Już za dwa tygodnie wyścigi motocykli elektrycznych MotoE zadebiutują oficjalnie podczas Grand Prix Niemiec MotoGP na torze Sachsenring. Wczoraj zawodnicy nowej serii zaliczyli w Walencji pierwszy, nieoficjalny wyścig.
Po tym, jak cały e-padok spłonął podczas marcowych testów w Jerez, cykl MotoE szybko ponownie stanął na nogi. Ostatnim sprawdzianem przed zbliżającą się wielkimi krokami pierwszą rundą były testy w Walencji, zakończone testowymi kwalifikacjami i wyścigiem.
Ten padł łupem Brazylijczyka Erica Granado, byłego mistrza Europy Moto2, który ma na swoim koncie także starty w MŚ tej klasy. Na podium dołączyli do niego Hector Garzo i Niki Tuuli. Obaj ścigają się na co dzień w czołówce ME Moto2. Na mecie pierwszą trójkę rozdzieliło mniej niż dwie sekundy, choć warto dodać, że zmagania trwały niecałe 12 minut.
Stawka była także ściśnięta podczas kwalifikacyjnej sesji E-Pole, która jest niczym innym, jak doskonale znanym kibicom Superbike’ów sprzed lat formatem Superpole. W przeciwieństwie do dwóch 15-minutowych sesji znanych z MotoGP, w MotoE zobaczymy zawodników wyjeżdżających po kolei na jedno mierzone kółko.
Najszybszy czas całych testów MotoE w Walencji wykręcił Tuuli – 1:40.127. Kilka tygodni temu, podczas rundy ME Moto2 Fin zakwalifikował się do wyścigu na tym samym torze na trzeciej pozycji, z czasem 1:36.529, podczas gdy najszybszy zawodnik na stockowej 600-tce pojechał 1:39.071.
Maszyny MotoE póki co kręcą czasy na poziomie stockowych 600-tek, od których są jednak wyraźnie cięższe, a przy tym ich baterie wytrzymują raptem kilkanaście minut jazdy. Dajmy im jednak trochę czasu…
Podczas niedawnych zmagań na wyspie Man Michael Rutter na japońskim Mugenie wygrał wyścig motocykli elektrycznych klasy TT Zero ze średnią prędkością okrążenia wynoszącą 121 mil na godzinę (blisko 200 km/h!). To tylko o 5 mil wolniej niż najlepsze wyniki w klasie Supersport, w której Rutter zająłby z takim czasem dwunaste miejsce w pierwszym wyścigu (na blisko 50 zawodników)… oczywiście gdyby nie fakt, że wyścig Supersportów liczy dwa kółka, a TT Zero tylko jedno (choć to nadal aż 60 kilometrów).
Pierwsza edycja TT Zero odbyła się w 2010 roku, a średnia prędkość zwycięzcy wyniosła wówczas zaledwie 96 mil na godzinę. Warto o tym pamiętać kiedy zastanawiamy się, na jakim poziomie MotoE może być za dziesięć lat.
Już dzisiaj generujące 147 KM baterie są wystarczająco mocne, aby wystrzelić zawodnika przez kierownicę, o czym w Walencji przekonał się Randy de Puniet. Były motocyklista MotoGP zaliczył widowiskowego high-side’a, ale na szczęście nic mu się nie stało.
Czy nam się podoba czy nie – choć my akurat nie mamy chyba nic przeciwko – mobilność elektryczna to przyszłość nie tylko na torach wyścigowych, ale także na drogach. Warto więc śledzić jej pierwsze kroki.