II Runda Wyścigowych Motocyklowych Mistrzostw Polski oraz Pucharu Polski w czeskim Moście już za nami. Kato Racing do Mostu wybrało się w okrojonym składzie.
Informacja prasowa
W klasie Rookie 600 wystartowali Paweł “Rinas” Przybylski oraz Maciej “Sikor” Sikora. Puchar Polski Rookie startował razem z pucharem Czech Open, tak więc w wyścigach sporo się działo – nowy tor, nowi konkurenci, sporo nauki… Oczywiście nie obyło się także bez problemów i dopinania na ostatnią chwilę ważnych spraw takich jak licencje czy kwestie logistyczne. Jak minął zawodnikom wyścigowy weekend w Czechach? Dowiecie się z ich relacji!
Sikor – Problemy zaczęły się już na samym początku, ponieważ licencje odebraliśmy w ostatniej chwili – dosłownie! W czwartek z rana jeszcze ich nie mieliśmy, a musieliśmy tego dnia wyjeżdżać. Okazało się, że dopiero tego dnia przyszła do warszawskiego PZM paczka od firmy drukującej licencje… akurat z naszymi licencjami. To całe zamieszanie opóźniło wyjazd o 2 godziny, ale najważniejsze, że mogliśmy wyruszyć będąc pewnym startu w zawodach.
Dojechaliśmy bez problemów. W piątek mieliśmy wolne treningi, cztery 30-minutowe sesje, których niestety nie udało się w pełni wykorzystać z powodu nagłego deszczu oraz wypadków innych zawodników na torze, które przerywały treningi. Most był dla mnie praktycznie nowym torem, wcześniej pojeździłem na nim jeden dzień, raptem 40 – 50 okrążeń.
Kwalifikacje były już w optymalnych, suchych warunkach. Pierwsze kwalifikacje w piątek były całkiem udane, byłem 6. (2 linia startowa) w klasyfikacji łączonej Czechów i Polaków (w sumie 22 zawodników, 9 z Polski) z czasem 1:48,4. W sobotę na drugich kwalifikacjach poprawiłem czas do 1:47,9, ale niestety konkurencja także i ostatecznie miałem 7. miejsce startowe (nawet lepiej, bo przy prawej stronie, a pierwszy zakręt po prostej to wolniutki prawy, będący częścią szykany).
Start w wyścigu poszedł bardzo dobrze, przed szykaną wyprzedziłem na hamowaniu kilku konkurentów. Miałem dobre tempo od początku, wszystko szło raczej po mojej myśli, nie licząc przestrzelenia hamowania na końcu prostej startowej, podczas wyprzedzania oraz zamieszania w trakcie dublowania wolniejszego zawodnika w ciasnej szykanie, gdzie oddałem dopiero co wywalczoną pozycję.
Znowu poprawiłem czas okrążenia, do 1:47,1. Dojechałem na metę 7., a jako Polak – 2. Dzięki temu awansowałem aż o 3 pozycje w klasyfikacji generalnej Pucharu Polski, będąc aktualnie na 2. miejscu.
Mam nadzieję, że kolejna runda także będzie udana i że utrzymam formę do końca sezonu.
Dziękuję firmie Schuberth (facebook.com/SchuberthPolska), która udostępniła dodatkowy kask SR1 na wypadek… wiadomo co się może na torze wydarzyć! 🙂
Rinas – Co tu dużo mówic – do Mostu jechałem nastawiony bojowo. Mimo że byliśmy tam całym zespołem tylko raz – na początku maja, i do tego z 2 wykupionych dni treningowych wykorzystać udało się tylko jeden – bardzo polubiłem ten tor. Wiadomo, nie mam na razie praktycznie żadnego doświadczenia z innymi obiektami niż ten w Przeźmierowie, gdyż jest to dopiero mój pierwszy sezon startów, niemniej – Most lubię zdecydowanie bardziej niż Poznań. Dodatkowo, w maju w Moście na mojej byłej, poczciwej k1-ce ( która poszła niedawno w dobre ręce 😉 ) oraz na naprawdę umęczonych po kilku treningach oponach – kręciłem czasy w okolicach 1:52; porównując to z zeszłorocznymi wynikami Rookie, nie wyglądało to źle,tym bardziej że wiedziałem, że sporo jest do urwania…
Pierwsze treningi wolne w piątek zacząłem od mocnego wejścia – już na pierwszej sesji, na pełnym baku paliwa pojechałem 1:49 poprawiając na wejściu czas z maja o 3 sekundy. Druga sesja treningowa niestety trwała tylko chwilę, przerwano ją z powodu mocnego wypadku. Trzecia sesja – jeszcze gorzej, po 1 kółku rozpadało się i nie zmieniałem już nawet kół na wet-y, za mało czasu… Czwarty trening postanowiłem odpocząć i wyjechać dopiero na pierwszą, popołudniową kalifikację.
