Wielka Bitwa Warszawska najbardziej utalentowanych cones busters! Mega emocje i mega wyniki!
Tym razem to nie bolszewicy próbowali nas zabić, ale słońce. „Taki mamy klimat”, że jak robisz outdoorową imprezę to albo jest 15 stopni i ulewa, albo 38 w cieniu, którego na lotnisku Bemowo nie było ani skrawka. Na rozpalonym asfalcie można było smażyć jajka, jeśli ktoś byłby na tyle odważny, aby na nim usiąść.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta
Klimat nad konkurencją GP8 zdominowała od początku sezonu rywalizacja między Dzikim a Taborem69. Krzysiek Dzikowski (Honda CBR600F4i) we wrześniu ubiegłego roku ustalił nowy rekord Polski w pięciokrotnym przejechaniu 12-metrowej ósemki, łamiąc granicę 29 sekund o dwie setne. Jego rekord na czerwcowych zawodach poprawił jednak Łukasz Tabor (GymkHana GsxR evo-6 -600ccm) ustawiając poprzeczkę na 28,63 sek. Od tej pory Dziki próbuje odzyskać tytuł rekordzisty, a Tabor nie tylko nie chce go oddać, ale jeszcze podkręcić wynik.
Tabor jedzie pierwszy. Podjarany, zawzięty, szybki. Bach! 28,48 sek!!! Ale przestrzelił kopertę mety! Trzy sekundy kary zepsuły przejazd, który mógł dać nam nowy rekord Polski. Tabor jedzie drugi raz. Tym razem czysto, ale wolniej – 29,34. No to jedzie Dziki. Skoncentrowany, zdeterminowany, precyzyjny. 29,54 sek! Kręci głową niezadowolony. Drugie podejście jedzie po bandzie i wraca na startmetę po 28,79 sek. Ale tył lekko mu uślizguje na hamowaniu i zahacza o kreskę koperty.
Potem startuje Beniamin. Płynnie, spokojnie, czyściutko i piekielnie skutecznie. Składa tę swą Cebrę 600RR prawie do asfaltu. Pierwszy przejazd – 29,97 sek, drugi jeszcze lepiej – 29,54. Czyli jego lepszy czas pokrył się z lepszym czasem Dzikiego – w takiej sytuacji to drugi czas, powiększony o kary, decyduje o kolejności na pudle, co dało przewagę Benkowi. Ale na Baby Blade CBR400 jeszcze startuje wielokrotny zwycięzca GP8 – Gruszka. Brutalny, dynamiczny, dokładny – w czyściutkim przejeździe wykręca 29,49 wcinając się między Tabora i Beniamina, tym samym zrzucając Dzikiego z pudła.
Czas życia poprawiła po raz kolejny Maja Staniszewska – jej przejazd 30,62 sek dał jej 8 miejsce w konkurencji oraz stał się nowym kobiecym rekordem Polski GP8.
T-Raperzy znad Wisły
Dość obszerna przestrzeń porządnego asfaltu na terenie Automobilklubu Polskiego na Lotnisku Bemowo pozwalała popuścić wodze fantazji i autorów trasy chyba ona trochę poniosła. Było tam wszystko: dwa slalomy, liczne zawrotki, trzylistna „koniczynka” zwana też fachowo „łapką”, dwie pary luster – równoległe i pod kątem prostym, korytarz w kształcie litery L, liczne długie łuki oraz dwa odcinki na odkręcenie manety, co dawało dużą przewagę maszynom o większej mocy. Trasa kończyła się innowacyjną figurą w kształcie penisa. Kreatywny autor tegoż, Pedros, którego wielu do dziś przeklina za ubiegłoroczną trasę w Warszawie, przezornie nie pojawił się na zawodach pod pozorem ślubu siostry.
Taki duży taki Mały może szybkim być
Konkurs główny był jak zawsze klasyfikowany w dwóch kategoriach: amatorów i PRO. Na samym początku tempo narzucił Głodny, Tomek Jagielski, tegoroczny debiutant, który już w swym pierwszym starcie w pierwszej rundzie wbił do pierwszej dychy. Dwa razy siódmy, trzy tygodnie wcześniej w Łodzi czwarty, tym razem w pierwszej kolejce zrobił świetny czas 1:49,26, i mimo że trzeba było mu doliczyć dwie sekundy kary za pachołki, w pierwszej kolejce nikt go nie dogonił. Allais, Tomek Galiński, który stanął już raz na podium amatorów, w czystym przejeździe wykręcił 1:53,01 i po pierwszej kolejce był drugi. Za nim Michał Gonta z niewielką stratą, a czwarty – Mały Kris Borys. Najmłodszy zawodnik w historii polskiej gymkhany debiutował w maju tego roku na 1. rundzie 3 dni po swoich czternastych urodzinach, wraz z tatą który startuje pod xywą Tato Krisa. Wtedy mieli 27 i 28 miejsce i od tej pory systematycznie pną się w górę, tyle że młody szybciej: w poprzedniej rundzie już 9ty!
