Można go kochać lub nienawidzić i faktycznie ma tyle samo fanów, co wrogów, ale czy im się to podoba czy nie, Andrea Innone jest coraz bliżej swojego wymarzonego, pierwszego podium w MotoGP.
Ci, którzy za nim nie przepadają, mogą powiedzieć, że to arogancki, rozpieszczony synuś bogatego ojca i faktycznie jest w tym trochę prawdy. Niewielu 25-latków, czy nawet jego rywali z MotoGP, dojeżdża do pracy Lamborghini Gallardo w najbardziej wypasionej wersji Superleggera. Młody Włoch potrafi też zachować się „nietypowo”.
Dziwny gość…
Jak wtedy, kiedy w 2009 roku po zabraniu z toru w Misano Pola Espargaro, najpierw niemal pobił go na poboczu, a następnie naubliżał podczas rozmowy z włoską telewizją, sprawiając, że jego ekipę opuścili wówczas niemal wszyscy sponsorzy. W wywiadzie udzielonym niedawno brytyjskiemu kwartalnikowi MCN Sport powiedział z kolei, że w ramach treningu czasami ćwiczy na siłowni, a czasami „rucha”.
Nie da się ukryć, że Andrea Iannone ma w sobie coś z typowej, włoskiej divy – zresztą zobaczcie jego fotki na instagramie – i jest zupełnym przeciwieństwem swojego skromnego, nowego kolegi z fabrycznej ekipy Ducati, Andrei Dovizioso. Jednocześnie nie da się też ukryć, że ten rozpieszczony gówniarz jest również piekielnie szybki, więc może ma po prostu prawo zachować się od czasu do czasu nieco niestereotypowo?
Zaczynał od klasy 125, gdzie przez cztery sezony nie pokazał niczego specjalnego, sięgając po zaledwie jedną wygraną. Wtedy, w roku 2009, nastąpił przełom. Iannone wygrał trzy wyścigi i dwa razy ruszał z pole position, gdyby nie incydent z Misano, po którym do końca roku był już tylko cieniem samego siebie, być może finiszowałby wyżej, niż na siódmym miejscu w tabeli.
Brylował za to w Moto2, wszystkie trzy sezony kończąc na trzecim miejscu w tabeli i łącznie aż 19 razy stając na podium. Gdyby nie niszczył tak opon w pierwszym z nich, a w dwóch kolejnych nie trafił na Marca Marqueza, być może dzisiaj miałby już na swoim koncie mistrzowski tytuł.
… ale szybki zawodnik!
Tak czy inaczej nie zamierzał tracić więcej czasu w pośredniej kategorii i po kilku testach bez wahania przyjął ofertę ekipy Pramac Ducati. Rok temu zbierał doświadczenie. W tym sezonie potrafił już solidnie zaimponować. W Brnie o włos rozminął się z pole position. Trzy razy finiszował za to na piątym miejscu, a momentami bił się nawet o podium. Niestety, po drodze popełniał zupełnie niepotrzebne błędy, które włoscy dziennikarze nazwali nawet „Iannonatami”. Jak wtedy, kiedy wyjechał poza tor walcząc o prowadzenie w Aragonii.
Z jednej strony jeździł w satelickiej ekipie Pramac, ale z drugiej od początku dysponował fabrycznym kontraktem z Ducati, a w tym roku wsparciem technicznym znacznie lepszym niż Cal Crutchlow. Iannone był praktycznie fabrycznym zawodnikiem i od połowy sezonu 2014, podobnie jak Dovizioso, korzystał z nowego modelu Desmosedici GP14.2. Tak miało być również w przyszłym roku, ale kiedy Crutchlow postanowił ewakuować się do LCR Hondy, Włocha awansowano na jego miejsce.
Dziesiąta pozycja w tegorocznej klasyfikacji generalnej może nie brzmi zbyt imponująco, ale obraz zmienia się, kiedy weźmiemy pod uwagę brak doświadczenia i kiepski, nerwowy i podsterowny motocykl, jakiego dosiadał. Jest szansa, że nowa, przygotowana przez Gigiego Dall’Ignę maszyna zmieni sytuację w sezonie 2015. Dovizioso z pewnością ustawi Iannone poprzeczkę bardzo wysoko, ale ciekawie będzie śledzić jego postępy i próby wskoczenia na podium.
