Wyprawa bałkańska – trzy Yamahy XT660

- MotoRmania

Dzień jedenasty – 10.07 – wtorek – Czarnogóra

Rano leniwa pobudka, każdego coś boli i mamy mały kryzys, po śniadaniu decydujemy że zostajemy na kolejną noc się zregenerować. Flaw rozbija swój hamak między Jadzią, a słupem i cały dzień piwkujemy pod winnym baldachimem. W południe skoczyliśmy z Flawem po warzywa i zapas piwa, potem sałatkowy obiad i dalej piwkowanie.

Wieczorkiem wyszliśmy na mięsną kolację do knajpy „U Peji”, jak nigdy zamówiliśmy wszyscy troje to samo danie – specjalność Peji – Wojtek zrezygnował po dwóch kęsach, zaraz potem Flaw, a w połowie Herflick. Wojtek o mało nie puszcza pawia, a Herflick ma sraczkę przez całą noc. Kelner chciał nam nawet oddać napiwek.

Dzień dwunasty – 11.07 – środa – Chorwacja

Dubrownik jest miejscem wartym zobaczenia, klimatyczny zamek/stare miasto z knajpkami z przepysznymi owocami morza. Wieczorkiem wjazd do Trogiru, tu zwiedzanie już w pełnym rynsztunku motocyklowym. Wszędzie nas pozdrawiali i podziwiali, a jak ich uświadamialiśmy, że my nie przyjechaliśmy tu prosto z Polski tylko przez Słowację, Ukrainę, Rumunię, Bułgarię, Istambuł, Grecję, Albanię itd. to byli już w wielkim szoku!!Rano pożegnanie z właścicielem i wyjazd do Dubrownika. Po drodze płynęliśmy promem. Tam szybka zmiana stroju i zwiedzanie miasta, knajpek i kupowanie prezentów (oznaka zbliżania się końca wyprawy).

Wyjazd i poszukiwanie campingu. Po paru niepowodzeniach w końcu Wojtek znajduje ogromny, bardzo dobrze zaopatrzony camping w pobliżu. Jedziemy, warunki super, ale cena szok 55 euro za nas troje. W końcu Herflick utargował na 30Euro! Rano podczas płacenia okazało się, że gość mieszkał parę lat w Krakowie i stąd zniżka. Namiot rozbiliśmy nad samym morzem, ale w cieniu, wieczorem i rano.

Jak zwykle Herflick na zakupy, reszta odpowiedzialna za namiot. Wojtek rzucił propozycję by Herflick poszukał gdzieś ich miejscowego wina – kupił Aleksandra Macedońskiego – na cześć Wojtka i jego wjazdu do Macedonii.

Wino opróżniliśmy na skałach, obok siedzieli Litwini, pełni podziwu, że daliśmy rade takiej pojemności. My myśleliśmy, że to max 2l a to było 3l plus 6l browaru. Obudziliśmy się równie pijani jak poszliśmy spać.

Dzień 13 – 12.07 – czwartek – Chorawcja

Zapadła decyzja, że odwiedzamy w Biogradzie Na Moru kumpli Flawa, a właściwie od tego dnia „Nalewki”.

Więc do 13-tej kąpiele, jedzonko i trzeźwienie, a potem wyjazd. Flaw powiedział, że jego kumple pojechali gdzieś na rolkach i czekają na nas w centrum – nie wiedzieliśmy co o tym myśleć – trzech samotnych chłopów i to na rolkach!? Całe szczęście okazali się super ekipą- Łukasz, Szymek i Janek. Przywitali nas tak „szczerze”, że przed wieczornym wyjściem Wojtek z Herflickiem musieli zrobić sobie drzemkę! Potem kurs po plaży, obiad z owoców morza, piwko i znowu „powitanie” w apartamencie. Nocą kurs po chyba wszystkich knajpach w Biogradzie! Nalewka z Łukaszem chyba nawet nie wiedzieli, że wrócili do domu!

Dzień czternasty – 13.07 piątek – Chorwacja/Węgry

Rano trzeźwienie, śniadanko, pożegnanie i wyjazd serpentynami przez góry na Plitvickie Jeziora, dalej górami do Zagrzebia, potem Słowenia i Węgry – dotarliśmy do Csesztreg. Zrobiło się pochmurnie i trochę pokropiło. Zatrzymaliśmy się pod zakładową wiatą na rowery, zjedliśmy zupki oraz sałatkę z pomidora, papryki i półkilowej cebuli!