Po drugiej kolejce przejazdów siódme miejsce zajął najstarszy zawodnik na rundzie, 45-letni Krzysztof Sławiński, który debiutował w Łodzi trzy tygodnie wcześniej i od razu wbił do pierwszej dychy na ósme miejsce, a teraz skoczył jeszcze oczko wyżej. Szósty był Adrenalina Zając. Mały Kris stoczył epicką walkę z Przemkiem Budnickim i stracił swoje czwarte miejsce o zaledwie 0,37 sekundy na trasie, na której tylko 10 z 35 startujących amatorów dało radę zejść poniżej dwóch minut. Michał w drugim przejeździe obciął ponad dwie sekundy ze swego czasu, ale nie nadrobił straty do Allaisa. Szczecinianin pojechał po limicie. Ale urwał(!) ponad pięć sekund! 1:47,41. Głodny sukcesów Głodny też spiął się maksymalnie, poprawił swój czas do 1:48,11 ale nie dogonił Allaisa i nawet sekunda kary za pachołek już nic tu nie zmieniła.
Nagrodą dla zwycięzcy, także w kategorii zawodowej, była wejściówka na Speed Day na Torze Poznań. Na następnej rundzie będą kolejne wejściówki do wygrania!
Sprzęt do smażenia jajek
Redakcja MotoRmanii była reprezentowana na zawodach przez Piotra Jędrzejaka występującego pod ksywą „Ten z MotoRmanii”. Direttore portalu wystartował na testowym Ducati Scrambler. Jego wrażenia będzie można przeczytać w MotoRmanii, natomiast ja patrząc na niego na trasie miałam wrażenie, że on chce jechać, ale koń nie za bardzo. Po przejeździe powiedział oględnie: „to raczej jest motocykl stworzony z myślą o innych zastosowaniach”. Hmm, „scrambled eggs” to nic innego jak „jajecznica”. Niemniej, należał do tych dziesięciu sprawiedliwych, którzy zeszli z czasem przejazdu poniżej dwóch minut (1:57,64), ale że w ferworze walki minimalnie nie sięgnął jednego z luster, to trzy sek. karne zadecydowały o jego 11. pozycji w klasie.
Gymkhanowy, flat-trackowy i jednocześnie drogowy test Scramblera przeczytacie w październikowym, drukowanym wydaniu MotoRmanii. Natomiast film oraz pierwsze wrażenia znajdziecie już niebawem na naszym portalu.
To jak trafić w Totka
Z dziewczyn jadących w kategorii amatorów najlepiej poradziła sobie Totka, która trzy tygodnie wcześniej pięknie walczyła o piąte miejsce, tym razem pomyliła trasę w pierwszym przejeździe (pomyłek było mnóstwo, czemu trudno się dziwić), ale w drugim pojechała bezbłędnie i wylądowała na ósmym miejscu w klasie. Totka też miała ze wszystkich amatorów najlepszy czas w GP8 (tam nie ma podziału na klasy) 32,74 sek, co dało jej 12 miejsce. O kolejną pozycję na damskim pudle pięknie walczyły Grzanka i Ania Anka; wrocławianka była szybsza, ale mniej dokładna i sekundy karne zadecydowały o tym, że na 3 stopniu pudła pań stanęła Anka, druga była Totka, a na czubie, jak zawsze, Mistrzyni Europy Maiya Staniszewska, startująca już drugi raz z kolei w PRO. Maiya startowała w tym sezonie trzy razy i za każdym razem zostawała Kicią, więc w wyścigu o tytuł Kici Roku już nikt jej nie pokona.
Wynik Mayi dał jej 10. miejsce w jej klasie; pierwszy raz w historii GymkhanaGP kobieta znalazła się w pierwszej dyszce w klasie zawodowej. Aczkolwiek, za czasów Honda Gymkhana, gdy nie było podziału na klasy, słynna racerka Monika Jaworska również bywała w pierwszej dziesiątce tych ówczesnych nieoficjalnych mistrzostw Polski.
