Ciekawe podejście do wolności i własnych wyborów – „możesz robić co chcesz, ale płać”.
W kilku stanach USA można jeździć bez kasku, ale to się powoli zmienia. Powoli oznacza w tym przypadku bunty lokalnych motocyklistów, którzy traktują to jako ograniczenie wolności. Kontrargumentem są koszty związane z leczeniem lub utrzymywaniem socjalnym osób, które mogłyby uniknąć poważniejszych kontuzji gdyby ten kask miały – takie koszty są współfinansowane przez całą społeczność. Dlatego w Arizonie zaproponowano zmianę do ustawy o ruchu drogowym. Będzie można jeździć bez kasku jeżeli przy rejestracji motocykla opłaci się stosowną kwotę, która zostanie przeznaczona na specjalny fundusz zajmujący się ofiarami wypadków bez kasku. Kwota jeszcze nie została sprecyzowana. Dobry pomysł?