Szybka jazda po krętych drogach to fajna sprawa, prawda? Dopóki coś nie pójdzie źle…
Wypadek miał miejsce na Tajwanie, w okolicy stolicy Tajpej. Nie wiedzieć czemu, wszystko nagrało się na kilka przeróżnych kamer. Albo władze mają tam rozwinięty system monitoringu, albo wiedzą, że jest to bardzo popularne miejsce wśród motocyklistów. Teraz nagranie okrąża świat.
Jadąc zakrętem w prawo, motocyklista na BMW S1000RR stracił przyczepność. Zaliczył solidnego lowside’a i natychmiast poleciał na przeciwległy pas ruchu. Pech chciał, że tam z równie sporą prędkością nadjeżdżał inny motocyklista na Suzuki GSX-R 1000.
Obaj motocykliści zostali zabrani do szpitala ze złamaniami, bez poważnych obrażeń. BMW otrzymało sporo poważnych zniszczeń. Siła uderzenia spowodowała, że ostro hamujące Suzuki po prostu złamało się w pół.
Ekipa kanału CyberEditing, na którym film został opublikowany, pokusiła się o dokonanie analizy wypadku. Mają kilka nagrań z poprzednich przejazdów motocyklisty na BMW. Doszli do wniosku, że motocyklista nie jeździł progresywnie, miał kiepską pozycję, ale przede wszystkim przesadził ze kątem złożenia motocykla, mając raczej niezbyt dobre opony. Podobno ten lokalny producent opon w 99% zajmuje się oponami samochodowymi, a tych gum raczej nigdy nie zakłada się do motocykli sportowych.
Wniosek z tego wypadku jest dość oczywisty. Na drogach publicznych nie warto przesadzać z prędkością, tym bardziej na wątpliwych oponach.