Na emocjonujące wyścigi drogowe wcale nie trzeba wybierać się na Wyspę Man. Można skoczyć zdecydowanie bliżej – na przykład do Terlicka w Czechach. Road racing to jednak bardzo niebezpieczny sport. W parze z emocjami i adrenaliną idzie wiele zagrożeń, które są często poważniejsze, niż na konwencjonalnych torach. Obejrzyjcie chociażby tę sytuację z 2012 roku (właściwa akcja od 0:35). Wygląda na to, że jeden z zawodników popełnił błąd przy hamowaniu, ze sporą siłą uderzył w ridera z przodu i obaj panowie wylądowali na glebie. Niestety motocykl tego pierwszego poszedł w kozły, a za cel wybrał sobie obsługę toru. Obstawiamy w ciemno, że każdy z obsługi poczuł „brązowy alarm”…
Film podesłał nam Luki i jak sam napisał: „chłopaki z obsługi toru mieli sporo szczęścia, motocykl przeleciał tuz nad ich głowami.” Porównanie do „Oszukać Przeznaczenie” wydaje nam się bardziej, niż trafne.