Grudniowy wyścig motocyklowych mistrzostw świata FIM EWC, 8 Hours of Sepang, z powodu ulewy został skrócony z ośmiu do zaledwie trzech godzin. Dziś było jeszcze gorzej.
Kiedy miesiąc temu motocykliści FIM EWC stali w garażach i czekali na reakcję niezdecydowanych sędziów, wielu – w tym nie ukrywamy, także i my – nieco krytykowało serię za organizację wyścigu w Azji w porze monsunowej. Sugerowaliśmy wtedy, że może lepszym rozwiązaniem o tej porze roku byłaby np. runda na Bliskim Wschodzie. Teraz musimy chyba zjeść własne slidery…
Wczoraj w Dubaju rozpoczęła się kolejna edycja 24-godzinnego wyścigu samochodów GT. Swoją drogą w przeszłości nie brakowało tam polskich akcentów, także motocyklowych. Startował tam m.in. wielokrotny mistrz Polski w wyścigach motocyklowych, Teodor Myszkowski, czy Igor Waliłko, syn byłego zawodnika Fiat Yamaha Cupu, Rafała. Start w Dubaju kilka lat temu był także pierwszym krokiem Roberta Kubicy do powrotu do Formuły 1.
Tegoroczne zmagania wystartowały w sobotę rano i miały potrwać 24 godziny. W stawce dopingować mogliśmy m.in. Polkę, Gosię Rdest. Niestety w nocy wyścig trzeba było zatrzymać, a następnie całkowicie przerwać i przedwcześnie zakończyć z powodu… deszczu! Tak, choć na Bliskim Wschodzie pada raptem kilka dni w roku, to pech sprawił, że lunęło właśnie wczoraj i to na tyle mocno, że nieprzygotowany na takie opady obiekt (jak wiele na Bliskim Wschodzie) stanął pod wodą.
Warto przypomnieć, że w 2009 roku trzeba było przesunąć na poniedziałek nocny wyścig MotoGP o Grand Prix Kataru. Co prawda opady nie były wówczas tak mocne, aby zalać tor Losail, ale światło generowane przez sztuczne oświetlenie odbijało się od mokrego asfaltu, co ograniczało widoczność. Wyścig odbył się więc 24 godziny później. Także w 2017 roku wyścig ruszył z blisko godzinnym opóźnieniem z powodu lekkich opadów deszczu.
Jak widać, z naturą nie wygramy, więc zwracamy honor organizatorom FIM EWC.