Świętujący w sobotę swoje 25. urodziny obrońca tytułu MotoGP Marc Marquez był najszybszy podczas drugiego dnia oficjalnych testów w Tajlandii.
Na torze Chang International Circuit w Buriramie zawodnik Repsol Hondy jako jedyny złamał barierę minuty i trzydziestu sekund, ale mimo wszystko nie był w stanie odskoczyć rywalom. W jednej sekundzie zmieściło się bowiem aż piętnastu zawodników.
Choć tempo motocyklistów MotoGP jest dużo lepsze niż to, jakie prezentowali w Tajlandii ich koledzy z WorldSBK, to jednak podczas październikowego wyścigu najprawdopodobniej spadnie. Michelin zabrał bowiem na testy dość szeroki wachlarz opon. Najszybsze, miękkie mieszanki nie wytrzymają jednak trudów całego wyścigu i z pewnością nie zobaczymy ich w akcji w październiku. Najtwardsze, o najlepszej żywotności, bazujące na oponach z rundy w Austrii, są jednak dużo wolniejsze. Marquez swój najlepszy czas ustanowił mimo wszystko na pośredniej mieszance, którą możemy zobaczyć podczas wyścigu.
Honda dominuje
Tak czy inaczej drugi dzień jazd w Tajlandii pokazał, że Honda wydaje się najlepiej przygotowana do sezonu. Marquez i Pedrosa zdają się być spokojni jeśli chodzi o wybór specyfikacji silnika i pracują już nad detalami, jak ustawienia elektroniki, zawieszenia czy nowe wersje aerodynamicznych szydełek na owiewkach. „Nadal nie jest jednak idealnie” – uspokajał Dani, podczas gdy Marc był zajęty zajadaniem się urodzinowym tortem, który kibice sprezentowali mu wieczorem. Tylko pół sekundy do lidera stracił dziś także najszybszy dzień wcześniej Cal Crutchlow, który po podpisaniu umowy bezpośrednio z HRC wykonuje dla Hondy masę brudnej roboty związanej z testami nowych podzespołów.
Pewności siebie tej trójki nie podzielają jednak prywatni zawodnicy Hondy. Cała trójka to debiutanci. O ile Japończyk Takaaki Nakagami radzi sobie całkiem nieźle, utrzymując się w środku stawki, czołowa dwójka Moto2 z poprzedniego sezonu, Franco Morbidelli i Thomas Luthi, zazwyczaj zamyka tyły. Czy podkręci tempo przed pierwszym wyścigiem?
Mieszane nastroje w Ducati
Mieszane nastroje panują także w Ducati. O ile Jack Miller na prywatnym Ducati z ubiegłego roku był dziś trzeci i podkreślał, że tak pewnie nie czuł się od czasów startów w Moto3, fabryczny duet nie był równie pewny siebie. Andrea Dovizioso i Jorge Lorenzo zamknęli pierwszą dziesiątkę. Obaj ponownie testowali trzy wersje nowych owiewek, w tym najnowszą, zaopatrzoną w wyraźnie wydłużone skrzydła. Włoch zakończył także dzień jednym przejazdem na zupełnie nowej ramie.
Lorenzo przetestuje ją jutro. Dzisiaj miał bowiem sporo problemów, m.in. z silnikiem, a po powrocie do garażu przyznał z nutką rezygnacji, że wciąż nie zrozumiał nowego Desmosedici GP18. Dość odległe pozycje fabrycznego duetu w Tajlandii to spora niespodzianka. Tor Chang jest przecież bardzo podobny do austriackiego Red Bull Ringu, na którym szybkie włoskie maszyny wygrywały w dwóch ostatnich latach. Czy jutro sytuacja się zmieni? Dovizioso uspokaja jednak, że duży wybór opon w Tajlandii nieco zamazuje prawdziwy obraz sytuacji. Może jest więc lepiej niż nam się wydaje? Przekonamy się w Katarze.
Pewnie na GP18 czuje się za to szósty dziś Danilo Petrucci, a także Tito Rabat, który na ubiegłorocznej wersji był dziś dwunasty. „Wreszcie dogadałem się dzisiaj z przodem motocykla i mimo twardych opon nie zaliczyłem wywrotki gdy przycisnąłem. Miałem także dobre tempo na używanym ogumieniu” – powiedział Hiszpan, były mistrz świata Moto2, który wcześniej nie błyszczał przez dwa lata na Hondzie. Miller i Rabat wydają się potwierdzać, że w przypadku niektórych uważane za trudne Ducati może być lepszą alternatywą dla wymagającej Hondy.
