W wypadku na trzy okrążenia przed metą niedzielnego wyścigu o GP Hiszpanii Marc Marquez doznał poważnej i potencjalnie bardzo groźnej kontuzji.
Hiszpan złamał kość ramienną w prawej ręce, co nastąpiło po uderzeniu w ramie przez motocykl na poboczu. To całkowite złamanie, na szczęście bez przemieszenia, które będzie wymagało interwencji chirurgicznej. Dojdzie do niej jutro w Barcelonie.
Czytaj także: Quartararo wygrywa w Jerez, dramat Marqueza
Niestety, lekarze podejrzewają także porażenie nerwu promieniowego – bardzo częste w przypadku złamania kości ramiennej, co wiąże się z poważnymi komplikacjami, tzw. syndromem „ręki opadającej”.
Póki co porażenie to nie jest jeszcze potwierdzone, choć podejrzewane przez lekarzy. W takiej sytuacji rehabilitacja, według różnych źródeł może trwać od kilkunastu dni do nawet kilkunastu miesięcy.
Samo złamanie kości ramiennej wymaga zazwyczaj ok. miesięcznej rehabilitacji, choć jak wiemy, motocykliści potrafią w sobie tylko znany sposób skracać powrót do zdrowia do absolutnego minimum.
Choć nie jest to jeszcze oficjalnie potwierdzone, Marqueza nie zobaczymy w najbliższy weekend w Jerez podczas Grand Prix Andaluzji. Pod znakiem zapytania stoją również jego starty w Czechach i Austrii, a to praktycznie wyeliminowałoby go z walki o tytuł podczas sezonu liczącego zaledwie trzynaście wyścigów.
Jeśli tak się stanie, Honda będzie musiała znaleźć odpowiednie zastępstwo na najbliższe wyścigi. Głównym kandydatem będzie kierowca testowy HRC, Niemiec Stefan Bradl.
Cała sytuacja pokazuje także, że angaż Pola Espargaro na sezon 2021 kosztem debiutanta Alexa Marqueza, to jak najbardziej słuszna decyzja.
Czytaj także: Marc Marquez o angażu Pola Espargaro
W niedzielę młodszy z Marquezów był dopiero dwunasty, 27 sekund za Quartararo. Espargaro finiszował na szóstym miejscu, choć ściga się na mniej konkurencyjnym motocyklu marki KTM, mijając metę tylko sześć sekund za zwycięzcą.