Trzykrotny mistrz świata klasy MotoGP zakończył pierwszy dzień testów w Malezji z dopiero siedemnastym czasem i stratą 1,6 sekundy do kierowcy testowego Ducati, najszybszego dzisiaj Caseya Stonera. Skąd tak słabe tempo i czy to oznacza, że Jorge Lorenzo ma przed sobą stracony sezon?
Choć pierwsze testy na Ducati, w listopadzie w Walencji, wypadły całkiem nieźle, a 29-latek z Majorki był w ich trakcie w czołówce, na zupełnie innym torze w Malezji Lorenzo znalazł się dzisiaj w sporych tarapatach.
Z czego to wynika? Po pierwsze dopiero szybki i szeroki obiekt na przedmieściach Kuala Lumpur obnażył przed nim w pełni naturę Ducati Desmosedici. Na wolnej i krętej trasie w Walencji różnice zwyczajnie nie były aż tak widoczne, a zmiana stylu jazdy aż tak konieczna.
Ostre hamowania do ciasnych łuków z bardzo dużych prędkości, których jest w Malezji przynajmniej sześć, jasno pokazały dzisiaj Hiszpanowi, że Ducati zwyczajnie nie da się jeździć tak, jak Yamahą, i zmiana ustawień nic tutaj nie da. Lorenzo zawsze słynął z bardzo wczesnego i delikatnego hamowania, po którym utrzymywał wysoką jak nikt inny prędkość w środku łuku. Pamiętacie, jak w swoim pierwszym sezonie w MotoGP Marquez podczas wyścigu w Jerez kilka razy niemal wjechał swojemu rodakowi w plecy? Po wszystkim zawodnik Repsol Hondy tłumaczył, że był zaskoczony tym, jak wcześnie hamował jego starszy rywal. Także Yamaha robiła wszystko, aby wykorzystać atuty „Por Fuery”, od czasu odejścia Rossiego do Ducati rozwijając M1-kę właśnie pod kątem dużej prędkości w zakrętach.
Wciąż podsterowne Ducati nie toleruje jednak takiego stylu jazdy, zmuszając zawodników do ostrego hamowania i wjeżdżania w łuki z mniejszą prędkością.
W Walencji, przypominającej tor kartingowy, nie rzucało się to aż tak w oczy. Malezja, bardziej zbliżona do pozostałych torów MotoGP, wylała dzisiaj Hiszpanowi na głowę kubeł zimnej wody i to jeszcze zanim nad Sepang zaczęło padać.
Ostrego hamowania z dużych prędkości nie ułatwia teraz także brak aerodynamicznych skrzydeł, które rok temu stabilizowały motocykl, a w końcu Lorenzo nie lubi zbyt „luźnego” zachowania maszyny. Wystarczy zresztą przypomnieć jego problemy z wyścigu na Silverstone sprzed roku.
Wszystko to nie wróży Hiszpanowi zbyt dobrze, ale jest zdecydowanie zbyt wcześnie aby go skreślać. W rozmowie z dziennikarzami po zakończeniu pierwszego dnia testów w Malezji Jorge przyznał, że faktycznie nie spodziewał się, że będzie musiał aż tak zmienić swój styl jazdy. Dodał również, że nigdy nie był zawodnikiem, któremu przychodzi to szybko i łatwo, dlatego będzie potrzebował czasu. Czy tego czasu wystarczy mu zanim w marcu ustawi się na starcie pierwszego wyścigu w Katarze? Patrząc na to, jak duże miał rok temu problemy z dostosowaniem się do jazdy po mokrym torze na oponach Michelin, Hiszpan może mieć przed sobą długi i trudny sezon.
Idealnie z Desmosedici dogaduje się z kolei zespołowy kolega Hiszpana, drugi dzisiaj w tabeli czasów Andrea Dovizioso. Włoch słynie z ostrego i późnego (czasami aż za bardzo) hamowania. Jak na ironię to efekt właśnie rywalizacji z Lorenzo w klasie 250 w latach 2006-2007. Podczas gdy Hiszpan startował wówczas mocniejszą Aprilią, Włoch zmagał się z dość słabą Hondą. Jego jedyną szansą na pokonanie głównego rywala było właśnie opóźnienie hamowania, które w ten sposób stało się jego najmocniejszą stroną. Zmieniając motocykle w MotoGP (startował nie tylko Ducati, ale także Hondą i Yamahą), Dovizioso był jednak w stanie nauczyć się także zmiany stylu jazdy, czego nie można powiedzieć o Lorenzo, który przez dziewięć lat startował jedynie Yamahą.
Jak myślicie, czy Jorge odnajdzie się na Ducati? Kto będzie górą w wewnętrznym pojedynku Lorenzo kontra Dovizioso?