Po tym, jak po serii dziesięciu zwycięstw z rzędu Marc Marquez ukończył ostatni wyścig MotoGP poza podium, w niedzielę broniący tytułu Hiszpan szykuje nie lada rewanż podczas dwunastej rundy motocyklowych mistrzostw świata na brytyjskim torze Silverstone.
Ostatnie zmagania w Brnie Marquez zakończył zaskakująco dopiero na czwartej pozycji. Poniedziałkowe testy po wyścigu potwierdziły, że za problemami z brakiem przyczepności na wyjściach z zakrętów stała wadliwa tylna opona. Ten sam problem miał w Czechach również Brytyjczyk Bradley Smith. „W poniedziałek wyjechałem na tor na takich samych ustawieniach, a jedyne co zmieniliśmy, to tylną oponę – powiedział 21-letni Hiszpan, choć w typowym dla siebie, pokornym stylu, nie zamierzał winić dostawcy ogumienia. – Od razu miałem dobre tempo i wiedziałem, że wszystko wróciło do normy.”
Choć przyznał, że koniec zwycięskiej serii oznacza dla niego również koniec medialnego szumu, Marquez nie zamierza zwalniać. W niedzielę stoczy z rywalami kolejny pojedynek, tym razem na słynnym, brytyjskim torze Silverstone. Tam również karty rozdawać może w ten weekend dostawca ogumienia.
O ile Marquez w piątek zdominował dwie pierwsze sesje treningowe, zostawiając rywali daleko z tyłu, o tyle potężne problemy miał ubiegłoroczny zwycięzca Grand Prix Wielkiej Brytanii, Jorge Lorenzo. Zawodnik Yamahy wrócił już do formy po fatalnym początku sezonu i trzy ostatnie wyścigi kończył na podium. Jego szanse na finisz w czołówce w niedzielę są jednak póki co marne.
Blisko sześciokilometrowy, najdłuższy w kalendarzu MotoGP, tor Silverstone ma opinię bezlitosnego dla ogumienia. W ostatnich latach problemy miała tutaj nie tylko firma Bridgestone, ale również włoska marka Pirelli podczas ubiegłorocznego wyścigu Formuły 1. Z tego powodu Japończycy postanowili wysłać do Wielkiej Brytanii takie same opony, na jakich motocykliści startowali w trzech pierwszych wyścigach tego sezonu. Wykorzystują one dodatkową warstwę odpornej na temperaturę gumy, co poprawia ich wytrzymałość, ale ogranicza przyczepność w pełnym złożeniu.
Lorenzo zorientował się, że takie właśnie opony otrzymał na ten weekend dopiero, kiedy pokonał w piątek rano pierwsze okrążenia na torze Silverstone. Szybkie konsultacje z technikiem Bridgestone’a w garażu Yamahy nie zostawiły złudzeń. Lorenzo spodziewa się wyjątkowo trudnego weekendu i jak sam podkreśla, nie jest w stanie nic zrobić z całkowitym brakiem przyczepności, na jaki narzekał w piątek. Wyjątkowo sfrustrowany i wściekły, 27-latek z Majorki zakończył pierwsze treningi na jedenastej pozycji, ze stratą aż sekundy i trzech dziesiątych do Marqueza.
W niewiele lepszej sytuacji jest zespołowy kolega trzykrotnego triumfatora Grand Prix Wielkiej Brytanii na torze Silverstone, Valentino Rossi. Włoch, który podczas czterech wizyt tutaj nigdy nie stanął na podium, walczy z brakiem wyczucia przodu swojej Yamahy. „Doktor” jeździ w nieco innym stylu niż Lorenzo i nie spędza aż tyle czasu w głębokich złożeniach, stąd jego problemy z nowymi/starymi tylnymi oponami Bridgestone były w piątek dużo mniejsze. 35-latek nie może jednak dogadać się z przodem maszyny. Tym bardziej, że asfalt na Silverstone jest bardzo nierówny, mało przyczepny, a do tego zimny z powodu niskich temperatur i silnego wiatru. Po pierwszych treningach Rossi jest dopiero trzynasty i traci do Marqueza blisko dwie sekundy!
Kto więc w niedzielę może okazać się największych zagrożeniem dla obrońcy mistrzowskiego tytułu? Niestety, przynajmniej póki co wygląda na to, że nie będzie to również zwycięzca ostatniego wyścigu w Czechach, Dani Pedrosa. Zespołowy kolega Marqueza także miał w piątek ogromne problemy z brakiem przyczepności, podobnie jak trzy tygodnie temu na torze Indianapolis. Po dwóch pierwszych treningach filigranowy Dani jest dopiero dziewiąty, a jego gabaryty z pewnością nie ułatwią mu dociążenia opon na mało przyczepnym torze, chyba, że wzrośnie temperatura asfaltu.
Wszystko to może sprawić, że w niedzielę na podium czekają nas dwie niespodzianki. W piątek bardzo szybki był Niemiec Stefan Bradl na Hondzie oraz Włoch Andrea Dovizioso na Ducati. Obaj podkreślają jednak, że muszą popracować nad tempem na długim dystansie i nad jazdą na zużytych oponach. Jeśli tego nie zrobią, pod koniec wyścigu mimo wszystko dopaść ich mogą etatowi faworyci.
Czarnym koniem może okazać się Bradley Smith, który po przedłużeniu umowy z zespołem Monster Yamaha Tech 3 wystartuje w niedzielę przed własną publicznością. Po pierwszych treningach Brytyjczyk jest póki co czwarty, choć do Marqueza traci blisko sekundę i nic nie wskazuje na to, aby ktokolwiek był w stanie pokonać obrońcę tytułu w walce o kolejne zwycięstwo.
To jednak nie koniec niespodzianek. Piąty był w pierwszych treningach Kolumbijczyk Yonny Hernandez na Ducati, zaś szósty Scott Redding na produkcyjnej Hondzie. Obaj chcą w sobotę awansować bezpośrednio do drugiej części czasówki, a zadanie może ułatwić im pogoda. Jeśli podczas trzeciej sesji treningowej będzie mokro, w Q1 po raz pierwszy zobaczymy Rossiego i Lorenzo, a także Pola Espargaro. Kwalifikacje zapowiadają się więc równie ciekawie i nieprzewidywalnie co sam wyścig.
Ten w niedzielę o standardowej porze, czyli czternastej polskiego czasu. Z uwagi na godzinną różnicę czasu pomiędzy Wielką Brytanią a resztą Europy, rozkład jazdy w ten weekend wygląda jednak nieco inaczej. W sobotę wszystko odbędzie się o godzinę później w porównaniu do typowej europejskiej rundy. W niedzielę rozgrzewki ruszą dopiero o dziesiątej rano. Wyścigi Moto2 i MotoGP bez zmian, o 12:20 i 14:00, ale Moto3 dopiero na koniec dnia, o 15:30. Wszystkie sesje na żywo w Polsacie Sport News.