Kilka słów o tym, jak zrodził się pomysł na kontynuację wyścigów motocykli klasycznych w Polsce.
Tekst: Krzysztof Pańczak
Rok 2008, jesień. Jesień jak to jesień, liście lecą z drzew, mokro, ślisko, motocykle pochowane po garażach.. Przypadkiem w ręce wpada gazeta motocyklowa. Szybkie przekartkowanie i już pomięty egzemplarz miałem odkładać na sklepową półkę a tu… kurcze, zaskoczenie!! Na dwóch stronach wielka fotka wąsatego kolesia w orzeszku lecącego „na kolanie” zabytkową SHL M-04!! Szok!!
Do naszego jakże pięknego, lecz zacofanego motoryzacyjnie, kraju nieśmiało docierały wzmianki o klasycznym motosporcie. Pobieżne wzmianki o wyścigach na wyspie Man i niedalekich przecież Czechach pojawiały się raz na ruski rok… i nawet nie zachęcały do wybrania się na nie choćby w roli widza, także wypasiona fotorelacja o imprezie, która odbyła się na dodatek w Polsce była nie lada niespodzianką i z pewnością nie umknęła żadnemu fanowi zabytków.
Super Veteran, bo o nim tu mowa, odbywał się na Świętej Pamięci Torze Lublin od 2007 roku. Do tej pory był dość słabo rozreklamowany i jakoś o nim nie słyszeliśmy. Celem imprezy było pokazanie zabytków szerszej publice w ruchu, a kwestia współzawodnictwa czy też prawdziwego, ostrego (nie bójmy się użyć tego słowa) zapieprzania po winklach była sprawą powiedziałbym trzeciorzędną. Do czasu…
Wróćmy do wspomnianego artykułu. Po przeczytaniu jego wiedziałem, że na następnej edycji muszę tam być!! Chwila szperania w necie i już znałem regulamin i sprzęty, na których startowali przyszli konkurenci. Przygotowanie motocykla w moim przypadku nie było konieczne. Niewiele wcześniej zaimportowana MV Agusta 125 TRL była świetnie zachowana, wymagała jedynie przestawienia się na sportowo-angielski system zmiany biegów (z prawej strony i jedynka w górę). Na wszelki wypadek zmieniłem olej i skrzyknąłem ekipę na wyjazd. Ze Szczecina do Lublina nie jest blisko, zwłaszcza jadąc naszymi kochanymi drogami. Sprawny przejazd jest możliwy jedynie nocą, ale i tak zajęło nam to z 14 godzin. Na szczęście wiecznie radosna załoga zapewniała ubaw po pachy, a piękne widoki wschodniej Polski wynagradzały nieprzespaną noc za kółkiem. Na miejscu zabawa była przednia! Adrenalina sięgała zenitu mimo nieprzychylnej pogody i starych, trzydziestoletnich opon. Kibice (zwłaszcza przywiezieni z sobą) dopisali także było dla kogo walczyć i nawet niechcący udało się wygrać w swojej klasie 🙂 Miło..
Od tej pory impreza w Lublinie na stałe zagościła w naszym kalendarzu i przyjeżdżaliśmy na nią nawet dwa razy do roku robiąc sobie przy okazji urlop na zwiedzanie tego urokliwego zakątka Polski. Z czasem kibice stali się zawodnikami a impreza rosła w siłę… Już nie chodziło o pokazanie staruszków w ruchu – to już była ostra walka łokieć w łokieć.
Widząc głód tego typu imprez w naszym kraju postanowiliśmy zorganizować podobną gdzieś bliżej nas. Szczeciński tor gokartowy, nie był może szczytem naszych marzeń ale był jedynym obiektem w okolicy który pozwolono nam użyć. Na pierwszą edycję przyjechało ponad 30 maszyn z różnych zakątków kraju co tylko utwierdziło nas w tym że idziemy dobrą drogą. Kolejną edycję chcieliśmy zrobić z większą pompą.. wypuścić zawodników na ulicę tak jak to ma się w bardziej cywilizowanych krajach i tworzyć nową historię polskiego motosportu. Wybraliśmy piękną miejscowość nad Zalewem Szczecińskim, wytyczyliśmy świetną trasę lecz polityczne niesnaski pokrzyżowały nasze plany. Ratując rok przygotowań zmuszeni byliśmy ponownie zagościć na szczecińskim torze. Ekipy motocyklowe jakoś to zniosły, lecz profesjonalne załogi sidecarowe z Czech i Holandii nie mogły zbyt wiele pokazać na dość wąskim torze (nota bene to wciąż jedyne prawdziwe, sportowe sidecary które ścigały się kiedykolwiek w naszym kraju!!). Kolejne edycje udało się zorganizować wraz z Motoparkiem w Koszalinie, gdzie tor jest o wiele szerszy i dłuższy niż w Szczecinie. Ponadto ma świetny asfalt, solidne zaplecze socjalne i możliwość rozbicia się z obozowiskiem.
Mimo, że impreza lubelska siłą wyższą odeszła w niepamięć – odegrała znaczącą rolę w tworzeniu się kadry zawodniczej startującej profesjonalnie na zabytkach. Na niej nasiąkaliśmy tym sportem. To dzięki niej zbudowaliśmy nasze wyścigówki i zrobiliśmy międzynarodowe licencje zawodnicze. Gdyby nie ona – nigdy byśmy nie stanęli na podium w Czeskiej Tourist Trophy…
Także jeżeli również kochasz zabytki, rywalizację i motosport – musisz przyjechać na Veteran Cup , choćby popatrzeć! Uczestnicząc w nim czynnie może i zaczniesz niechcący karierę zawodniczą, która popchnie Cię w nieznane , odległe w tej chwili treny.
A jeżeli to Cię w ogóle nie ruszy , w co nie wierzę, to 10 km dalej jest Mielno. A tam plaże, kobiety i smażona ryba…
Zapraszamy do rejestracji: http://veterancup.pl/pobierz/zgloszenie.doc
Tegoroczna impreza Pod Honorowym Partonatem Marszałka Województwa Zachodniopomorskiego odbędzie się już po raz szósty.
Tym razem będziemy się wspólnie bawić dzięki wsparciu Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego: http://wzp.pl/, MotoParku -> http://motopark.pl/ oraz 21brothers -> http://21brothers.pl/21brothers.eu/strona_glowna.html