W ostatnich ośmiu wyścigach MotoGP zobaczyliśmy aż ośmiu różnych zwycięzców. Coś takiego w historii królewskiej klasy jeszcze nigdy się nie wydarzyło. Ale czy jest szansa, że niedzielne Grand Prix Aragonii przyniesie nam dziewiątego triumfatora?
Nie jest to wcale taką abstrakcją jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Tor Motorland Aragon widział już bowiem nie takie historie. W końcu dwa lata temu w połowie wyścigu MotoGP spadł tam deszcz, a próbujący uparcie dojechać do mety bez zmiany opon Marc Marquez zaliczył wywrotkę. Na podium stanęli więc zaskakująco Jorge Lorenzo oraz… Aleix Espargaro i Cal Crutchlow. Jak będzie tym razem?
Hiszpański tor ma w sobie wszystko. Kilka ostrych hamowań, sporo szybkich i długich łuków, zmiany poziomów oraz kilometrową prostą, na którą prowadzi bardzo wolna szykana. Teoretycznie więc każdy motocykl ma gdzie zyskać i gdzie stracić. Ducati będzie szybkie na długiej prostej, ale także trudne do opanowania w długi zakrętach. Honda zyska na hamowaniu, ale straci na wyjściu z szykany. Neutralna Yamaha zyska i straci najmniej, ale także będzie miała mocne (długie luki) i słabe (długa prosta) punkty. Suzuki i Aprilia to nieco większa niewiadoma, ale ten pierwszy motocykl także może być w ten weekend całkiem konkurencyjny.
Wygląda więc na to, że znów wszystko może się wydarzyć, choć jak zwykle wiele zależeć będzie także od opon i pogody, ale te odpowiedzi przyniesie dopiero pierwszy trening. Jedno jest pewne. Hiszpanie startują w ten weekend przed własnymi kibicami i będą mocno zmotywowani.
Szczególnie lider tabeli Marc Marquez, który podkreśla, że może pozwolić sobie na błąd i stratę punktów, bo Valentino Rossiego wyprzeda w generalce o 43 oczka. Rywale zawodnika Repsol Hondy tego komfortu nie mają, ale także dadzą z siebie wszystko. Zaskoczyć znów może Dani Pedrosa, który jest na fali po zwycięstwie w Misano, a w Aragonii także był w przeszłości szybki. Rok temu utarł tam nosa Rossiemu po zaciętej walce o drugie miejsce. Trzy lata temu tasował się z Marquezem o zwycięstwo, ale upadł po kontrowersyjnej kolizji, która odłączyła w jego Hondzie elektronikę.
Wewnętrzny pojedynek czeka także duet Movistar Yamahy. Obrońca tytułu Jorge Lorenzo jest wściekły za ostry, jego zdaniem zbyt ostry, atak Rossiego z Misano. Choć jest w swojej opinii odosobniony, to jednak z pewnością zrobi wszystko aby odegrać się na Włochu przed swoim przyszłorocznym odejściem do Ducati. To właśnie Lorenzo wygrywał tutaj przez dwa ostatnie lata, podczas gdy Rossi zaliczył dwa lata temu wywrotkę, po której wylądował na obserwacji w lokalnym szpitalu.
Groźni mogą być zawodnicy Ducati. To właśnie ta marka wygrała pierwsze Grand Prix Aragonii w 2010 roku, gdy na podium stanęli startujący Desmosedici Casey Stoner i Nicky Hayden. W ten weekend do walki wrócić zamierza wykluczony ostatnio – mocno dyskusyjnie – przez kontuzję kręgosłupa Andrea Iannone, podczas gdy zabłysnąć będzie chciał właśnie Dovi. Rywale są zgodni, jeśli ktoś zostanie faktycznie dziewiątym zwycięzcą, to właśnie Dovizioso, choć skreślać nie można chyba również braci Espargaro.
Niespodzianek może być jednak więcej, a to za sprawą właśnie wracającego do MotoGP Haydena. Mistrz świata z sezonu 2006, który obecnie ściga się w serii World Superbike, zastąpi na Hondzie kontuzjowanego zwycięzcę z Assen, Jacka Millera. Ależ to byłaby sensacja, gdyby zrobił to, co Troy Bayliss podczas gościnnych przenosin z WorldSBK do MotoGP w Walencji w 2006 roku. Australijczyk zostawił wówczas etatowych zawodników daleko z tyłu i w cuglach wygrał wyścig!
Niezależnie od tego co wydarzy się w MotoGP, korki od szampana mogą strzelić w niedzielę już w południe, bowiem w klasie Moto3 Brad Binder stanie przed szansą przypieczętowania tytułu już na cztery wyścigi przed końcem sezonu. W Moto2 tylko trzy punkty dzielą z kolei prowadzącego Johanna Zarco i startującego przed własną publicznością Alexa Rinsa. Będzie ciekawie!
Grand Prix Aragonii, czternasta z osiemnastu rund MotoGP, od piątku do niedzieli w Polsacie Sport News i na portalu polsatsport.pl.