W sobotni poranek 26 lipca, opustoszały o tej porze roku teren kampusu Politechniki Łódzkiej zaroił się od ludzi – i koni. Ponad pół setki miłośników lawirowania między kolorowymi pachołkami zjechało się z całej Polski oraz Niemiec by wziąć udział w trzeciej rundzie nieoficjalnych mistrzostw Polski Gymkhana GP!
III runda była zarazem siódmą edycją dorocznego Motocyklowego Konkursu Sprawnościowego w Łodzi. Wydarzenie łączyło zatem tradycje dwóch imprez. Pierwsza organizowana jest od 2012 roku przez szczecińską motoFUNdację pod patronatem medialnym MotoRmanii, druga zaś już po raz siódmy przez Klub Motocyklistów Politechniki Łódzkiej, i w niektórych latach obejmowała konkurs gymkhany, np. w 2011 roku zwyciężyły tam takie legendy pionierskich lat Gymkhany w Polsce jak Oscar Kubicki (klasa enduro), Mateusz Mittek (klasa sport), Ania Chojnacka (kategoria kobiet). Co ciekawe, Oscar i Ania jako jedyni spośród pamiętających tamte czasy pojawili się wśród startujących (Mittek siedzi od kilku lat w USA…)
Na tej rundzie zdecydowaną większość uczestników stanowili przyjezdni – jak zawsze silnie reprezentowany Szczecin, Wrocław i Warszawa, tym razem też sporą drużynę wystawił Kraków, nie zabrakło jeźdźców z Berlina, swój Sturm und Drang nach Osten zrobili przeddzień, lecąc na kołach A-dwójką przez trzy Sturmy z piorunami. Reprezentowane były także różne egzotyczne miejsca takie jak Gorzów Wielkopolski, Międzyrzecz Podlaski, Skoczów Śląski, Zgierz i Bełchatów. 😉
Upał był nie do wytrzymania już od wczesnego rana. Na rozpalonej słońcem kostce brukowej, którą przez cały poprzedni dzień dzielnie wymiatali z piasku wymiatacze z Klubu, rozstawiono najpierw dwunastometrową ósemkę, której objechanie pięć razy w czasie krótszym niż 29,0 sek jest celem całej obecnej czołówki gymkhanerów. Rekord Polski, ustanowiony w 2011 przez Oscara Kubickiego i wyrównany rok temu przez Rufiego Rafała Dzikiego-Seredę, do dziś nie został pokonany. Pierwszy zmierzył się z nim Gruszka Grześ Uliński (Honda CBR 400 Baby Blade) ostry zawodnik z Warszawy, który we wrześniu w Szczecinie stał na szczycie pudła GP8. W lepszej z dwóch prób wyszarpnął czas 29,7 sek. Z kolei Dziki „Gleba” Krzysiek Dzikowski, który zwyciężył w GP8 w maju w Szczecinie, tym razem uległ Gruszce o 0,2 sek. Ale Smelka Tomek Smela, zwycięzca w tej konkurencji sprzed miesiąca, z rundy Wrocławskiej, na swojej własnoręcznie stworzonej Hondzie Francy pogodził ich obu i zwyciężył z czasem 29,3 sek. Łukasz „A mogłem być trzeci” Tabor 69 był tradycyjnie czwarty z czasem 31,9, czyli 2 sek różnicy do Dzikiego, który tym razem nie miał gleby.
Na Polibudzie można wymiatać!
