„Przywiąż przód mojego motocykla, tylko szybko, bo trzymam wszystko na jajach. Ale zrób mi jeszcze zdjęcie.” Gość jest bohaterem.
Przygoda, przygoda! Motocykliści gdzieś w północnej części stanu Manitoba w Kanadzie wybrali się na wyprawę adventure. Część ich trasy wiodła po terenach świeżo nawiedzonych przez powódź. Gdy na swojej trasie spotkali rzekę, najprościej było przedostać się na drugą stronę przez most kolejowy – chłopaki wiedzieli, że z powodu niedawnej powodzi, pociągi tędy nie jeżdżą. Wszystko spoko, prawda?
Jeszcze przed wjechaniem na właściwy most, podkłady kolejowe zapadły się, a prowadzący motocyklista wpadł po pas. Zobaczcie sami:
Kolega jadący z tyłu, jak sam się przyznaje, trochę spanikował i sam nie miał pojęcia, jak pomóc. Za to poszkodowany motocyklista był opanowany jak ogórek w lodówce. Powiedział koledze, aby wziął linki i przywiązał przód motocykla. Wytłumaczył mu nawet krok po kroku jak zawiązać węzeł marynarski. Ale najlepsze jest to, co powiedział tuż po zapadnięciu się: „Przywiąż przód mojego motocykla, tylko szybko, bo trzymam wszystko na jajach. Ale zrób mi jeszcze zdjęcie.” Gość jest bohaterem.
Pod nimi była dziura o głębokości ok 2,5 metra, a motocykl ważył 160 kg + cały osprzęt. Po przywiązaniu motocykla, motocyklista mógł się wydostać. Motocykl zawisł na kierownicy. Chłopaki odkręcili kierownicę, opuścili jednoślad i z powrotem przykręcili kierownicę. Wtedy zostało już tylko wepchnąć motocykl na nasyp, z którego spadł.
Nauczka? Zawsze jeździć przynajmniej we dwóch. A przejeżdżając przez most kolejowy świeżo dotknięty powodzią – „NAJPIERW SPRAWDZIĆ WSZYSTKO”!