Czeski sen
No właśnie, zawodowcy. To co oni robią z tymi maszynami, transcenduje delimitacje ludzkiej imaginacji…! Jako pierwszy jechał Miondir, Jiři Schovanec, i od razu po bandzie: 1:36,61. Pamiętam doskonale z jak wielkim przejęciem Miondir startował po raz pierwszy w polskich zawodach. Impreza o zupełnie innej skali organizacyjnej i sportowej niż ówczesny czeski Motoslalom była dla niego emocjonująca i onieśmielająca zarazem. Było to we wrześniu 2013 w Szczecinie. Miondir był wówczas drugi w amatorach, robiąc zarazem 10. czas zawodów. Tydzień później został Mistrzem Czech. Kiedy znowu przyjechał do Polski rok później, był mega usatysfakcjonowany swoim czwartym miejscem w klasie PRO. W tym sezonie, mając już na koncie siódme miejsce w Mistrzostwach Europy, pojawił się na drugiej rundzie i zrobił historię: stanął na podium w klasie zawodowej jako pierwszy w dziejach zagraniczny zawodnik. A w Łodzi objechał wszystkich i wygrał! Zrewanżował się w ten sposób za te cztery minione lata, kiedy Polacy, np. Oscar Kubicki, Beniamin, czy Tabor, jeździli do Czech i zawsze, zawsze stawali na szczycie pudła!
Challenge accepted! Dziki, Wicemistrz Europy i ubiegłoroczny Wicemistrz Polski, rycząc silnikiem rusza na spotkanie trójbarwnych pachołków. Owija się wokół kolejnych zawrotek z rozmachem szarżującego dzika i na metę wraca po minucie i 37,59 sek. W pierwszej kolejce z wynikiem sympatycznego Czecha nie poradził sobie ani Gruszka, który miał glebę, ani Beniamin, ani Tabor, który nie ogarnął nietypowej startmety, dostał 3 sek kary i podłamany był głównie faktem, cytuję, „Maiya mnie objechała”. Ech, mężczyźni!! Dlaczego potraficie z godnością oglądać tył waszych rywali, gdy są facetami, a przegrać z kobietą to największy dyshonor ever?! Niech mi ktoś w końcu wytłumaczy to zjawisko!
Pojedynek w Słońcu
No więc mamy drugą kolejkę. Starty według czasów z pierwszego przejazdu. Zdeterminowany Tabor obciął dwie sekundy, walnął tylko jeden pachołek i podciągnął się o kilka oczek z czasem 1:38,28+1 sek. Gruszka, który na pieszo jest przemiłym, spokojnym człowiekiem, ogarniał kolejne pachołki jak wojownik przebijający dzidą bojową wrogów plemienia. Wrócił na metę po minucie i 37,94 sek. Potem jechał Beniamin – jak to on: z wyważoną, wręcz poetycką precyzją… objechał Gruszkę o trzy setne sekundy, pozostając na trzecim miejscu. Zostało już tylko ich dwóch: Dziki i Miondir. Dzięki temu, że od tego sezonu do klasyfikacji liczy się jeden, lepszy przejazd, a nie suma czasów, Dziki mógł pojechać po limicie, wiedząc że już nie jest w stanie nic stracić. Ogarnia kolejne zawrotki, odbija się w lustrach, już jest na peni.. no, na ostatniej figurze, a my patrzymy na stoper… minuta 29… 30… jego przednie koło przerywa laserową wiązkę a cyferki zatrzymują się na 1:33,69! Dziki wychodzi na prowadzenie! No ale Mistrz Czech nie powiedział jeszcze ostatniego słowa: mknie jak burza, doskonale ogarniając meandry tej trudnej i urozmaiconej trasy. Jedzie szybciej niż za pierwszym razem i finiszuje z rezultatem 1:35,29. A więc jest drugi, a Dziki zwycięża rundę! Trzeci jest Beniamin, czwarty Gruszka, piąty Tabor. Potem kolejno Kyo, Snajper, Rafael, Oscar Kubicki i Maiya.
Każdemu jego Everest
Ano właśnie – na szóstym miejscu, ze stratą zaledwie 0,88 sek do poprzednika, znalazł się Kyo Piotr Kołodziejski. Tegoroczny rookie klasy PRO, który awansował do zawodowców po pierwszej majowej rundzie, w klasie czerwonokoszulkowej był dwukrotnie dziewiąty, a teraz tuż za pierwszą piątką. Podsłyszałam, jak oglądając tabelkę z czasami, mówi – „O rany! Jestem zaraz za Wicemistrzem Europy… Mistrzem Czech… Mistrzem Polski… Rekordzistą GP8… to tak jakbym wygrał!”
Jakież to piękne. Jakżeż dalekie od zwykłego polskiego myślenia, że liczy się tylko złoto… Kiedy Małysz wygrywał, był bohaterem narodowym, a jak był ósmy czy dziesiąty… NA ŚWIECIE(!) to zaraz narzekanie, „łeee, ale cienias”. Tak często brakuje nam realizmu i docenienia tego co jest, zamiast ciągłego porównywania się z innymi…
Nas nie dogoniat – Dziki Mistrzem Polski!