Wyjechałem na nią na już trochę zużytych oponach, niemniej, byłem dobrej myśli. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, lap-timer kilka razy pokazał 1:47 i aż ciężko mi było w to uwierzyć, bo nie czułem żebym jechał strasznie szybko (oczywiście jak na moje możliwości, czołówka Alpe Adria w klasie Stock600 jedzie 1:41); niemniej zjechałem z toru. Ku mojemu zdziwieniu, czas jaki wykręciłem “oficjalnie” to 1:50 i zanim zacząłem się kłócić z cały światem i dochodzić sprawiedliwości, dokładnie przejrzałem czasy na lap-timerze… Otóż pokazywał on jedno kółko w czasie 1:47 a zaraz potem drugie – 0:03… cuda? Wcale nie, a 2 takie same bazy na murku! Dziwne, bo wcześniej przeszedłem wzdłuż całej prostej i taka jak moja była tylko jedna… Niemniej, dosyć podłamany, stwierdziłem że poprawię się w drugiej, sobotniej porannej kalifikacji. Tymczasem, dzięki pomocy Łukasza z Łodzi, udało się wyjąc mojego TTX-a i zanieść na serwis do Czeskiego TEAM-u który zarazem jest oficjalnym serwisantem Ohlinsa – a prowadzą to wszystko bardzo uprzejmi i konkretni panowie Halbich senior i Halbich junior, który rozstawia wszystkich po kątach w klasie SBK w Alpe Adria. Okazało się, że mój TTX od nowości (a ma 6 lat…) nie był rozbierany i serwisowany, a powinno się to robić minimum raz, a najlepiej 2 razy w sezonie! Tym samym, amortyzator najzwyczajniej w świecie nie pracował poprawnie… dodatkowo, miałem dużo za miękką sprężynę, która straciła też trochę swoich właściwości przez kilka lat, tak więc oprócz serwisu – zamontowaliśmy sztywniejszą sprężynę. Wszystkim życzę, aby na swojej drodze spotykali takich ludzi, jak ten Czeski team i serwis! Rzeczowość i jakość usług – na najwyższym poziomie… Dodatkowo, w sobotę rano, poprosiłem też o bazowe ustawienie zawieszenia “od zera” – dzięki czemu miałem nadzieję, że będzie mi się po pierwsze dużo lepiej jechać, a po drugie – opona zacznie zużywać się równomiernie i ładnie, a nie wyszarpywać kawałki gumy, jak to się ostatnio zdarzało… Żałuję że nie zrobiłem tego wcześniej, ale nie miałem za bardzo gdzie i kiedy, bo k8 mam dopiero od niedawna.
Drugą kalifikację mogę zatem powiedzieć, że jechałem na zupełnie nowym motocyklem. Teraz dopiero czuję, że on pracuje i mimo że i tak założyliśmy dosyć miękką sprężynę, wydaje mi się, że jest mega twardo! Cóż, muszę po prostu przyzwyczaić się do tego, że tak ma być i zacząć szybko jeździć! W drugiej kalifikacji zrobiłem niskie 1:49 i mimo że czułem, że 1:48 jest w zasięgu – zjechałem wcześnie, bo po pierwsze było dosyć ciasno i blokowali mnie wolniejsi zawodnicy, a po drugie – na tej samej oponie miałem zamiar pojechać wyścig.
Co do wyścigu – na który w sumie powinno się poświęcić najwięcej czasu, bo jest ukoronowaniem całego weekendu – cóż, nie poszedł on za dobrze. Startowałem z 11 miejsca na 22 pól startowych. Mimo dobrego startu, w szykanie bardzo mocno odpuściłem, bo wydawało mi się że jest tam za ciasno i spadłem na koniec stawki. Szybko zacząłem odrabiać, ale już na końcu pierwszego kółka czułem, że coś się dzieje z hamulcami… Drugie i trzecie kółko to już tylko połowa klamki – musiałem hamować dużo wcześniej, dodatkowo dołożyłem hamowanie tyłem i mocno silnikiem, inaczej nie dał bym rady zmieścić się w kilku zakrętach. Byłem wściekły, bo moja grupka, w której powinienem walczyć uciekała, a ja jechałem w dosyć wolnej grupie, ale nie wiele mogłem zrobić; 4 i 5 kółko to już tylko 1/3 hamulca, ale powiedziałem sobie, że dojadę ten wyścig. Hamowałem już po 50-100 metrów wcześniej, mimo to jechałem 1:50-1:51 i trzymałem się w tej wolniejszej grupce. Niestety, bodajże na 7 kółku na końcu prostej startowej przedni hebel stwierdził, że ma juz tego dosyć i nie zadziałał w ogóle. Cóż, nigdy aż tak mocno nie hamowałem tyłem, a kiedy już byłem bardzo blisko bandy z materacy, jechałem już na