Łodzianie, debiutujący w roli gospodarzy Gymkhana GP, bardzo chcieli się wykazać i przygotowali ciekawą trasę. Niemniej coś jest w tym chińskim przysłowiu „obyś żył w ciekawych czasach”, zwłaszcza gdy się to, nomen omen, ożeni z maksymą „im ciaśniej, tym przyjemniej”, bo ustawiona na średnioprzestronnym parkingu trasa złożona z szybkiego slalomu, ślimaka, slalomu offsetowego i trzech rond o różnych kierunkach ruchu, była niezwykle techniczna i bardzo nieintuicyjna jednocześnie. Dzielni wolontariusze stojący w upale na linijce nie nudzili się ani przez moment, naliczając karne sekundy, niemal każdy zawodnik bowiem albo mylił trasę, albo trzaskał pachołki, albo podpierał się w ciasnych winklach, albo też łokciem, kolanem i koniem testował, z jaką dokładnością studenci wyczyścili z piasku i farfocli kostkę brukową. Co więcej, w tak ciasnej trasie nie było przestrzeni na poprawę pomyłek i powrót do miejsca, w którym się jeździec pogubił, bo wszędzie dookoła las pachołków. Była to prawdopodobnie najtrudniejsza trasa w całej historii GymkhanaGP. Bez pomyłki trasy i bez błędów przejechało ją zaledwie czterech z 39 amatorów i jeden z dwunastu PRO! Gubili się na niej i przewracali zarówno zawodnicy mający już osiągnięcia i wracający do Gymkhany po dłuszej przerwie, jak i doświadczeni i regularnie startujący.Przykładem tych drugich był Pedros („najlepszy strażak wśród gymkhanerów i najlepszy gymkhaner wśród strażaków” jak go określa Daniel Kisiel, od zawsze komentujący zawody), czwarty we Wrocławiu; tym razem spadł z siodła, spadając zarazem do drugiej dziesiątki. Zasadzki trasy popsuły też comeback LocKowi – Darek Łuksza z Berlina, który w maju 2013 stanął na podium w kat. amatorów (po tym jak Adaśko naprostował mu i naprawił kierę po glebie), i z którego powrotem wiązałam pewne nadzieje, zwłaszcza że teraz już dosiada nówki sztuki Triumph Street Triple 675, pomylił trasę w obu przejazdach, a w drugim zaliczył ową pannę, która tak chętnie wszystkich tego dnia przyjmowała – glebę. Chojracka po kilku pomyłkach odpuściła i zjechała z trasy nie kończąc przejazdu. Więc skoro doświadczeni mieli takie kłopoty, tym większy szacun dla licznych debiutantów, których tego dnia było dwunastu, w większości tak młodych, że zdarzało się, iż spytani „czy to twój debiut” – pytali „a co to jest debiut?” Zwróciłam uwagę na szesnastoletniego Sicina Mateusza Sicińskiego z Krakowa, trenującego zaledwie od półtora miesiąca – na chińskim szrocie o pojemności 49ccm całkiem nieźle sobie radził, jego technika jazdy dałaby mu miejsce w pierszej dziesiątce, ale pomylił trasę w obu przejazdach. Jedynym debiutantem który znalazł się wśród tej czwórki sprawiedliwych, co to nie popełnili żadnego błędu, był Adam Adamiec dosiadający 35-letniej WSKi.
My młodzi, my młodzi, nam wacha nie zaszkodzi…
Świetny wynik, który zrobił Automateusz Mateusz Jeżewski na Hondzie CBF 125 nie był dla mnie zaskoczeniem. Młody Szczecinianin, który rok temu, mając zaledwie 15 lat debiutował na pięćdziesiątce i w debiucie był ósmy, a w maju tego roku czwarty, pojechał czyściutko i bardzo dokładnie, wykręcając 1:11,3. W pierwszym przejeździe nikt już tego rezultatu nie pokonał – z dokładnie takim samym wynikiem natomiast zakończył kolejkę Kamil Snajper Fijałkowski z Warszawy, (poprzednio 11. miejsce w 3. rundzie 2013) również na Hondzie, tyle że CB600. Z tą różnicą, że w wyniku Snajpera znalazły się 3 sekundy karne za niezmieszczenie się w kopercie mety. Dogonić Automateusza próbował jego rówieśnik Piotrovsky Piotrek Piszczek, ten sam który w swym debiucie w Gymkhana GP, rok temu w Warszawie, od razu zdobył 2 miejsce. Dosiadający Aprilii RS125 Krakus do czasu 1:11,5 dołożył sekundę kary. Piotrovsky w drugim przejeździe nie poprawił czasu, ale zachował trzecie miejsce, przed Patrykiem Dybusem ze Skoczowa. Na swojej CBF1000 Ślązak bez przerwy przycierał podnóżkami w winklach, ale został jednym z nielicznych, który zakończył oba przejazdy bez punktów karnych. Na sam koniec miało się okazać czy remis Snajpera i Automateusza się utrzyma. Nastolatek na 125-tce obciął ze swojego czasu 0,9 sekundy, po raz drugi jadąc bezbłędnie. Snajper poprawił swój czas o 0,2 sek, ale tym razem nie było sekund karnych, co dało mu pierwsze miejsce przed Szczecinianinem, oraz nagrodę w postaci kurtki Modeka Mesh2, idealnej na takie upalne dni, ufundowanej przez Modeka Polska. Ci sami dwaj zawodnicy zostali także najwyżej sklasyfikowanymi amatorami w GP8 (5 i 7 miejsce) a ich czasy okazały się być piątym i ósmym rezultatem zawodów, za co otrzymali punkty do klasyfikacji generalnej. Ciekawe, iż spośród trzech na podium w klasie amator, dwóch to zawodnicy z rocznika 1998 na motocyklach o pojemności 125ccm…
Dzień kobiet!
