Coś takiego mogło stać się tylko w Rosji lub w USA.
Pewni przypadkowi ludzie około 1:00 w nocy zauważyli na amerykańskiej autostradzie motocyklistę, który niekoniecznie jeździł zgodnie z przepisami. Niedługo później w tej okolicy na jezdni znaleziony został zniszczony motocykl, a sytuacja wyglądała na jeszcze świeży wypadek – nigdzie nie było jednak śladu po motocykliście. Świadkowie zadzwonili na policję, ci przeszukali okolicę, jednak również bez skutku.
Trochę później na policję zadzwonił kierowca pickupa, który po zjechaniu na stację benzynową zauważył na pace swojej półciężarówki… motocyklistę! Ten był w stanie krytycznym z połamanymi rękami i z urazem głowy (mimo posiadania kasku). Motocyklista został szybko przetransportowany do lokalnego szpitala.
Po przeprowadzeniu śledztwa policja wywnioskowała, że oba pojazdy jechały w tym samym kierunku, a Honda uderzyła w tył pick-upa Chevy. Przez relatywnie niezbyt silne uderzenie oraz podeszły wiek kierowcy półciężarówki, ten rzeczywiście mógł niczego nie zauważyć…
Kolejne badania ujawniły, że Honda była kradziona, a motocyklista prowadził pod wpływem alkoholu.
That’s „murica”, folks!