W drugiej części podsumowania sezonu MotoGP przyglądamy się zawodnikom, którzy aspirowali do okazjonalnej przynajmniej walki o miejsca w pierwszej dziesiątce, ale ostatecznie zakończyli tegoroczne zmagania poza nią. Rzucamy także okiem na mniejszą klasę Moto2.
Zawodnicy
Michele Pirro
miejsce w tabeli: 19
punkty: 18
Po debiutanckim sezonie w MotoGP na FTR Hondzie w barwach ekipy Fausto Gresiniego w 2012 roku, Michele Pirro podjął jak najbardziej słuszną decyzję i rok temu został kierowcą testowym Ducati. Pierwotny plan zakładał trzy starty z dzikimi kartami, podczas których miał rozwijać Desmosedici. Ostatecznie wystartował jednak w aż dziesięciu wyścigach, zastępując walczącego z kontuzją barku Bena Spiesa.
W tym roku Pirro również często pojawiał się na torze, zaliczając aż sześć Grand Prix; cztery z nich kończył w punktach, a w Walencji wskoczył nawet do pierwszej dziesiątki, finiszując na dziewiątym miejscu. Nie miał łatwego zadania, bo startując tylko okazyjnie z pewnością brakowało mu trochę rytmu i tempa, ale spisał się na tyle solidne, że Aprilia próbowała nawet ściągnąć go do swojego projektu MotoGP.
Sezon zakończył niestety pechowo, nabawiając się niegroźnej kontuzji ręki podczas testów po ostatnim wyścigu. W przyszłym roku z pewnością znów będzie wykonywał dla Ducati „brudną robotę”. Nie spodziewajcie się fajerwerków, ale ze swojej roli Pirro wywiązuje się jak najbardziej przyzwoicie. Włoch nie ma wygrywać wyścigów, tylko jeździć powtarzalnie i na tyle szybko, aby zbierane przez niego dane były miarodajne. Na otarcie łez wystartuje także na Panigale w pełnym cyklu mistrzostw Włoch.
Zobacz też:
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 1
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 2 (tutaj jesteś)
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 3
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 4
Hector Barbera
miejsce w tabeli: 18
punkty: 26
Przed końcówką tego sezonu Barbera w mediach brylował głównie z powodu swoich wybryków poza torem, niż spektakularnych akcji wyścigowych. Po zamieszaniu z jazdą po alkoholu i awanturze z byłą dziewczyną, sympatyczny choć wybuchwy Hiszpan popadł nieco w niełaskę. Syn hotelarzy z Dos Aquas trafił do ekipy Avintia i rok temu zajął w jej barwach szesnaste miejsce, sięgając po 35 punktów.
W tym sezonie było jeszcze gorzej. Tylko 26 oczek, z czego zaledwie dwa wywalczone na Kawasaki, w którym ramę FTR zastąpiono starym podwoziem z modelu ZX-RR. „Barberix” był cieniem samego siebie, bez wsparcia Kawasaki i Showy radząc sobie tylko nieznacznie lepiej niż debiutujący w MotoGP Mike di Meglio. Hiszpan narzekał na sfrustrowanie i brak motywacji, ale kiedy w Aragonii przesiadł się na Ducati Desmosedici GP13 z elektroniką Open, wyraźnie dostał wiatru w żagle.
21. pole startowe z trzech wcześniejszych rund zamienił w Aragonii na dwunastą lokatę, choć korzystał przez weekend z tylko jednego motocykla, który na dodatek doszczętnie spłonął po awarii w treningu wolnym (niektórzy nazywali go nawet od tego czasu Hectorem Barbeque). Jakby tego było mało, niedzielny wyścig upłynął pod znakiem kapryśnej pogody, deszczu i zmiany motocyklu. Posiadając tylko jedną maszynę, Barbera musiał zmienić koła. Zamiast trzydziestu sekund, jego pit-stop trwał trzy minuty. Tym razem nie zdobył punktów, ale cztery kolejne, ostatnie wyścigi, to już zupełnie inna historia. W Australii był piąty, a w Malezji dziewiąty. Wszystko to mimo walki o zgranie Desmosedici z elektroniką Open.
Na Ducati agresywnie jeżdżący Barbera wyraźnie odżył, pokazując, że w sezonie 2015 może mocno naciskać na pięty Yonny’emu Hernandezowi i Danilo Petrucciemu. To szybki i utalentowany zawodnik, którego wielu lubi za kontrowersyjną aurę „złego chłopca o dziecięcym uśmiechu”. 28-latek udowodnił końcówką sezonu, że zasługuje na kolejną szansę w MotoGP.