Dzięki Łodziakom dowiedzieliśmy się w końcu, że osoba którą określaliśmy rozwlekle „najszybszą kobietą” nazywa się fachowo po prostu „Kicią”. O nagrodę dla Kici rywalizowało tym razem sześć dziewczyn, wszystkie mające już doświadczenie w zawodach. Faworytką była oczywiście Kicia obu poprzednich rund, Maiya z Wrocławia. Jednak w pierwszym przejeździe kilkakrotnie pomyliła trasę i nie mogąc nawrócić swoim potężnym GSX-Rem litrem, musiała go cofać, łapiąc ogromną ilość sekund za dotknięcie ziemi. Była przy tym bardzo dzielna i zdeterminowana. Po pierwszej kolejce jej czas był ostatni, a w drugiej nie naprawiła pomyłki trasy i nie była klasyfikowana. Ale na pocieszenie dostała nagrodę dla zawodnika, który załapał najwięcej sekund karnych (26).
W tej sytuacji Kicią została Tuśka ze Szczecina, która startując na FreeWindzie 650 zrobiła też 9. czas kategorii amatorów. Druga była Aluśka Pospiszil ze Świdnicy – to ta, która miesiąc temu usłyszała o Gymkhanie we Wrocku w przeddzień imprezy i przyjechała zabierając ze sobą tatę. Teraz oboje są nałogowcami i sprzedali już to uzależnienie kolejnemu człowiekowi, który przybył razem z nimi. Na trzecim miejscu znalazła się bywalczyni podium pań, piękna Grzanka Agnieszka Jaszewska z Wrocławia.
Na deserek, Tuśka była tą szczęściarą spośród wszystkich startujących, która wylosowała wejściówkę na Speed Day, ufundowaną przez Speed Day. Tak więc tego dnia to panie zgarnęły wszystkie dodatkowe wyróżnienia 🙂
Chyba mieszają w Matrixie, bo mam deja vu!
Porywisty wiatr, który co jakiś czas przewracał płot z bannerami, wcale nie przynosił ulgi w nieludzkim upale, sięgającym 36 stopni w cieniu, którego ani kawałka na parkingu przed Polibudą nie sposób było znaleźć. Burza wisiała w powietrzu.
Zawodnicy klasy PRO również szli jak burza. Tabor „A mogłem być trzeci” mógł powalczyć by być czwarty, bo w drugim przejeździe zbliżył się czasem do Oscara (Tabor 1:05,1, Oscar 1:05,5), ale w pierwszym pomylił trasę, w czym jak już wspominałam nie był osamotniony. Więc nie należy tego wydarzenia przypisywać jego potencjałowi intelektualnemu, ale raczej skomplikowaniu okoliczności przyrody.
Z trzech Tytanów, znajdujących się na górze generalki, pierwszy startował wg numeru Dziki. Patrząc na te złożenia, w jakie wprowadza swoją stosunkowo ciężką Hondę CBR600 F4i, nie można było wyjść z podziwu, bo przecież każde z nich teoretycznie powinno powodować, że ideał sięga bruku. Tak zresztą było w obu poprzednich rundach, że Dziki łapał asfalt w każdym przejeździe konkursowym, i mimo to był w obu przypadkach trzeci, bo umie podnosić konia i dosiadać go ponownie w około trzy sekundy. Tym większe było nasze zdziwienie gdy dojechał na metę bez przelotnego romansu z glebą! Ale że warto zawsze w trasie coś zaliczyć, to puknął trzy pachołki, więc do świetnego czasu 1:02,3 trzeba było doliczyć trzy sekundy. Jako kolejny jechał Smelka, niepokonany w tym sezonie, zwycięzca wszystkich wcześniejszych edycji, na swojej niepowtarzalnej Hondzie Francy. Precyzyjnie i czyściutko, błyskawicznie i skutecznie, składając się w kolejne winkle – bez jednej skuchy, a czas jeszcze lepszy: 1:01,5, co dało mu pozycję lidera. Jako ostatni startował Gruszka Grześ Uliński, ten który zawsze staje na podium, w swoim charakterystycznym, brutalnym stylu: z finezją szermierza rozpłatywującego przeciwnika rozcinał powietrze swoją Baby Blade – 1:00,7, ale trącony pachołek kosztował go dodatkową sekundę i postawił na drugim miejscu po pierwszej kolejce. W drugiej turze zatem Dziki „Już nie Gleba” Dzikowski znów jechał pierwszy, ze świadomością że żeby dogonić Ulińskiego, musiałby nadrobić ponad trzy i pół sekundy. I śmignął dziko wracając na metę po równo minucie, co było najszybszym czasem przejazdu w tym dniu, ale i tym razem trzeba było sekundę mu doliczyć. Co dało mu sumę czasów 2:06,3. Grześ Uliński pojechał z czasem o 0,2 słabszym niż poprzednio, ale tym razem bezbłędnie – z sumą czasów 2:02,6 zachował przewagę nad Dzikim, który podobnie jak dwa razy w poprzednim sezonie, spadł o miejsce w dół przez trzaśnięte pachołki. Smelka musiał zatem poprawić swój czas o co najmniej 0,5 sekundy, by utrzymać pozycję lidera. Genialny rookie klasy PRO pojechał po prostu perfekcyjnie – z czasem 1:00,1 – i czysto, jako jedyny w klasie PRO miał zatem oba przejazdy bez kar i pomyłki trasy. I wygrał zawody z sekundową przewagą sumy czasów.