Miałem okazję kilka razy pogadać w tym roku z Iannone podczas briefingów w trakcie weekendu Grand Prix i nie mogę powiedzieć o nim złego słowa, choć z drugiej strony po prostu nie znam go wystarczająco dobrze. Zrobiliśmy też w tym sezonie jeden, bardzo krótki wywiadzik, który gdzieś mi się zapodział i dzielę się nim z Wami dopiero teraz.
Rozmowa jest jednak bardzo „na czasie”, a poza tym tych kilka minut w namiocie Pramac Ducati było bardzo ciekawym doświadczeniem. Z jednej strony udzielanie wywiadów w języku angielskim wciąż nieco paraliżuje Włocha, który czasami starał się być wyluzowany i zabawny, ale kiedy miał już dość, wyraźnie przerwał tekstem „coś długi ten wywiad”, choć później cierpliwie dotrwał do końca. Można powiedzieć, typowy Iannone.
Muszę przyznać, że Andrea bardzo przypomina mi Jorge Lorenzo z początku kariery. Syn bardzo wymagającego ojca, który nie do końca potrafi odnaleźć się w trochę innym niż lokalne podwórko świecie międzynarodowych wyścigów i nie wie, jaką postawę przyjąć. Agresywnego buldoga, czy pokornego ratlerka? Znalezienie złotego środka zajmuje trochę czasu, choć wystarczy po prostu być sobą. Młodzi ludzie czasami potrzebują czasu, aby odnaleźć swoje prawidziwe „ja” i chyba faktycznie Iannone wciąż jest w połowie tej drogi, choć możliwe, że jest po prostu zwykłym dupkiem. Szybkim dupkiem, bo na torze swoje prawdziwe „ja” dawno już odnalazł i to jest chyba dla nas najważniejsze.
Ogień i woda, „Maniac Joe” i „Dovi”, niemiecki porządek Audi i włoski luz Ducati. W garażu czerwonych będzie w przyszłym roku bardzo ciekawie. Oby tylko w parze za iskrami poszły wyniki…
A tymczasem pięć minut z Andreą Iannone z drugiej połowy tego sezonu:
Andrea, to twój drugi sezon w MotoGP. Co było największym wyzwaniem?
Andrea Iannone: MotoGP to bardzo trudna klasa, ponieważ wszyscy moi rywale to najlepsi zawodnicy na świecie. Zadanie nie jest więc łatwe, ale w każdym wyścigu daję z siebie wszystko. Zrobiłem w tym sezonie postępy jeśli chodzi o moje wyniki w porównaniu do ubiegłorocznego debiutu, ale nie było to łatwe, ponieważ Ducati to dość trudny motocykl. Pracowaliśmy razem z ekipą nad poprawą maszyny i w sezonie 2015 powinno nam pójść lepiej.
Dovizioso i Crutchlow cały czas narzekali w tym roku na podsterowność i nerwowy silnik. Jak było w twoim przypadku?
Miałem takie same problemy jak zawodnicy fabryczni, ale zawsze dawałem z siebie wszystko. Motocykl nie jest łatwy w opanowaniu, szczególnie silnik, ale nie myślę o tym w kategoriach „chcę łatwiejszego silnika czy motocykla”. Mam to co mam i muszę na tym walczyć o jak najlepsze wyniki. W przyszłym roku będzie jednak lepiej i bardzo mnie to cieszy.
Miałeś wgląd a telemetrię Doviego i Cala. Czym różnią się wasze style jazdy?
W tym roku nie patrzyłem na dane Cala i Doviego. Rok temu tak, wielokrotnie porównywałem swoje dane z zapisami Doviego i Nicky’ego Haydena. Nicky miał jednak inny styl jazdy, bardzo skomplikowany, a Dovi podobny do mojego. Dovi jest trochę wolniejszy ode mnie w środku zakrętu, ale lepiej przyspiesza na wyjściach. Pracowałem na tym i poprawiłem to.
Przechodzisz do ekipy fabrycznej choć miałeś zostać w Pramacu. Jesteś zaskoczony?
Jestem bardzo szczęśliwy. Początkowo miałem zostać w Pramacu jako fabryczny zawodnik Ducati, co nie było wcale złym pomysłem. Później Cal postanowił jednak przejść do Hondy, a ja mogłem dołączyć do fabrycznego zespołu. To spełnienie moich marzeń. Bardzo się z tego powodu cieszę.
Jakie są twoje cele na sezon 2015?
Moim celem jest podium, ale priorytetem jest ciągła poprawa wyników.