Śmiertelny wypadek Mai Kostrzewy na torze motocrossowym w Lipnie wydarzył się 24 kwietnia i obiegł szeroko media. Od branżowych portali po TVP Info. Postanowiłem nie umieszczać informacji na portalu Motormanii ponieważ ta tragedia dotknęła mnie osobiście – nie chciałem z tej informacji robić „towaru na klikalność”.
Znam rodziców Mai – byli z Nią na wyjeździe Motormanii do Marbelli, a później zabrali ją na treningi do Moto Angeles. Kiedy patrzyłem na Maję widziałem wymarzoną córkę każdego Taty -Motocyklisty. Uroda modelki, uśmiech zjednujący cały świat i serce przepełnione pasją do dwóch kółek.
W najbliższą sobotę minie 2 tygodnie od tragicznych wydarzeń, i tym razem poruszymy temat z ważnego powodu. Z prośbą o pomoc. Podczas tego treningu było sporo ekip.
Tutaj zdjęcie z początku zajęć obrazujące ile osób jeździło. W sumie tego dnia mieliśmy około 30 zawodników, co oznaczało, że na torze wraz z osobami towarzyszącymi było ich znacznie więcej – na czerwono zaznaczono obserwatorów. Jednak wypadku Mai NIKT NIE WIDZIAŁ.
To jest podjazd przed miejscem gdzie znaleziono Maję. Bezpieczny, długi podjazd.
Na tym drzewie znajdującym w pobliżu szczytu podjazdu są ślady otarć, a Maja leżała nieco dalej.
Krótko mówiąc tragedia nie mogła się wydarzyć podczas lądowania. To był najazd, i jeżeli Maja jechała sama, na bezpiecznym podjeździe, to nie ma możliwości, aby zjechała na bok i wycelowała w drzewo. To nie jest drzewo, na które można łatwo wpaść. Ono nie zostało usunięte ponieważ nie stanowiło zagrożenia. Pamiętajmy, że dwa lata wcześniej na tym torze doszło już do tragedii młodej zawodniczki. Włodarze obiektu nie zostawiliby nic co mogło nieść potencjalne zagrożenie. Pamiętajmy też, że mówimy tu już o doświadczonej zawodniczce. Pomimo młodego wieku Maja miała świetną kontrolę motocykla. Oczywiście, w różnych sytuacjach, różne rzeczy mogą się wydarzyć, ale jeżeli jechała sama, w bardzo dobrych warunkach, na wprost, to PO PROSTU NIE MA MOŻLIWOŚCI, aby nagle postanowiła wjechać w drzewo.
Mogła omdleć.. To się zdarza, ale jest bardzo mało prawdopodobne. Zjadła wcześniej śniadanie, była dobrze przygotowana kondycyjnie.
Jest jakaś przyczyna, dla której Maja zupełnie nienaturalnie, na prostym podjeździe zmieniła trajektorię. Może musiała kogoś lub coś ominąć. Może się z kimś lub czymś zderzyła. Może się nigdy nie dowiemy… Ale gdyby jednak ktoś z uczestników cokolwiek sobie przypomniał i chciał pomóc to gorąco o to apelujemy. Rodzice mają prawo wiedzieć, to im da spokój. Zasłużyli na to, bo byli i są najlepszymi rodzicami jakie dziecko z pasją może sobie wymarzyć.
I nie chodzi o to, aby kogoś ścigać i karać. Te drzewa na wszelki wypadek po prostu trzeba usunąć. Chodzi tylko o prawdę. Ona pozwoli po prostu w spokoju iść dalej.