Karel Abraham
miejsce w tabeli: 17
punkty: 33
24-latek z Brna rozpoczynał swój czwarty sezon w MotoGP wciąż odczuwając skutki poważnej kontuzji barku, jakiej rok temu nabawił się na torze Indianaplis. Zmusiła ona Czecha to przedwczesnego zakończenia sezonu 2013 i poddania się skomplikowanej operacji. „Abaja” jeździł równo i powtarzalnie, do Grand Prix Aragonii wszystkie, poza dwoma, wyścigi kończąc w punktowanej piętnastce.
Był co prawda wyraźnie wolniejszy od trzech pozostałych zawodników dosiadających produkcyjnych Hond, ale pokazywało to także jego miejsce w szeregu i różnicę klas pomiędzy synem szefa toru w Brnie, a takimi byłymi mistrzami jak Nicky Hayden czy Hiroshi Aoyama.
Abraham ani razu nie wskoczył do pierwszej dziesiątki, czy też do Q2 w kwalifikacjach, co trzem wspomnianym rywalom zdarzyło się ładnych kilka razy. Zamiast tego końcówka sezonu Czecha upłynęła pod znakiem potężnych frustracji, problemów z hamulcami i ostatecznie zaskakującej zmiany ich dostawcy z Brembo na Nissin. Z pięciu ostatnich wyścigów Abraham ukończył tylko jeden i to poza punktami. Po wszystkim przyznał, że fatalny finisz był też po części jego winą. Hamowanie z wykorzystaniem tarcz z włókna węglowego nigdy nie było jego mocną stroną.
Nawet kontuzja Nicky’ego Haydena, w efekcie której Amerykanin opuścił cztery wyścigi, nie pomogła czeskiemu absolwentowi prawa przeskoczyć go w tabeli. Z drugiej strony i tak wyżej w generalce już by nie awansował. Sezon przeciętny – chciałoby się powiedzieć; jak i sam zawodnik, ale z drugiej strony, jak mawia przysłowie, kto bogatemu zabroni? A już bez złośliwości, zarówno Karelowi, jak i jego ekipie, nie można odmówić ciężkiej pracy. Oby wkrótce przyniosła efekty.
Nicky Hayden
miejsce w tabeli: 16
punkty: 47
Mistrz świata z sezonu 2006 przesiadł się na produkcyjną Hondę po pięciu latach na fabrycznym Ducati, ale po pierwszych testach na nowej maszynie czuł się „zdemoralizowany” kompletnym brakiem mocy. Później nie było wcale lepiej. W Katarze na identycznym motocyklu pokonał go debiutant, Scott Redding. „Kentucky Kid” walczył do tego z kontuzją prawego nadgarstka, jakiej bawił się podczas zbiorowej kraksy po starcie kończącego sezon 2011 wyścigu w Walencji. Opuchlizna i ból spowolniły zawodnika z Owensboro w pierwszej połowie sezonu, a ostatecznie zmusiły do poddania się operacji i opuszczenia czterech wyścigów.
Choć wówczas plotkowano nawet o zakończeniu kariery, Hayden szybko wrócił do zdrowia, a jego ręka do coraz większej sprawności. Mimo kontuzji w pierwszej połowie sezonu zazwyczaj był nieznacznie szybszy od zespołowego kolegi, Hiroshi Aoyamy, więc kto wie, gdyby był sprawny, może byłby w stanie powalczyć z Calem Crutchlowem o trzynaste miejsce w tabeli. Jego celem na sezon 2015 będzie z pewnością walka o tytuł najszybszego kierowcy klasy Open i próba zbliżenia się do pierwszej dwunastki.
Hayden został także ostatnim Amerykaninem w mistrzostwach świata, dlatego będzie pod presją. Przegrany pojedynek ze Scottem Reddingiem w pierwszym wyścigu w Katarze może sugerować, że młode pokolenie zaczyna zostawiać 33-latka w tyle, ale rywale na produkcyjnych Hondach; Abraham i debiutanci Eugene Laverty oraz Jack Miller, nie powinni być dla zdrowego Haydena zagrożeniem. Chyba…
Yonny Hernandez
miejsce w tabeli: 15
punkty: 53
W sumie Yonny Hernandez zaliczył na Ducati Desmosedici w specyfikacji GP13 całkiem przyzwoity sezon, punktował w dwunastu z osiemnastu wyścigów, z czego trzy razy finiszował w pierwszej dziesiątce, a do tego trzy razy awansował do Q2. Pomógł mu w tym oczywiście fakt holowania się za szybszymi zawodnikami i czasami nieco komiczne wyczekiwanie na nich przed boksem. Życiówkę w wyścigu w Malezji, siódme miejsce, wywalczył już jednak na własny rachunek i to po bardzo solidnej, imponującej jeździe.
