Wygląda na to, że serwisy społecznościowe mogą mieć ogromny potencjał, jeżeli chodzi o poszukiwanie skradzionych maszyn!
Donald Pyper, 32-latek z Edynburga, zaparkował swój motocykl tam, gdzie zwykle – na parkingu nieopodal domu. Jego szary, charakterystyczny Harley został niestety skradziony… Zanim Donald powiadomił policję, wrzucił na Facebooka i Twittera zdjęcia ze stosowną informacją.
Wiadomości zwrotne przyszły szybko, a więc z niewielkim wysiłkiem detektywistycznym, Donald wytropił swój motocykl w okolicy Silverknowes i sam ruszył do akcji.
Jak później powiedział dla Edinburgh Evening News: „Policja była bardzo pomocna, ale w dniu kradzieży napisałem też do około 40-50 znajomych o tym, co się stało. Dwóch z nich wrzuciło informację ze zdjęciami na Facebooka, a inny na Twittera. Jako, że przemalowałem motocykl, był to jedyny taki szary model, co czyniło go bardzo rozpoznawalnym.
Później tego samego dnia, kolega kolegi jeżdżący autobusem zauważył, że ktoś jeździ moim motocyklem w Silverknowes.
W czwartkową noc dostałem kilka wiadomości, że motocykl widziano w West Pilton oraz Silverknowes Eastway około 21:00. Znalazłem pięć miejsc, gdzie mogę powiedzieć, że motocykl był chowany, ze względu na ślady opon, które zostawił. Mogę również powiedzieć, że chowały go zawsze te same dwie osoby, ponieważ zawsze nosili te same buty.”
Donald Pyper znalazł swój motocykl w sobotę, gdy zauważył go na drodze.
32-latek dodaje: „Ludzie wciąż pisali mi, że widzieli motocykl w tej samej okolicy, więc wykombinowałem, gdzie będzie największe prawdopodobieństwo, że sam go spotkam. Stanąłem na skrzyżowaniu West Shaw Road oraz Marine Drive, no i nie minęło wiele czasu, zanim zobaczyłem przejeżdżający mój motocykl.
Siedziały na nim trzy osoby, kompletnie go przeładowując. Co było jeszcze gorsze, jednym z nich był młody chłopak, wczesne lata nastoletnie w najlepszym wypadku. Żaden z nich nie miał kasku.
Na szczęście miałem pomysł, gdzie mogli jechać, ponieważ wcześniej tamtego dnia, znalazłem niedaleko kryjówkę. No i oczywiście motocykl był tam już ukryty, gdy przyjechałem.”
Cóż, wygląda na to, że rozsyłanie wiadomości o skradzionych motocyklach na portalach społecznościowych rzeczywiście ma sens. Szkoda tylko, że większość kradzieży kończy się rozebraniem motocykla na części pierwsze i spieniężeniem ich na aukcjach…