Na liście stu najlepiej zarabiających sportowców 2019 roku zabrakło motocyklistów MotoGP, ale nie jest to chyba specjalną niespodzianką, prawda?
Listę Forbesa otwiera argentyński piłkarz Lionel Messi w zarobkami na poziomie 127 milionów dolarów (92 z kontraktu i 35 z bonusów i reklam), a zamyka krykiecista Virat Kohli z wynikiem 25 milionów dolarów (zaledwie cztery miliony z kontraktu i aż 21 milionów z bonusów i reklam). To próg dwukrotnie wyższy niż zarobki mistrza MotoGP, Marca Marqueza, który podobno za rok startów otrzymuje od Hondy ok. 13 milionów Euro, czyli nieco ponad 13 milionów dolarów.
Jak widać, nawet z premiami za zwycięstwa i tytuł, a także pewnie kilkoma milionami Euro przychodu z reklam, to nadal za mało, aby znaleźć się w rankingu, w którym świat motorsportu reprezentują tylko dwaj kierowcy Formuły 1. Lewis Hamilton zajął w nim 13. miejsce z dochodem wynoszącym 55 mln dolarów, a Sebastian Vettel 30. pozycję z wynikiem 40,3 mln.
Marquez i tak jest w tej chwili najlepiej opłacanym motocyklistą w stawce MotoGP. Większość zawodników fabrycznych może liczyć na wynagrodzenia rzędu kilku milionów Euro, podczas gdy prywatni… czasami sami muszą wnosić do zespołu budżet. W ostatnich latach w przypadku Karela Abrahama czy Xaviera Simeona przekraczał on podobno milion Euro.
Bardzo często po kilkaset tysięcy Euro płacić musi zespołom wielu zawodników Moto3 czy Moto2. Z jednej strony to bardzo dużo. Z drugiej, gdyby rywalizowali na czterech kołach, z takim budżetem nie mieliby czego szukać w ścigających się przy F1 Formule 3 i Formule 2, gdzie zespoły oczekują od zawodników odpowiednio średnio miliona i dwóch milionów Euro rocznie!
Krótko mówiąc, tak, wyścigi motocyklowe nie dość, że nie są tanie, to jeszcze nie otwierają drzwi do rankingu najlepiej zarabiających sportowców. Z drugiej strony, nie są tak drogie jak inne sporty motorowe, a jednocześnie naszym zdaniem dają kibicom dużo więcej emocji niż wszystkie inne sporty razem wzięte.
Pełną listę Forbesa znajdziecie TUTAJ.