Patrzymy na tabelę klasyfikacji generalnej. Gdy zaczynała się poprzednia runda, jej szczyt dzielili Beniamin i Dziki – każdy mając na koncie po jednym pierwszym i drugim miejscu. W Łodzi wygrał Miondir, Dziki był drugi, ale Beniamin pierwszy raz w życiu pomylił trasę i to w obu przejazdach. Tak więc Dziki mocno odskoczył rywalom. Teraz Miondir, mający jeszcze jedno 3. miejsce na koncie, i Beniamin zrównali się w ilości punktów – 35. A Dziki zgarnia 20 nowych punktów i zostaje tegorocznym Mistrzem Polski – bo nawet gdyby nie wystartował na 5. rundzie, i tak nikt go już nie dogoni.
Rywalizacja o tytuł odbyła się pod nieobecność jego obrońcy, Smelki, który nie startował w żadnej rundzie, skupiając się na wyścigach w klasie Rookie600. W zeszłym roku również Warszawa była miejscem, gdzie rozstrzygnęło się mistrzostwo – Smelka, rookie klasy PRO, wygrywający od początku sezonu wszystkie rundy, właśnie wtedy z kompletem zwycięstw zdobył tytuł jeszcze przed zakończeniem sezonu. Cuda dzieją się nad Wisłą!
Segregacja klasowa
Nowy algorytm podziału na klasy, tak wymóżdżony, że trzeba mieć doktorat z matematyki* by go zrozumieć (pojawiają się tam wielokrotnie pojęcia takie jak górny kwartyl, kwintyl i mediana) okazał się niezwykle skuteczny. Zazwyczaj wszyscy lub prawie wszyscy pro mają czasy lepsze od amatorów. Tak było i tym razem, aczkolwiek Allais, gdyby pojechał o dwie setne sekundy szybciej, awansowałby do zawodowców. Jednakowoż ruchów między klasami po tej rundzie nie będzie.
*żartowałam. Ja go rozumiem 🙂
Za miesiąc ukoronowanie sezonu na piątej i ostatniej w tym sezonie edycji GymkhanaGP w Szczecinie. Spotykamy się 19 września w Stolicy Polskiej Gymkhany!! Tam też rozstrzygnie się, kto zostanie wicemistrzem Polski – największe szanse na to mają Beniamin i Miondir.
Słoneczny Patrol i Chomik z mrożonki
Kto jeszcze nie próbował – nie się nie wykręca w stylu „na moim się nie da”. Da się na wszystkim, cruiserach, skuterach, trialówkach, endurakach, co udowodnili tym razem po raz kolejny tegoroczni debiutanci, dla przykładu Ravenger sprawnie ogaraniający majestatyczną Hondę Shadow 750 (na fotkach widać jak przyciera chromowanym wydechem…), Fu*k Limits na skuterze Kymco 50ccm, Robert na Sachs MadAss 125 oraz Mariusz Tiahnybok na gargantuicznej Super Tenerce z trzema kuframi pełnymi ratowniczego sprzętu. Mariusz jest koordynatorem Motopomocnych, którzy zabezpieczali medycznie imprezę. O bezpieczeństwo zawodników dbali też ratownicy z fundacji Jednym Śladem, za co jednym i drugim bardzo dziękujemy. Np. Chomik, sędzia główny, został dziabnięty przez osę i trzeba było mu zamrażać rękę…
ZOBACZ TEŻ: OBSZERNA GALERIA ZDJĘĆ Z CAŁEJ RUNDY!
W Gymkhana GP może wziąć udział każdy, kto ma uprawnienia do kierowania pojazdem (prawo jazdy kat. A, A1, A2, B, karta motorowerowa) oraz sprawną technicznie, ubezpieczoną maszynę. Udział w zawodach jest bezpłatny, ale ilość miejsc ograniczona, dlatego zachęcamy do rejestrowania się na stronie organizatora gymkhana-gp.pl. Tam też znajdziecie wszystkie szczegóły, regulaminy, wyniki poprzednich rund i sezonów, klasyfikację generalną, a bieżące aktualności na FB imprezy.
Organizatorem całego cyklu jest motoFUNdacja, a współorganizatorami IV rundy OSK Honda Motorista, Automobilklub Polski, GymkhanaPolska.pl. Za wsparcie dziękujemy: MotoRmania, Modeka Polska, Speed Day, Motopasja.eu, Motopomocni.pl, Fundacja Jednym Śladem, Motoslide.com.
Szczególne podziękowania motoFUNdacja i Przyjaciele kierują do swoich niezastąpionych wolontariuszy, bez których zaangażowania i ofiarności tych zawodów by nie było. Szczególny szacun dla sędziów, którzy stali w tym niehumanitarnym słońcu w nagorętszy dzień tego lata.