Tak przynajmniej twierdzi władza w Meksyku.
Dwóch motocyklistów z Meksyku zostało oskarżonych o dopuszczenie się terroryzmu po tym, gdy ich głośne, strzelające wydechy spowodowały panikę tłumu przerażonego, że doszło do strzelaniny. Zdarzenie miało miejsce na rynku w San Luis Potosi (Meksyk) w czasie obchodów Wielkiego Tygodnia. Motocykliści, jeżeli zostanie im udowodniona wina, mogą zostać skazani na karę więzienia od 5 do nawet 20 lat!
Ludzie spanikowali z powodu licznych strzelanin oraz podobnych aktów terroryzmu zdarzających się w ostatnim czasie. To jednak nie same motocykle były największym problemem – tłum uciekający z placu został zatamowany przez liczne stragany stojące w bocznych uliczkach. Jak twierdzi stanowa Komisja Praw Obywatelskich, która wszczęła już śledztwo w tej sprawie, winna jest władza miasta ponieważ nieodpowiednio zabezpieczyła masową imprezę. Mimo tego, że obrażenia ludzi ograniczyły się do siniaków i obić, Komisja uważa, iż mogło dojść do przykrej w skutkach tragedii.
Samo zdarzenie również istnieje w dwóch wersjach. Motocykliści opuszczali właśnie miejsce pracy, aby udać się do domów (i ten fakt nie ulega wątpliwościom) i jak mówią, tak jak zawsze rozgrzewali swoje silniki przed jazdą. Świadkowie natomiast twierdzą, że umyślnie kontynuowali odkręcanie manetki, nawet gdy ludzie zaczęli panikować.
Powiedzenie „loud pipes save lives” tym razem chyba niekoniecznie pasuje…