Poniedziałek był w świecie MotoGP dniem prawdziwie sensacyjnych wiadomości i wydarzeń. Valentino Rossi i Dani Pedrosa podpisali podobno kontrakty z Suzuki, a Marc Marquez pochwalił się filmikiem, na którym wykręca backflipa…
Sęk w tym, że 28 grudnia to w Hiszpanii Dzień Świętych Niewiniątek. El Día de los Santos Inocentes to odpowiednik doskonale znanego w Polsce prima aprilis. Co roku więc właśnie tego dnia świat MotoGP, którego sercem jest właśnie Hiszpania, nabiera się na całą serię mniej lub bardziej wyszukanych żartów.
Tak było i wczoraj. Wiele osób uwierzyło w informację o podpisaniu przez Valentino Rossiego i Daniego Pedrosę kontraktów z Suzuki na sezon 2017, co teoretycznie wcale nie musi być traktowane jak historia wyciągnięta z kapelusza. Pedrosa rozmawiał w końcu z Suzuki już rok temu, ale japoński producent nie był w stanie sprostać jego wymaganiom finansowym (co ciekawe, wynoszącym mniej więcej tyle, ile jego upublicznione niedawno zobowiązania wobec hiszpańskiego fiskusa). Szefem zespołu Suzuki jest z kolei Davide Brivio, który przez lata pracował właśnie z Rossim. Najpierw ściągając go do ekipy Yamahy jako jej szef, a następnie zostając osobistym managerem „Doktora” po jego dołączeniu do Ducati. Tak czy inaczej szanse trafienia tych dwóch zawodników do ekipy z Hamamanstu są raczej niewielkie.
Jeszcze dalej z swoim świątecznym żarcie poszedł dwukrotny mistrz MotoGP Marc Marquez. Zawodnik Repsol Hondy jest wielkim fanem dirt tracku i motocrossu, ale nikt nie podejrzewał go chyba o zamiłowanie do freestyle motocrossu. Tymczasem Marquez wrzucił wczoraj na swój oficjalny kanał YouTube filmik, na którym wykonuje w powietrzu obrót o 360 stopni, czyli jedną z najsłynniejszych chyba figur FMX, backflipa. Dzień później Hiszpan podzielił się kolejnym filmem, tym razem dokumentującym proces kręcenia tego pierwszego. I wszystko było już jasne. Mistrz MotoGP owszem na moment wjechał na rampę, ale zeskoczył z niej bokiem i schował się za górką, na której chwilę później po backflipie wylądował jego dubler. Resztą zajęli się montażyści, podczas gdy Marc okazał się (zdaniem niektórych, kolejny raz w tym roku) świetnym aktorem.
Żarty żartami, ale nie można oprzeć się wrażeniu, że Marquez i Rossi mają za sobą nie tyle dzień, co kilka tygodni Świętych Niewiniątek, co w końcu rzuciło mocny cień na tegoroczną rywalizację w MotoGP. Jak bardzo znamienne jest w tym wszystkim wczorajsze milczenie tegorocznego mistrza, Jorge Lorenzo…