Policja w Estonii nie przebiera w środkach. Motocyklista jadący z pasażerką został staranowany.
W nocy 21. kwietnia około 23:30, policja w Tallinie zmierzyła motocyklistę poruszającego się z prędkością 101 km/h. Radiowóz dał znaki do zatrzymania, jednak motocyklista je zignorował i rozpoczął ucieczkę. Jechał z drugą osobą na miejscu pasażera, przekraczał 200 km/h w terenie zabudowanym, ominął blokadę policyjną, jechał chodnikiem. W momencie, gdy uciekinier zwolnił przed rondem, funkcjonariusze podjęli decyzję o staranowaniu motocykla celem zakończenia pościgu.
Okazało się, że motocyklem kierował 25-latek. Jechał bez prawa jazdy, które stracił za poprzednie przewinienia i to dlatego nie zatrzymał się do kontroli. Na miejscu pasażera siedziała 22-letnia kobieta. Nikomu nie stało się nic poważnego, ale oboje zostali zabrani do szpitala na badania.
Jeszcze na miejscu zdarzenia, gdy chłopak siedział zakuty w kajdanki, dziewczyna rozkręciła aferę, że policja nie powinna taranować motocykla i że prawie ich zabili.
Rzeczywiście, dziewczyna ma sporo racji. Taranowanie motocykla to dość niebezpieczna sprawa. Ale z drugiej strony, uciekając przed policją nie ma co liczyć na pobłażliwość. Szczególnie w obliczu częstych zamachów terrorystycznych z użyciem pojazdów.
Taavi Cherry z tallińskiej policji wytłumaczył, że była to przemyślana decyzja, aby staranować motocykl przy niskiej prędkości – w takim przypadku ryzyko poważnych obrażeń kierowcy i osób postronnych jest znacznie niższe, niż przy prowadzeniu pościgu po chodnikach.
Co Wy uważacie o tym manewrze?