Nie mamy pojęcia jak ograniczoną trzeba mieć wyobraźnię (lub jak bardzo trzeba być mściwym), aby dopuścić się takiego czynu…
Poznajcie Samuela Ayresa, motocyklistę z Los Angeles, którego codzienna podróż do biura zakończyła się wielomiesięczną rehabilitacją… Najlepiej będzie, jeżeli całą historię sytuacji sprzed 2 miesięcy przytoczymy jako dokładny cytat tego, co Samuel opublikował 27. maja.
„Dnia 26. marca 2015 jechałem do pracy swoim motocyklem. Zwykły przejazd przez miasto, pełny puszkarzy zajeżdżających mi drogę, wymuszających na mnie i generalnie kierowców nie za bardzo patrzących na drogę. Gdy omijałem samochody, przebijając się pod światła w korku [co jest legalne w Kalifornii – przyp. red.], zauważyłem tego szczególnego mężczyznę w czarnym kabriolecie BMW. Był bardzo zajęty pisząc SMSy i rozmawiając przez telefon. Gdy krzyknąłem do niego, aby odłożył telefon, zrobił się wyraźnie rozdrażniony. Nawet gdy już na mnie trąbił, ku mojemu własnemu zaskoczeniu, pozostałem spokojny… Postanowiłem się nie kłócić, mimo że bardzo chciałem. Gdy zapaliło się zielone…
Gdy zapaliło się zielone, jechałem swoją, w lewo, drogą przez skrzyżowanie. Kierowca BMW dogonił mnie szybko i agresywnie, tuż za moimi plecami. Po przejechaniu kilkuset metrów zjechał na środkowy pas awaryjny i gdy zrównał się ze mną, zjechał na mój pas i strącił mnie na ziemię. Kierowca nawet nie zwolnił i uciekł z miejsca wypadku.
Poza sporą ilością siniaków i zadrapań, doznałem poważnego wstrząśnienia (na tyle poważnego, że nie wiedziałem jaki mamy rok, miesiąc i dzień oraz straciłem pamięć z poprzedniego tygodnia), dwóch pęknięć lewego ramienia oraz poważnego złamania lewej stopy (które wymagało operacji i wstawienia dwóch prętów).
Ponieważ kierowca jest wciąż obiektem śledztwa kryminalnego, przez dłuższy czas nie mam możliwości użycia jego/jej ubezpieczenia na pokrycie jakichkolwiek kosztów. Do tego ubezpieczenie samochodu (kierowca nie był jego właścicielem) ma bardzo małe pokrycie kosztów medycznych oraz strat materialnych. Cała ta suma została natychmiastowo skonsumowana przez moje potężne rachunki. Wciąż muszę zapłacić kilka tysięcy za przekroczenie limitu ubezpieczenia zdrowotnego. Dodatkowo mam wciąż kilka rachunków związanych z zakupem sprzętu medycznego (kule, krzesło prysznicowe, itp) oraz z transportem (wynajem samochodu, dojazdy). Moje karty kredytowe są bliskie wyczerpaniu, a termin płatności rachunków jest coraz bliżej.”
W związku ze swoją aktualnie bardzo trudną sytuacją, Samuel zainicjował projekt crowd-fundingowy, który pomógłby mu pokryć koszty. Każdy, kto chciałby pomóc Samuelowi, może to zrobić na stronie projektu.