Szef zespołu Repsol Honda, Hiszpan Alberto Puig, zdradził, że Andrea Dovizioso dopytywał go o możliwość powrotu pod skrzydła HRC.
W wywiadzie dla hiszpańskiego dziennika Marca Puig skomentował w ten sposób niedawne wypowiedzi Doviego, który był zaskoczony przedłużeniem przez Marca Marqueza kontraktu z HRC na cztery lata. Kilka tygodni temu Doviozoso przyznał, że jest zaskoczony, iż Marquez nie podjął wyzwania i nie przesiadł się na motocykl innego producenta.
„Nie tak dawno temu Andrea pytał nas, czy mógłby znów wystartować w barwach Hondy, a teraz jest zdziwiony, że Marc przedłużył kontrakt…” – rzucił z ironią Puig.
Choć zazwyczaj wycofany, Dovi potrafi wypalić z grubej rury. Tak było m.in. gdy kilka razy spiął się w mediach z Jorge Lorenzo, z którym dzielił wówczas garaż Ducati.
Czemu jednak miały służyć jego ostatnie wypowiedzi?
Dovizioso nadal jest liderem fabrycznej ekipy Ducati, ale choć rok temu zdobył najwięcej punktów w swojej karierze w MotoGP i trzeci raz z rzędu sięgnął po wicemistrzostwo, to jednak jego strata do Marqueza była rekordowo duża.
Ducati znalazło się w swojego rodzaju pułapce. Z jednej strony Gigi Dall’Igna wie, że wciąż potrzebuje Doviego, bo na horyzoncie brak póki co kogoś, kto byłby w stanie regularnie walczyć o podia na Desmosedici.
Z drugiej strony nikt w Ducati nie ma już chyba wątpliwości, że Andrea nie będzie w stanie odebrać Marcowi tytułu. Z tego powodu propozycja nowego kontraktu będzie z pewnością opiewała na niższą kwotę niż obecnie.
Dovi był sfrustrowany dysproporcjami finansowymi w czasach, gdy dzielił garaż z Jorge Lorenzo, zarabiającym przynajmniej dwukrotnie więcej niż on, mimo ostatecznie gorszych wyników.
Być może cierpliwość obu stron powoli się kończy, dlatego Dovizioso szuka dla siebie planu B. Sęk w tym, że powrót do Repsol Hondy, dla której jeździł już na początku swojej kariery w MotoGP, wydaje się mało prawdopodobny.
Po pierwsze karty w zespole rozdaje Marc Marquez, który z pewnością wolałby u swojego boku młodszego brata Alexa. Ten co prawda ma kontrakt tylko na sezon 2020, ale nawet jeśli ten się nie odbędzie, Honda z pewnością będzie chciała dać mu drugą szansę.
Po drugie nawet gdyby Dovi trafił do Repsol Hondy, raczej nie może liczyć na siedem milionów euro rocznie, jakie podobnie zarabia obecnie w Ducati. Za wiele nie zapłaciłaby także prywatna ekipa LCR Honda, która zresztą na rok 2021 wydaje się obstawiona. Cal Crutchlow nie zamierza bowiem kończyć kariery, a Taka Nakagami wydaje się faworytem HRC jeśli chodzi o drugi motocykl w tym garażu.
Po trzecie, Dovi ma z HRC na pieńku, po tym jak wymusił na Japończykach pozostanie w fabrycznym zespole w 2011 roku. Honda chciała „zdegradować” go właśnie do LCR i zostawić w głównym teamie tylko Daniego Pedrosę i Caseya Stonera, ale Andrea i jego manager bezwzględnie wykorzystali klauzulę wyników w kontrakcie.
Tym sposobem Repsol Honda wystawiła w sezonie 2011 trzech zawodników, ale nikt z kierownictwa HRC nie był z tego powodu zadowolony. Co prawda wiele osób na kierowniczych stanowiskach uległo od tego czasu zmianie, ale niesmak w Japonii z pewnością pozostał.
Oczywiście nie jest wykluczone, że robimy „z igły widły”, a Dovi po prostu zapytał Puiga jak wygląda sytuacja, aby wiedzieć jakie ma opcje albo wykorzystać ewentualną ofertę HRC jako argument w rozmowach z Ducati.
Tak czy inaczej Dovizioso, choć często niedoceniany, to jeden z najsolidniejszych zawodników MotoGP ostatnich lat. Statystycznie szanse zawodnika po trzydziestce na tytuł w królewskiej klasie są niemal żadne, ale to wcale go nie skreśla.
Ile warci są goście, którzy może nie zdobywają tytułu, ale są w stanie walczyć o podium co weekend, Honda przekonała się rok temu, kończąc współpracę z niezawodnym Danim Pedrosą i zatrudniając Jorge Lorenzo, który kompletnie nie mógł dogadać się z RC213V.
W przypadku Dovizioso może być podobnie: może i powoli jego czas jako numer jeden w Ducati się kończy, ale pozbycie się go byłoby ze strony włoskiej marki dużym błędem… i okazją dla konkurencji, ale raczej nie Hondy.