zablokowanym tyle i czarnej kresce. Nie jest łatwo wytracić prędkość z 250-260 km/h nawet, jeżeli hamuje się w Moscie przed znakiem 300 metrów na końcu prostej… Uderzyłem w bandę z materacy przy prędkości, którą ciężko mi oszacować – myślę że między 30 a 50 km/h i delikatnie się odbiłem, nawet się nie przewracając; upewniłem, czy wszystko OK i odjechałem od bandy, zacząłem sprawdzać ten cholerny hamulec, ale okazało się, że go poprostu nie ma – klamka fruwała sobie luzem, jak nie powiem brzydko co. Krótka decyzja – zjeżdżać, czy jechać dalej? Szybko policzyłem, że jest tylko 9 Polaków a więc nawet jeżeli dojadę ostatni, dowiozę punkty. Zapiąłem więc sobie trójeczkę i pozwalając grzecznie wszystkim mnie zdublować, dojechałem ostatni… Mam filmik z całego wyścigu dodatkowo z moimi przemyśleniami po zjeździe do depo, jednak ze względu na mój mało spokojny stan ducha po całej sytuacji i dużą ilość bluzgów, nie mogę go opublikować. Nooo, chyba że ktoś kto jest dobry w obróbce wideo i pomoże mi “wypikać” brzydkie słowa się zgłosi – wtedy, pomyślimy 🙂 A tak całkiem poważnie – byłem naprawdę załamany, miałem dobre tempo i praktycznie bez hamulców zrobiłem niskie 1:49 w wyścigu i jestem pewien, że 1:48 a może i nawet wysokie 1:47 było w moim zasięgu, co przy odrobinie szczęścia pozwoliłoby walczyć o podium wśród Polaków. Niemniej, załamanie dosyć szybko mi przeszło, stwierdziłem ponownie, że wyścigi to to, co kocham i nie jestem miękka faja, nie ma co płakać jak co niektórzy, że jest do kitu – trzeba się wziąć w garść i już nie mogę się doczekać kolejnej rundy! Najważniejsze, że nic mi się nie stało, no i wywiozłem cenne punkty; reszta, jak to mówią – to już drobiazg! Cenna lekcja odrobiona – to wyścigi motocyklowe, a nie warcaby czy bierki i tutaj – jak u Lipnickiej – “ wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń…” – a konkretniej – w moim wypadku, to marzeń żebym w końcu wlazł na to zakichane podium!
Oprócz relacji z rundy, Kato Racing może też się pochwalić zaangażowaniem w projekt kolejnych partnerów! Firma LEGATO-MOTOCYKLE (legato-motocykle.pl) będzie nas dalej wspierać w kwestii zaplecza technicznego oraz dostarczać sprzęt i biżuterię torową. Sikor już zdążył zamontować (ale na szczęście jeszcze nie testować) osłony na dekle R&G Racing, ponadto bez dodatkowych gąbek do baku otrzymanych w Moście, nie byłby możliwy pozytywny odbiór techniczny na zawodach. Rinas po ostatnich przygodach kombinuje, jaką by tu nową pompę hamulcową zamówić… Dziękujemy firmie LEGATO i liczymy na długą i owocną współpracę!
Dodatkowo, polska firma SHIMA (shima.pl) produkująca najwyższej klasy rękawice motocyklowe postanowiła wspierać ekipę Kato Racing. Następnym razem na torze, Rinas pojawi się więc już uzbrojony w nowe rękawice VRS-1. Jak się sprawdzą? Na pewno zdamy relację! Dziękujemy za wsparcie i pomoc w bezpiecznym śmiganiu po torze. “Jak się nie przewrócisz to się nie nauczysz” – mawiają, także bezpieczny ubiór to podstawa!
Dziękujemy także Automobilklubowi Królewskiemu (ak-krolewski.pl), który przyjął Kato Racing w swoje szeregi oraz firmie Latex (latexopony.pl), która sprawnie dostarczyła nam świeżutkie oponki Michelin Power Cup.
Co czeka nasz team w najbliższym czasie? Oprócz III Rundy łączonej z Mistrzostwami Alpe Adria, mamy zamiar przejechać się na Speed-Day’a, aby dalej trenować. W Przeźmierowie pod koniec lipca chcemy pojawić się w pełnej gotowości bojowej! Niemniej, wszystkich spragnionych wyścigowych wrażeń zapraszamy serdecznie na najbliższą rundę 27-28.07.2013. Widok najszybszych zawodników w Europie jest wart przejechania nawet całej Polski… Byliśmy w Moście, widzieliśmy Alpe Adria – zaręczamy, że nie będziecie żałować!
Do zobaczenia na torze, a tym czasem – śledźcie nasz profil na Facebooku (facebook.com/KatoRacing) oraz czytajcie MotoRmanię!