w dzisiejszych czasach jest tych wydatków dość sporo.
Jak widzicie na zdjęciach, jeździliśmy, a raczej przejechaliśmy się też modelem Vintage. Napędza go ten sam silnik, więc pozwólcie, że nie będziemy rozpisywali się na jego temat. Główne różnice, to inne zawieszenie (konstrukcja trapezowa z przodu!), fakt, że może transportować 2 osoby oraz niewiele większa cena w wysokości 4900 pln. No i ten wygląd! Nie wiemy, co dziwnego przypomina nam przedni grill, ale Vintage naprawdę nam się podoba! Szeroka kierownica wygląda świetnie, jednak są okoliczności, w których przysporzyć może pewne problemy – ciasne korki. Ale przecież nie ma nic za darmo!
Zamykając ten tekst w kilku słowach – wydaje nam się, że elektryki to naprawdę przyszłościowe rozwiązanie, a opisane, tanie w eksploatacji skutery są tego najlepszym przykładem. Jeżeli Wy również chcecie sprawdzić, jak się nimi jeździ – nie ma problemu. Warszawski salon E3Scooter udostępnia wszystkie swoje skutery na jazdy testowe!
Na początku obiecaliśmy też niespodziankę! Już wkrótce na stronach MotoRmanii znajdziecie konkurs, w którym do wygrania będzie E3Scooter Beep EM05! Stay tuned!