Miasto nocą, spokojna jazda po okolicy, czy coś złego może się wydarzyć?
Ten motocyklista przekonał się niemalże na własnym tyłku, że tak. Po zapaleniu się zielonego światła, w trakcie ruszania zgasł mu silnik. Cóż, zdarza się, nic wielkiego. Sprawnie odpalił i… BUM! Kierowca samochodu bezpardonowo wjechał na jego tylną kanapę! Szybka akcja, wsteczny, ogień! Mimo próby pościgu na nogach, samochód ucieka.
Sprawca zniknął, a motocykl leży na asfalcie, prawdopodobnie w stanie daleko odbiegającym od oryginalnego… Co teraz? Zszokowany (może pijany?) kierowca samochodu nie zauważył, że na miejscu kolizji zostawił swój zderzak. Razem z tablicą rejestracyjną! Policja niebawem go zlokalizowała i aresztowała.