Pamiętacie akcję, w której ni stąd ni zowąd na zaparkowany samochód spada kobieta? Zapomnijcie, tutaj jest coś o wiele bardziej zaskakującego!
Piękny dzień, bardzo gorąca Floryda. Nasz bohater ubrany właściwie zaledwie w kask (przecież było ciepło!) jedzie swoim Harleyem niewiele szybciej, niż pozwala limit prędkości na drodze. Daleko przed nim, Chevrolet Camaro zaczyna zwalniać bez użycia hamulca, czyli bez świateł stopu, przez co nasz superman go nie zauważa… (Co jest oczywiście głupią wymówką – gdyby facet patrzył na drogę, a nie wszędzie dookoła, zauważyłby zbliżające się Camaro już pół kilometra wcześniej!) W momencie, gdy Harleyowiec jednak orientuje się w sytuacji, jest już trochę późno…
Obejrzyjcie video, ale nie przewijajcie go. Pozwólcie, aby zbudowało się napięcie!
W krytycznym momencie nasz bohater mocno uderza w hamulce, jednocześnie zastanawiając się, gdzie uciekać. Już nie ma szansy żeby odbić w lewo, a na prawym poboczu przestraszył się zaparkowanej półciężarówki i słupów elektrycznych. Decyzja pozostała tylko jedna – hamować do końca i mieć nadzieję na ominięcie po prawej, bez zjeżdżania z asfaltu. Nie udało się. Harleyowiec uderza w tył jadącego Camaro, a impet wynikający z różnicy prędkości wyrzuca go przez kierownicę. Motocykl niemalże natychmiastowo ląduje na asfalcie, a nasz bohater… W stylu supermana leci na dach Camaro, przejeżdżając na gapę kolejnych kilkadziesiąt metrów!
Gość miał ogromne szczęście, że niczego sobie nie złamał, a jedynie kulał przez półtora tygodnia. Cóż, jeżeli facet tak bardzo chciał się przejechać Camaro, są na to lepsze sposoby… A gdyby patrzył na drogę i zauważył samochód choć trochę wcześniej, pewnie nic by się nie stało. Zobaczcie, przecież po obu stronach był ogrom miejsca na ominięcie Camaro!
Jak autor tego wyczynu zakończył opis sytuacji: „Ah, no i jeżeli się zastanawiacie. Tak, mój motocykl jest zniszczony i myślę, że tym razem kupię samochód.” Słuszny wybór kapitanie.