Nazywa się ToyoHog i w przeciwieństwie do zwykłego Priusa, jest fajny!
Pamiętacie Kapitana Planetę? Gdyby Michael Bay postanowił nakręcić o nim film, poza wybuchami znalazłaby się tam właśnie Toyota Prius. I to nawet mimo tego, że Prius jest jednym z najmniej urodziwych i z pewnością najmniej ekscytującym samochodem w dziejach motoryzacji. Przepraszamy posiadaczy Priusa, no ale… chyba widzieliście, co kupujecie?
Pewien błyskotliwy Amerykanin postanowił ulepszyć Priusa i zamiast zaawansowanych nowinek technologicznych, pod maską znalazł się silnik Harley-Davidson z 1986. A w zasadzie, to nie pod, ale nad maską. W końcu HD jest chłodzony powietrzem, a nie jakąś tam cieczą. Ten trochę podstarzały V-Twin produkował w serii 46 KM, co pewnie i tak podniosłoby osiągi Priusa. Twórca jednak postanowił rozwiercić silnik 883 do pojemności 1100 ccm! W efekcie, Prius wcale nie najgorzej radzi sobie na torze!
Na torze? Ale jak to?! Otóż ToyoHog jest wyścigówką na 24 Hours of LeMons. Nie, nie popełniliśmy tam literówki. Chyba nie uważaliście, że ten garażowy ulepek (mimo, że całkiem fajny), może startować w prestiżowej imprezie? LeMons to seria wyścigów endurance na torach w USA, w której jeżdżą bardzo budżetowe samochody. Koszt zakupu wyścigówki i przygotowania jej do wyścigu (nie wliczając elementów bezpieczeństwa, kół i opon), musi zamknąć się w 500$.
ToyoHog jest nie tylko bardzo pomysłowy, nie tylko jest prztyczkiem w nos dla ekologów, ale jest też na sprzedaż. Aukcja na eBayu znajduje się aktualnie na poziomie 1525$. Niestety ToyoHog po wymianie sprzęgła kilka dni temu już nie odpalił. Ale za to sprzedawca dorzuca drugi silnik, kilka innych części oraz dawcę Harley-Davidsona z 1986 roku, z napędem hybrydowym, który… też nie odpala! Co za ironia losu.
Mimo wszystko, ToyoHog w akcji na przelotowych wydechach robi niezłe wrażenie!