Rossi nadal z problemami, przełom Vinalesa
Zgodność panuje z kolei w garażu Yamahy, w którym brakuje za to zadowolenia. Maverick Vinales i Valentino Rossi cały czas narzekają na brak przyczepności tylnego koła. Jakby tego było mało, w Tajlandii ich M1-ki trapią też problemy ze stabilnością na hamowaniu, a przede wszystkim słabe przyspieszenie na wyjściach z wolnych łuków. Choć „Doktor” przetestował dziś sporo różnych ustawień zawieszenia i elektroniki, pod koniec dnia wrócił do punktu wyjścia i nie był zadowolony. Włoch zakończył dzień na czternastej pozycji.
Hiszpan był czwarty i czuł się nieco pewniej, głównie dzięki nowym ustawieniom, które lepiej pasują do jego stylu jazdy. „Popołudniu zrobiliśmy duże postępy, ale musimy jeszcze potwierdzić je jutro” – powiedział. Czyżby Hiszpan faktycznie był o krok od przełomu?
Problemów nie miał dzisiaj Johann Zarco, który w barwach prywatnej ekipy Monster Yamaha Tech 3 dosiada M1-ki z ramą z sezonu 2016. Francuz utrzymywał w sobotę bardzo dobre tempo na zużytych oponach i był zadowolony z postępów. Podobnie jak Rossi i Vinales w Malezji, na nowym komplecie dwukrotny mistrz Moto2 nie był w stanie zbyt mocno przyspieszyć.
Suzuki i KTM pracowicie, Aprilia w tarapatach
Sporo pracy mają za sobą także zawodnicy Suzuki, którzy zaliczyli dzisiaj niegroźne wywrotki po uślizgu przodu. Alex Rins i Andrea Iannone testowali także nowe skrzydła, które wydają się niemal żywcem skopiowane z motocykli Ducati, ale wyglądają zdecydowanie lepiej niż „sumiaste wąsy”, których też dzisiaj używano. Ekipa Davide Brivio cały czas pracuje nad poprawą zachowania swojego Suzuki w wolnych zakrętach. W tym celu do Tajlandii zabrano drobne poprawki ramy. Hiszpan był dziś siódmy, a Włoch jedenasty.
Nieco ponad sekundę ponownie do czołówki stracił dziś Bradley Smith, który razem z KTM-em pracuje w tym roku nad poprawą wejść w zakręty i pod koniec dnia wydawał się zadowolony z postępów.
Trudny dzień mają za sobą z kolei zawodnicy Aprilii. Aleix Espargaro był siedemnasty, a Scott Redding dwudziesty. Hiszpan nie był zachwycony, podkreślając że traci zbyt dużo czasu w pierwszej połowie okrążenia. Jego zespołowy kolega narzekał z kolei na duże straty podczas hamowania. Po wczorajszych problemach Brytyjczyk przesiadł się w sobotę na motocykl w specyfikacji 2018, ale tym razem na pewien czas zatrzymały go problemy z silnikiem. To właśnie jednostka napędowa jest w tej chwili piętą achillesową ekipy z Noale. Aprilia zamierza przygotować nowy, mocniejszy silnik na testy w Katarze i choć dzięki przepisom i tzw. „koncesjom” będzie mogła go modyfikować w trakcie sezonu, to jednak opóźnienie pokazuje, jak daleko jest z tyłu. W końcu czołówka nowe silniki testuje od stycznia, a w przypadku Hondy już od listopada.
Na końcu stawki postępy zrobił Malezyjczyk Hafizh Syahrin, który mimo niegroźnej wywrotki do lidera stracił dziś dwie sekundy i w tabeli wyprzedził najwolniejszego, Belga Xaviera Simeona. Nowy zawodnik ekipy Monster Yamaha Tech 3 wykręcił także niemal identyczny czas jak wicemistrz Moto2, Thomas Luethi, który ma na koncie trzy dni jazd maszyną MotoGP więcej. Szwajcar testował Hondę także w Malezji.
W niedzielę trzeci i ostatni dzień testów.