Ryk entuzjazmu jaki przetoczył się nad torem przetykany był gdzieniegdzie komentarzami „co? znowu? to nudne” 😉 Ci chłopcy z rocznika 93 tacy są nudni widocznie; Marquez wygrywa wszystkie wyścigi, Smelka wszystkie Gymkhany… Daniel zauważył, że każdy sezon ma swojego hegemona, po Terminatorze Grodzkim przyszedł Beniamin Mucha, a teraz jest czas Smelki… Beniamin niestety nadal przechodzi rehabilitację po skomplikowanym złamaniu na skutek highside podczas treningu na zawodach w Szczecinie. Nie było go z nami już na drugiej rundzie z rzędu, co oznacza utratę matematycznej szansy na obronę tytułu…
Na koniec imprezy czterech najlepszych PRO i czterech amatorów walczy o Puchar, tym razem Puchar Rektora, ale ze zgrabniutkim kaskiem ICON w środku, ufundowanym przez Salon i Serwis Tim Motocenter z Aleksandrowa Łódzkiego. O rozstawieniu decyduje losowanie i to ono spowodowało, że przedwczesny finał był już w ćwierćfinale – Grześ Uliński wylosował Smelkę. Ale tym razem to Gruszka był szybszy – 1:00,2, a Smelka miał czas 1:01,5. Drugi przedwczesny finał był zatem w półfinale, bo tam z kolei Grześ spotkał Dzikiego. Wyjście z Pucharu z honorem to wyjście przez glebę, więc tym razem Dziki powrócił do swojego poprzedniego etosu (i mimo gleby dojechał w czasie 1:05). Po pokonaniu reprezentanta Śledziogrodu, Warszawiak w finale zmierzył się z Wrocławianinem Oscarem – ten jednak poszedł w ślady Dzikiego. Honor, to honor.
Podczas wręczenia nagród miałam wrażenie deja vu: podium klasy PRO było dokładnym klonem podium GP8, a przede wszystkim – podium z poprzedniej rundy… 1. Smelka – 2.Gruszka – 3. Dziki 🙂
Wkrótce na naszym portalu megaleria zdjęć z rundy w Łodzi!
Będzie! Będzie zabawa! Będzie się działo!
Do końca sezonu zostały dwie rundy; liderem tabeli jest oczywiście Smelka (75 pkt), drugi zaś Dziki (48) trzeci Gruszka (40), a arytmetyka wskazuje, że do rozstrzygnięć w kwestii tytułu mistrza Polski GymkhanaGP może dojść już na kolejnej rundzie w Warszawie 30 sierpnia, jeszcze przed szczecińskim finałem 20. września. Przyjeżdżajcie – będzie się działo! Wstęp i udział jak zawsze bezpłatny zarówno dla zawodników jak i widzów.
Organizator cyklu GymkhanaGP – motoFUNdacja, oraz współorganizator rundy w Łodzi – Klub Motocyklistów Politechniki Łódzkiej, dziękują wszystkim, bez których wsparcia te zawody nie mogłyby się odbyć. Ufundowanie nagród: Modeka Polska, Speed Day, Tim Motocenter, Korando.pl, Motorwings.pl, Taxi Plus Łódź. Sponsoring: Politechnika Łódzka. Wsparcie medialne: MotoRmania, GymkhanaPolska.pl, Radio Eska Summer City, Moto Banda. Partnerzy: ratownicy MotoPomocni.pl, stunterzy Killing The Streets. Oraz przede wszystkim rzesza wolontariuszy Klubu i fundacji, bez których nieodpłatnej pracy, czasu i zaangażowania nie dałoby się tych zawodów zrobić.
Rejestracja online, regulaminy, wyniki wszystkich rund, klasyfikacja generalna na stronie gymkhana-gp.pl, a bieżące aktualności na FB imprezy.