Biorąc pod uwagę jego niewielkie doświadczenie, Kolumbijczyk robi postępy i po tym sezonie nie jest już tylko niszczącym opony i płacącym za swoje starty gościem, który karierę zawdzięcza tylko odpowiedniemu pochodzeniu. Jeszcze do niedawna bezmyślnie „zajeżdżał” ogumienie, ale uspokoił swój styl jazdy i przyniosło to efekty. Do Cala Crutchlowa zabrakło mu tylko 21 oczek i choć obrona piętnastej pozycji w tabeli nie będzie łatwa w obliczu lepszego tempa produkcyjnych Hond, w wariancie optymistycznym w przyszłym roku Hernandez może celować nawet w dwunastą lokatę.
Hiroshi Aoyama
miejsce w tabeli: 14
punkty: 68
Wzór do naśladowania. Choć nigdy nie mógł odnaleźć się na motocyklach czterosuwowych, ostatni mistrz klasy 250 ukończył w tym roku wszystkie wyścigi, w tego aż trzy w pierwszej dziesiątce i tylko raz bez punktów. Co prawda w pierwszej połowie sezonu nie był szybszy niż kontuzjowany Nicky Hayden, a w drugiej pokonywał go tylko o włos, ale brak spektakularności nadrabiał powtarzalnością.
Nie ma się co oszukiwać. Od kilku lat Aoyama jeździł w MotoGP głównie dzięki wsparciu Hondy i potrzebie posiadania w stawce Japończyka. Owszem, jeździł regularnie, ale pokonanie kontuzjowanego team-partnera trudno nazwać sukcesem, a już przegranie z debiutującym w królewskiej klasie Scottem Reddingiem to już dla takiego weterana porażka. Niepotrzebny był także drobny incydent z Motegi, gdzie po wypadku popchnął pomagającego mu wirażowego, za co otrzymał punkt karny.
Choć to sympatyczny zawodnik, to jednak dobrze, że zwalnia miejsce w MotoGP młodszym, a sam obejmuje zasłużoną posadę kierowcy testowego HRC.
Cal Crutchlow
miejsce w tabeli: 13
punkty: 74
Decyzja o odejściu z ekipy Monster Yamaha Tech 3 i przejściu do Ducati wydawała się szaleństwem, ale w obliczu braku miejsca do manewrowania w szeregach Yamahy nie był to tylko zwykły skok na kasę. Cal Crutchlow po prostu nie miał wyjścia, a jednocześnie chciał zostać zawodnikiem fabrycznym. Marzenia się spełniają, ale nie zawsze ich rzeczywistość jest taka, jak byśmy chcieli. W przypadku Brytyjczyka marzenie okazało się koszmarem. Podsterowne Ducati zupełnie nie pasowało do jego płynnego stylu jazdy, a on nie potrafił dostosować się do wymagającej maszyny. Jakby tego było mało, w zespole od samego początku wyraźnie odgrywał drugie skrzypce u boku włoskiego team-partnera. Kiedy wreszcie postanowił zerwać kontrakt i odejść do LCR Hondy, Ducati – co zrozumiałe – przestało wysyłać w jego kierunku nowe części, skazując na walkę z mało konkurencyjnym modelem GP14.
Swoje piętno – nie tylko fizyczne, ale także psychiczne – poważnie odcisnął też bolesny wypadek podczas drugiej rundy w Austin i kontuzja ręki. Choć z trudem wciskał hamulec, Crutchlow ustawił się na starcie w Jerez, ale tylko po to, aby wycofać się z wyścigu… po awarii hamulców. Jego pewność siebie dotknęła dna, a on sam nie potrafił logicznie wytłumaczyć przyczyn swoich problemów. Jak choćby tego, że nie był w stanie składać się z zakrętach tak mocno, jak pozostali zawodnicy Ducati. Do samego końca zachował jednak klasę i nie powiedział o zespole ani złego słowa, choć za kulisami było podobno naprawdę nieciekawie.
