Ten gość poczuł zew natury. Ewentualnie mógł poczuć inne, bardzo specyficzne uczucie.
Gdy wsiadasz na mały motorek, którego moc jest na tyle niewielka, że nie zrobi krzywdy, ale jednocześnie pozwala na radosną jazdę (w tym na jednym kole), a wymiary i masa są znikome, czujesz właśnie to coś. To taki dziwny głos w głowie, który podpowiada, że teraz jesteś niezniszczalny i wszechmogący. Strzelamy w ciemno, że ważąca 65 kg Honda Dax z 1970 roku zalicza się właśnie do takich sprzętów. Szczególnie, że dostała zestaw podnoszący pojemność skokową do 85 ccm. Sam kierowca też jest nieźle zakręcony, a stabilizator na lewym nadgarstku pewnie nie znalazł się tam przypadkiem.
Obejrzyjcie więc (dzięki Krzyśkowi, który podesłał nam linka) Marsylię w bardzo szybkim tempie na dzikiej Hondzie Dax, zwanej też Monkey, czyli na japońskim odpowiedniku motorynki Rometa. Jest naprawdę fajnie (no może poza jazdą po pasach na czerwonym świetle).