Blogger motocyklowy Leadpin przeżył przez moment chwile grozy…
Jechał swoim Gixxerem 750 – nie robił nic strasznego, ale jednak delikatnie przekroczył ograniczenie prędkości. Wtedy usłyszał za sobą syrenę policyjną. Na pewno znacie to uczucie, jest wredne…
Być może znacie też niesamowitą ulgę, gdy radiowóz na sygnałach Was mija i jedzie dalej! Ale to nie koniec szczęścia – dalej był nieduży korek, a policjanci na sygnałach zrobili z nim to samo, co Mojżesz zrobił z Morzem Czerwonym. Jak napisał Leadpin, dzięki temu przypadkowi to była najlepsza jazda do pracy w porannym korku ever!
Zwróćcie też uwagę na to, jak australijscy kierowcy sprawnie się rozjeżdżają. Gdy my znaleźliśmy się w niemalże identycznej sytuacji na ul. Puławskiej w Warszawie, karetka na sygnałach musiała się zatrzymywać i czekać, aż samochody w końcu się ruszą… Może to dlatego, że polscy kierowcy nie lubią zostawiać sobie miejsca na nieprzewidziane manewry?