Pod koniec sezonu Cal i Desmosedici znaleźli jednak wspólny język i sprawdziło się to, co mówili o nim wszyscy, z Gigim Dall’Igną i Andreą Dovizioso włącznie; brak wyników nie był kwestią braku umiejętności, a złego podejścia. Podium w Aragonii, świetny – choć nieukończony – wyścig w Australii i piąte miejsce w Walencji, a do tego seria bardzo solidnych kwalifikacji pokazały, że gdyby został w zespole, Crutchlow mógłby w przyszłym roku zrobić spore postępy. Nadal mógłby jednak utknąć w cieniu Doviego, dlatego ucieczka do LCR Hondy jest jak najbardziej słuszną decyzją. Teraz nie będzie jednak wymówek, a w sezonie 2015 Brytyjczyk musi wrócić na podium.
Scott Redding
miejsce w tabeli: 12
punkty: 81
Tytuł debiutanta roku zgarnął co prawda Pol Espargaro, ale Scott Redding imponował równie mocno. Był najszybszym z czterech zawodników na produkcyjnych Hondach, regularnie balansując na granicy pierwszej dziesiątki, mimo swojej sporej wagi, słabszego zawieszenia i hamulców. Ostatecznie w tabeli zabrakło mu tylko siedmiu punktów do dysponującego fabryczną Hondą, zespołowego kolegi, Alvaro Bautisty. Konsekwentnie realizował swoje cele, choć za kulisami ważyły się losy jego przyszłości.
Miał co prawda dwuletni kontrakt z Gresinim, ale kiedy ten potwierdził przesiadkę na Aprilię, Redding desperacko walczył o fabryczną Hondę. Dostanie ją, w barwach ekipy Marc VDS i choć wcześniej był pewny, że będzie na niej w stanie pogonić za Marquezem, pierwsze testy przebiegły bez fajerwerków. Nie ma się co rozpisywać. To był świetny debiut, a Scott przeszedł w ostatnich latach bardzo długą drogę. Teraz będzie miał wszystko, aby pokazać pełnię swojego potencjału i ciekwe, jak sobie poradzi. Uważajcie na niego.
Podczas wspomnianych pierwszych testów w Walencji okazało się, że fabryczna Honda jest zupełnie inna od modelu produkcyjnego i wymaga sporej zmiany stylu jazdy, co Redding „załapał” dopiero podczas ostatniego z trzech dni jazd. Czasu potrzebuje także jego zupełnie nowa ekipa, z debiutującym w MotoGP szefem mechaników pochodzącym z World Superbike. Początek może być trudny, ale postępy powinny być szybkie. O ile w tym roku punktem odniesienia był Nicky Hayden, w przyszłym roku będzie nim Cal Crutchlow. Jeśli będzie chciał pokonać swojego rodaka, Scott będzie musiał mocno zbliżyć się do podium, ale stać go na to.
Zespoły
Cardion AB Motoracing
miejsce w tabeli: 11
punkty: 33
Nie jest tajemnicą, że czeski zespół to rodzinna ekipa zbudowana wokół Karela Abrahama przez jego ojca, jednocześnie zarządcę toru w Brnie i promotora Grand Prix Czech. Wszystko to jest bardzo sprawną, marketingową maszyną, która działa imponująco solidnie. Niestety, brakuje jej trochę szybkiego zawodnika, bo choć Karel – mimo ciągłych kontuzji – radzi sobie przyzwoicie, to trudno widzieć go w roli lidera którejś z pozostałych ekip czy przyszłego mistrza świata. Mimo wszystko w pojedynkę i z problemami z hamulcami, Abraham niemal przeskoczył w tabeli zespołowej duet Avintii. Właściwie to Czesi przegrali z Hiszpanami niemal na ostatniej prostej, po tym jak Hector Barbera zamienił wysłużone Kawasaki na dużo szybsze Ducati.
W obliczu ciągłych problemów z dopinaniem budżetu Grand Prix Czech, braku wyników Karela i średniej jazdy jego młodych rodaków w Moto3, pozostaje pytanie; jak dużo czasu minie zanim ojciec straci cierpliwość? Karel jest młody, więc miejmy nadzieję, że jego kariera potrwa jeszcze dobrych kilka lat, a zespół nie zniknie ze stawki. Fajnie byłoby jednak, gdyby ekipa ściągnęła w swoje szeregi drugiego, szybkiego zawodnika. Na to się jednak nie zanosi.
