Holenderskie media oczerniają motocyklistów.
Być Może oglądaliście w TV albo czytaliście relację Micka, więc pewnie wiecie, że w miniony weekend obyły się całkiem emocjonujące wyścigi MotoGP. Na torze w Assen zmieciony został Jorge Lorenzo, padło kilka różnych słów, były kary i rozpadające się opony. Krótko mówiąc, weekend pełen sensacji.
Wyścigi, nie ważne czy to F1, czy MotoGP, to nie tylko wydarzenie sportowe, ale również mające wpływ na całą infrastrukturę – szczególnie w okolicy torów wyścigowych. Ogólnie rzecz biorąc jest to pozytywny wpływ, gdyż z założenia napędza gospodarkę poprzez chociażby zwiększoną sprzedaż paliwa, czy wzmożony ruch w hotelach lub restauracjach. Ludzie przecież muszą przyjechać, spędzić sporo czasu i odjechać. Ale nie może być przecież zbyt spokojnie, bo motocykliści to nie „ludzie”, tylko „zło na dwóch kołach”.
Gdyby sensacji wyścigowej w Assen w miniony weekend było zbyt mało, to jedne z lokalnych mediów dolały oliwy do ognia. Publicznie podano do informacji, że motocykliści oglądający wyścigi wracali z trybun wciąż w „trybie wyścigowym”. Według tejże holenderskiej telewizji, w weekend policja wystawiła 1300 mandatów za zbyt dużą prędkość, odebrała 23 prawa jazdy, złapała dwóch motocyklistów pod wpływem alkoholu oraz ukarała wielu motocyklistów za niebezpieczną jazdę, wyprzedzanie z prawej strony, podrobione tablice rejestracyjne oraz bez ważnych praw jazdy.
Imponujące statystyki, prawda? A jak genialnie wyglądają w nagłówku! Na szczęście nasi koledzy po fachu z holenderskiego NieuwsMotor wykazali się zimną krwią i skontaktowali się z policją. OFICJALNIE dowiedzieli się, że policja jest bardzo zadowolona z zachowania motocyklistów i zdecydowana ich większość jeździła zgodnie z przepisami. Jedynym poważnym przypadkiem był kierowca na motocyklu w sobotnią noc – jechał po mieście 200 km/h, bez świateł i był bardzo pijany. NieuwsMotor kontaktował się z redakcją TV, ale póki co nie pojawiło się żadne sprostowanie ani odpowiedź.
Pijany kierowca to jednak pojedynczy przypadek, a nie 1300 przypadków! Ciężko nazwać postawę pracowników (bo już nie dziennikarzy) holenderskiej stacji TV, ale jedno z wielu określeń, które mi się nasuwa, to prostactwo. Przez takich ludzi jak oni, motocykliści wciąż mają plakietkę „jestem wariatem i kryminalistą, strzeż się”.
Tutaj nasuwa się pytanie. Jak w takim razie działają nasze mass media? Co jakiś czas można zauważyć przesadzone komentarze, ale nie pamiętam aż tak drastycznie wykreowanych tez, jak powyżej. Z drugiej strony, w Polsce jeszcze nie było MotoGP, więc może media nie dostały szansy pokazania prawdziwych pazurków, tak jak w Holadnii?
Jak oceniacie pracę naszych mediów, a zarazem publiczną opinię o motocyklistach?