Jak pokonują zakręty najlepsi zawodnicy motocyklowi? Przy pomocy Andy’ego Ibbotta z California Superbike School dokonujemy kolejnej odsłony sztuki zmiany kierunków.
Przypomnijmy, że w zakręt możemy wejść wcześnie lub późno. W praktyce to jedyne dwa wybory, które przed nami stoją. Tendencję do zbyt wczesnego składania maszyny w zakręt mają zazwyczaj początkujący motocykliści- optymalnym rozwiązaniem jest późny skręt, który teraz omówimy.
Jeżeli skręcamy w zakręt później, możemy przeciwdziałać wielu problemom jakie spotykają nas podczas jazdy „klasyczną” linią. Po pierwsze przed samym manewrem złożenia motocykla mamy szansę zobaczyć większą powierzchnię zakrętu. Pozwoli nam to na bardziej precyzyjne obranie linii jego pokonywania. Motocykl będzie krócej w złożeniu, co przełoży się na większą powierzchnię styku opony z asfaltem i większą przyczepność. Większa przyczepność w rezultacie daje nam możliwość wcześniejszego i bardziej zdecydowanego odkręcania rolgazu, a to z kolei przekłada się na większą prędkość na wyjściu z zakrętu.
Ta technika wymusza wolniejsze wejście w zakręt, ale w zamian pozwala bardzo szybko z niego wyjść wykorzystując przewidywalną i precyzyjną trajektorię toru jazdy. Niwelujemy w ten sposób niebezpieczeństwo, że „na wyjściu” zostaniemy wyniesieni zbyt szeroko. Stosując tą technikę będziemy mieli do dyspozycji znacznie więcej miejsca. Dodatkową zaletą jest fakt, że skrócony czas pomiędzy rozpoczęciem skrętu, a dodaniem gazu przyczynia się do uzyskania najlepszej trakcji w pełnym złożeniu. Zawieszenie również działa lepiej, ponieważ motocykl ma korzystniej rozłożoną masę (tylne koło jest nieco bardziej dociążone). Jeżeli będziecie mieli szansę wpaść na jedyny w Polsce tor, lub na któryś z obiektów w krajach ościennych koniecznie przećwiczcie tą technikę. Postarajcie się złożyć w zakręt nieco później. Niech to będzie na początku przesunięcie punktu skrętu o jedną długość motocykla- zobaczycie o ile skuteczniej uda wam się pokonać zakręt. Należy przy tym pamiętać, o żelaznej zasadzie, że najszybsi kierowcy to tacy, którzy jadą płynnie. Garry McCoy jeździł spektakularnie wchodząc i wychodząc z zakrętów bokiem, ale nie odnosił zbyt wielu zwycięstw ( w Grand Prix wygrał tylko raz).
Jeżeli popatrzymy na takich zawodników jak Rossi, Stoner czy Lorenzo ich styl jazdy będzie nam przypominał beztroską przejażdżkę motocyklem- takie wrażenie możemy odnieść, ponieważ oni prowadzą maszyny z nieprawdopodobną płynnością. Wracając do poziomu zwykłego śmiertelnika należałoby się zastanowić jak możemy sobie pomóc? Trzeba unikać jednego z podstawowych błędów, które prowadzą do tak zwanego „przepałowania” zakrętu. Kiedy podejmujemy decyzję, że „teraz pojedziemy szybciej” bardzo często zamiast koncentrować się na jak najszybszym wyjściu z zakrętów my skupiamy się na możliwie największym opóźnieniu hamowania- w efekcie nasza jazda jest znacznie wolniejsza. Kiedy opóźniamy wciśnięcie dźwigni hamulca tak bardzo, że cała nasza uwaga zostaje poświęcona na opanowanie podchodzącej do złożenia maszyny, która zaczyna mieć kłopoty z niestabilnością i odrywającym się od podłoża tylnym kołem, wtedy niepotrzebnie utrudniamy sobie życie. Gwałtowne wciśnięcie hamulca i gwałtowne odpuszczenie powoduje, że widelec nie może zadziałać progresywnie. Następują też problemy z ułożeniem ciała. Blokujemy ręce, aby nie wypaść przed motocykl, a przeciążenie przeszkadza nam w przygotowaniu sylwetki do złożenia w zakręt. W tym momencie warto zwrócić uwagę czy nasz styl jazdy uwzględnia wykorzystanie nóg. Nogi powinny w znacznym stopniu odciążać nasze ręce. Stanie się tak, jeżeli przed rozpoczęciem hamowania zaprzecie się kolanami o zbiornik paliwa. Większość motocykli sportowych ma wyprofilowany bak właśnie z myślą o wciśnięciu tam kolan podczas dużego przeciążenia. Warto zwiększyć tarcie pomiędzy kolanami, a zbiornikiem zakładając tak zwane „tank grippy” czyli silikonowe nakładki z drobnymi wypustkami. Zapierając się nogami w znacznym stopniu odciążymy ręce, co pozwoli na drastyczną redukcję zbierającego się w nich kwasu mlekowego, a co ważniejsze, spowoduje, że odciążona kierownica pozwoli na łatwiejsze sterowanie motocyklem.
Optymalne pokonanie zakrętu powinno polegać na hamowaniu nieco wcześniej, co pozwoli nam uczynić je bardziej progresywnym. Omawialiśmy część tego problemu w pierwszym felietonie z cyklu szkoły jazdy. Wejście w zakręt zaczyna się od fazy hamowania, które powinno być płynne i po mocnym dociśnięciu hamulca koncentrować się na stopniowym odpuszczania dźwigni w miarę składania w zakręt. Progresywne odpuszczanie hamulca spowoduje łagodne odbicie zawieszenia, co w rezultacie zaowocuje dużą stabilnością motocykla. Będziemy skutecznie hamować przed wejściem w zakręt tylko wtedy, kiedy damy sobie możliwość analizy tego, co robimy. Ta analiza zaczyna się od ustalenia pierwszego z bardzo ważnych punktów, jakie powinniśmy znać. Jest nim punkt hamowania przed danym zakrętem. To może być jakiś ślad opony na asfalcie, krzak, który widzimy kątem oka, pęknięcie asfaltu, cokolwiek co pozwoli nam zapamiętać punkt hamowania. Po ustaleniu gdzie hamujemy możemy świadomie i w sposób kontrolowany przesuwać ten punkt i obserwować, jaki to wywołuje efekt.