DRIVE M7 Aspar
miejsce w tabeli: 116
punkty: 9
Tylko jednego punktu zabrakło Asparowi aby przeskoczyć w tabeli zespołów reprezentowany tylko przez Stefana Bradla team LCR. Biorąc pod uwagę niską moc produkcyjnych Hond i kontuzję Nicky’ego Haydena, to niezły wynik. Tym bardziej, że jeszcze rok temu przyszłość ekipy wisiała na włosku. Po rozstaniu z Aprilią i utratą sponsora, Aspar otrzymał pomocną dłoń od organizatorów mistrzostw świata, którzy skontaktowali go z malezyjskim producentem napojów energetycznych. Wdzięczność za przyjęcie Hiroshiego Aoyamy okazała także z pewnością Honda.
Starty w trzech różnych klasach i spore problemy; z budżetem i słabym motocyklem w Moto3, dramatyczną jazdą zawodników, którzy mieli walczyć o tytuł w Moto2 oraz dość wolną Hondą w MotoGP sprawiły, że walka na wielu frontach nie wyszła Asparowi na dobre. To jednak solidny team, który w przyszłym roku otrzyma od Hondy lepsze motocykle, a bez konieczności walki z projektem Moto2 i dzięki współpracy z Mahindrą w Moto3, będzie mógł lepiej skupić się na MotoGP. Ciekawe, jak bardzo Haydenowi pomoże nowy szef mechaników, Matthew Casey, w tym roku pracujący z imponującym Aleixem Espargaro?
Moto2: Rabat wygrywa, za nim loteria
Klasa Moto2 zafundowała kibicom kawał dobrego ścigania i sześciu różnych zwycięzców. Najwięcej, aż siedem razy, na szczycie podium stawał Hiszpan Esteve Rabat. On także na rundę przed końcem sezonu przypieczętował mistrzowski tytuł, po bratobójczej walce pokonując zespołowego kolegę, Fina Mikę Kallio. Rewelacją sezonu okazał się debiutant i aktualny mistrz Moto3, Hiszpan Maverick Vinales, który wygrał cztery wyścigi, sięgnął po tytuł drugiego wicemistrza i ostatecznie już po roku w Moto2 awansował do królewskiej klasy MotoGP.
O czwarte miejsce w generalce zacięty pojedynek stoczyli Szwajcarzy. Pod koniec sezonu Thomas Luthi wygrał dwa wyścigi i o włos wyprzedził rodaka, Dominique’a Aegertera. Wielkim pechowcem był z kolei Włoch Simone Corsi, który po wypadku na torze Silverstone złamał rękę, opuścił drugą połowę sezonu i stracił szansę na walkę o czwarte miejsce w tabeli. Kontuzja już podczas pierwszej rundy zepsuła także sezon byłego mistrza Moto3, Niemca Sandro Cortese. Trudny debiut z Moto2 zaliczyli z kolei Luis Salom i mistrz Supersportów, Sam Lowes. Zawiedli za to podopieczni Aspara i Takaaki Nakagami, a nierówno jeździli Jonas Folger i Xavier Simeon.
Moto2 jako całość znów dostarczyło sporych emocji, choć miewało słabsze dni. Wyścigi w Austin, Walencji czy przede wszystkim w Silverstone, były szalenie emocjonujące od startu do mety, ale niektóre momentami strasznie się ciągnęły. Zaskakujące było także zmienne tempo niektórych zawodników, którzy jednego dnia walczyli o podium, innego finiszowali bez punktów. Czy to możliwe, aby takie same opony i silniki tak bardzo wyrównywały sytuację w stawce, że uczyniły wyścigi prawdziwą loterią? Równe tempo pierwszej trójki pokazuje, że jednak nie, więc pozostaje pytanie, co jest na rzeczy?
Przekonamy się w tym sezonie, gdy do stawki dołączą nowe twarze. Mistrz świata Moto2 po raz pierwszy stanie do obrony tytułu, ale u jego boku zobaczymy debiutanta i mistrza Moto3, Alexa Marqueza. Z Moto3 awansuje także szybki Alex Rins, a większość zawodników przesiada się na Kalexy. W przedsionku MotoGP szykuje się kolejny nieprzewidywalny rok.
Jutro trzecia i przedostatnia część podsumowania sezonu MotoGP, w której przyjrzymy się zawodnikom walczącym o sporadyczne podia i finiszującym tuż za najszybszą czwórką tego sezonu. W sobotę ostatnia część, poświęcona „czterem kosmitom”, ich zespołom i motocyklom oraz klasie Moto3.
Zobacz też:
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 1
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 2 (tutaj jesteś)
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 3
MotoGP – Podsumowanie sezonu 2014 – część 4