Znaleźliśmy camping w Zalalovie oddalony o 20 km, ale jak ruszyliśmy znowu zaczęło padać, więc podjechaliśmy pod miejscową knajpę i po dyskusji w nieznanym nam języku miejscowy boss pozwolił nam nocować w ośrodku treningowym piłki nożnej. Miła brunetka pilotowała nas tam samochodem – jezioro, łazienki i zabytkowy wigwam/skansen.

Tym razem odpuściliśmy rozbijanie namiotu i od razu ruszyliśmy w teren, pierwsza knajpka piwko, druga piwko i gulasz i powrót do pierwszej na piwko. Wracamy do ośrodka, znowu po dwa piwka, podsumowanie wyjazdu i łezka się w oku zakręciła… Potem lulu bo nazajutrz planowaliśmy najdłuższy trip wyprawy – ponad 800km do domu.

Dzień piętnasty – ostatni – 14.07 – powrót – Słowenia/Austria/Czechy/Polska

Rano pobudka, toaleta, śniadanko i kierunek dom. Trochę mieszały nam GPSy – każdy nastawił na swój dom. Jechaliśmy przez Węgry, Austrię, Czechy, Słowację znowu Czechy – tu stanęliśmy na obiad i pooglądaliśmy zabytkowe motocykle, samochody, a nawet autobusy – mieli akurat zlot oldtimerów.

Niestety dopadł nas po drodze deszcz który towarzyszył nam aż do Polski, ale już w miarę szybką trasą do Cieszyna. Herflick nawet myślał, że łamiemy przepisy, bo nie mamy winiet (jak się okazało po powrocie motocykle na czeskich autostradach nie muszą mieć winiet – winiety obowiązują jedynie dla pojazdów dwuśladowych, czyli 4 i więcej kołowych.)

Tankowanie w Cieszynie i do domu, w Katowicach pożegnanie z Flawem i już sami gierkówką do Tuszyna – tam następne pożegnanie i już samotnie każdy do domu.

Reasumując super wyprawa, idealnie dobrany skład, idealne zgranie na drodze w knajpie i zabawie! Spędziliśmy ze soba pełne wrażeń dwa tygodnie, zwiedziliśmy 15 krajów, popróbowaliśmy ichniejszej kuchni, podziwialiśmy zapierające dech w piersiach widoki. Była to wyprawa naszego życia.

Raport Wojtka:

Wyposażenie się sprawdziło, każde ma swoje zalety i wady. Ubiory każdego rodzaju – Flaw enduro czarny OK, Herflick super modeka OK, ja wszystko skóra, a od Słowacji spodnie jeans/moto – pociliśmy się wszyscy równo.

Moje spalanie z całej trasy 4,6l
Koszt paliwa przeliczony na złotówki 1500zł
Wydatki 1300zł
Opony
– tylna Haidenau K60 150/70/17 nowa 12mm zostało ponad 9,5mm na środku
– przednia Maxis Trakser 90/90/17 było 4mm jest ciut mniej ale jeszcze nie 3,5mm
Łańcuch nadal oryginalny i brakuje mu do przekroczenia normy 1mm.
Oliwiarka dała radę, minimalnie mniej w upały i +obrót deszcz/off .
Deflektor super sprawa zwłaszcza, że przejmuje większość owadów, a szyba w kasku czysta.
Box to jednak „ciężka” sprawa, wygodne, ale jak ściągnąłem tylko boxa, na plaży w Grecji (latanie po morzu) to jakby inne moto. Chodzi głównie o off, drifty, pochylanie.
Manetki Oxforda raczej nie używane – no przez góry w Chorwacji i ostatni dzień wieczorem, ale jak zwykle grzały OK.

Mamy nadzieję, że Was nie zanudziliśmy! 😛 Warto było!

Może ci się zainteresować

MotoRmania jest zaskakującym, lifestyle’owym portalem o tematyce motocyklowej. Podstawą publikacji są rzetelnie i niezależnie przeprowadzane testy motocykli, których dodatkową atrakcją jest inspirujący sposób prezentacji zdjęć. Kompetencja redakcji MotoRmanii została wyróżniona zaproszeniem do testów fabrycznych motocykli wyścigowych klasy Superbike, co błyskawicznie ugruntowało status magazynu jako najbardziej fachowego miesięcznika motocyklowego w Polsce. Nasz portal to długo oczekiwany powiew pasji i prawdziwie motocyklowego stylu życia!

©2010 – 2023 Wszystkie prawa zastrzeżone MotoRmania.com.pl