Mat Mladin, rekordowy, siedmiokrotny mistrz USA klasy Superbike, trafił do aresztu pod zarzutem molestowania nieletnich.
Wyścigowym kibicom MotoGP lub World Superbike to nazwisko może dziś mówić niewiele, ale 15 lat temu Mladin był jednym z najlepszych motocyklistów. Na całym świecie. Jego pojedynki o tytuł w serii AMA Superbike z Benem Spiesem w latach 2006-2008 na zawsze zapisały się w sportowej historii.
Australijczyk próbował swoich sił w klasie 500, ale kompletnie zlekceważony przez fabryczny zespół Cagivy prowadzony przez Giacomo Agostiniego, wrócił do USA. W latach swojej świetności zarabiał krocie; ponad siedem milionów dolarów rocznie za starty w fabrycznym zespole Suzuki… nie w mistrzostwach świata, a w krajowych mistrzostwach AMA Superbike.
Mladin osiągnął w tej serii wszystko, w tym siedem tytułów, ale przegrał m.in. z Nickym Haydenem, a następnie trzy razy z rzędu z Benem Spiesem, z którym dzielił garaż Suzuki. Atmosfera w jego wnętrzu była w tamtych czasach tak napięta, że Rossi i Lorenzo w przedzielonym ścianą boksie Yamahy to jak opowiastka o dwóch najlepszych kumplach.
Po tym, jak Spies w 2009 roku przeniósł się do World Superbike, wygrywając tytuł za pierwszym podejściem i awansując następnie do MotoGP, Mladin wywalczył swój ostatni tytuł w AMA i zakończył karierę, wracając do rodzinnej Australii.
48-letni dziś Mladin został aresztowany w połowie marca i spędził w areszcie blisko dwa tygodnie, zanim zwolniono go za kaucją wynoszącą 50 tysięcy dolarów australijskich, którą wpłaciła jego matka. Mladinowi zarzucono kilkukrotne wykorzystywanie seksualne osoby nieletniej poniżej dziesiątego roku życia.
Mladin przez całą swoją karierę polaryzował wyścigowe środowisko. Nie lubił i unikał mediów, ale wykorzystywał jednocześnie każdą okazję, aby niszczyć psychicznie swoich rywali, zarówno publicznie, jak i za zamkniętym drzwiami. Z drugiej strony był wielkim orędownikiem poprawy bezpieczeństwa na torach wyścigowych. Po zakończeniu kariery otwarcie mówił o swoich zmaganiach z depresją.
Obrońcy Mladina poinformowali, że Australijczyk nie zamierza przyznawać się do zarzuconych mu czynów.