Smelka, Dziki, Oscar, Tabor, Snajper i Maiya wymiatają na Zachodzie! MotoRmania wsparła start Smelki w Holandii!
To nie zdarzyło się jeszcze nigdy w historii. Najlepsi gymkhanerzy z całej Europy w jednym czasie i na jednym asfalcie. Spotkali się w holenderskim Lelystad, żeby sprawdzić, kto jest najszybszy. Polacy, Czesi, Holendrzy, Brytyjczycy – zawodnicy z krajów, gdzie co sezon rozgrywane są serie zawodów w jeździe precyzyjnej między kolorowymi pachołkami. Są też reprezentanci Francji, Belgii, Rosji, Ukrainy. Sześćdziesięciu jeźdźców. Pośród nich silna drużyna z Polski. Smelka – ubiegłoroczny Mistrz Polski, któremu jako nagrodę MotoRmania ufundowała wyjazd na te zawody. Dziki – wtedy Wicemistrz 2014, a także zawodnicy z czołówki: Oscar Kubicki, Łukasz Tabor69 i Snajper Kamil Fiałkowski. Jest też Mayia Maja Staniszewska, Kicia roku 2014, czyli najszybsza zawodniczka sezonu.
Jadąc ze Szczecina, Wrocławia, Warszawy pokonali nawet do 1200 km. Wrocławianie, czyli Oscar ze słynnego z szybkich akcji last minute teamu „Trytka Racing Team” i jego „kupa szczęścia” (Maja, Grzanka i Ola) zaskoczyli wszystkich, przyjeżdżając na miejsce jako pierwsi z Polski, na dzień przed zawodami.
Nie ma to jak w Holandii
Przestronny, ogromny plac ośrodka szkolenia kierowców przez pierwszy dzień był areną treningów. „Zajebisty asfalt, niesamowicie przyczepny – jak na torze” opowiada Smelka. „Na tak równym nigdy nie jeździłem” dziwi się Tabor. „Aż dziwne uczucie, jak po szkle… zero ruchu zawieszenia”. Zawodnicy mieli do dyspozycji ustawione kilka figur, w tym ósemkę z pomiarem czasu. Tabor, obecnie oficjalny rekordzista Polski, który w czerwcu we wrocławiu przełamał rekord Dzikiego z czasem 28,63, jeździł tam niskie 28 sekund („ale 27 nie udało mi się zrobić”, wzdycha). Podobne czasy w okolicach 28 miał Dziki. Natomiast Smelka na Hondzie CBR600 F4i pojechał 27,3 sek. Szkoda, że nie było oficjalnej konkurencji GP8, bo wówczas mielibyśmy taki właśnie, niezwykle wypasiony oficjalny rekord Polski, jak widać o całe 1,2 sekundy lepszy od oficjalnego.
Jeszcze szybszy od Smelki był Kristian Eekhof z Holandii. „Robił wrażenie tym jak zasuwa i że jeździ w trampkach”, mówi Oscar. Kristian schodził nieco poniżej 27 sekund, na wypasionej, odchudzonej na maxa Hondzie CBR1000RR. „Magnezowe koła i jedna tarcza, fajnie przygotowana maszyna, full profeska.” – wspomina Smelka. „W ogóle ludzie tam mieli sprzęty fajne, ulepy z dziesięciu, że Franca się chowa.” Przypomnimy tylko że słynna Honda Franca Custom, na której Smelka zdobył mistrzostwo Polski w poprzednim sezonie, została przez niego i kolegę z warsztatu stworzona z „zaledwie” trzech motocykli (CB450S, CBF500, CBR600f4i) oraz różnych mniejszych części i autorskich rozwiązań.
Zasady konkursu były analogiczne jak i w tym roku w Polsce. Zawodnicy mają dwa przejazdy i do klasyfikacji liczy się lepszy z dwóch czasów. Trasa była bardzo szybka, taka pod 600tkę – w mniejszych motocyklach trzeba było zmieniać biegi, a w sześćsecie dało się ją zrobić na jedynce, aczkolwiek na jednej prostej prawie do odcinki. Ciekawostką była figura zastosowana też na finale w Szczecinie – „alejka” z dwóch rządków pachołków. Należało przejechać po obu jej bokach i między nimi, ale w dowolnym kierunku i w wybranej przez zawodnika kolejności.
O Holender!
Jeszcze przed startem Tabor miał swój wyścig z czasem i entropią materii: cały dzień walczył z chłodnicą, bo okazało się że jest w niej dziura. Parę osób mu pomagało jeżdżąc po okolicy i szukając środka do uszczelniania, a nie było łatwo, bo to była niedziela… Poparzył się, ale udało się ogarnąć. W pierwszej kolejce jadą według numerów startowych, które wcześniej wylosowali. Smelka jako jeden z pierwszych. Leci jak burza i od razu robi świetny rezultat 1:45.51, na trasie, która ponad połowie uczestników zajęła ponad dwie minuty. Niedługo potem Dziki – jeszcze szybciej: 1:43.83. Zaraz po nim Tabor, i w połowie przejazdu kończy mu się tylny hebel. W rezultacie mocno zwalnia, a jego czas 1:56.58 to zaledwie trzecia dziesiątka. Potem jedzie ten niesamowity Kristian na tej niesamowitej Cebrze i wraca na metę z kilkusekundową przewagą nad Dzikim: 1:40.88. Opad szczęki aż do wypasionego asfaltu. Miondir, Jiří Schovanec z Czech, który potem został Wicemistrzem Polski, popełnia błąd i ląduje na glebie, przez co też w trzeciej dyszce. Oscar wykręca bardzo dobry czas 1:50.57 i jest czwarty. Ale niedługo po nim jadą Aleksiej Żukow i Bert Schuld z minimalną do niego stratą (0,20 sek lub mniej), więc w drugim podejściu nie będzie łatwo tej lokaty obronić. Snajper finiszuje bardzo ładnie ze stratą 0,6 sek do Oscara, zaś pod koniec stawki błyskotliwie jedzie Holender Richard van Schouwenburg na ciekawej Hondzie CBR f4i z zadupkiem od R6. Objeżdża i Dzikiego i Smelkę i z czasem 1:43.10 wbija na drugie miejsce.
Tak więc po pierwszym podejściu kolejność wyglądała następująco: 1. Kristian, 2. Richard, 3. Dziki, 4. Smelka, 5. Oscar, 6. Aleksiej, 7. Bert, 8. Ronny Toelen, 9. Snajper, 10. Mark Wraith.
Spośród kilku zawodniczek najlepiej poradziły sobie Mayia i Jana Zelenková. Zelda od trzech lat startuje w Czechach i tam zawsze jest w pierwszej dziesiątce (nie ma tam podziału na klasy), a także co roku jest najwyżej sklasyfikowaną kobietą. Jej czas z pierwszej kolejki to 2:04.29. Mayia traci do Jany niecałą sekundę. Ich wyniki mieszczą się na początku trzeciej dyszki kategorii open.
Specjalnym gościem imprezy był japoński zawodnik Hunter Tabibito. Reprezentant kraju w którym narodziła się kilkadziesiąt lat temu gymkhana motocyklowa, jako nie-Europejczyk startował poza konkurencją. „Bardzo fajny człowiek, ciągle uśmiechnięty.” – opowiada Smelka. – „Jechał nie na swoim motocyklu, tylko na RRce z seryjnym przełożeniem, a robił czasy jak my. (1:43.16) Jakby miał swoją maszynę, to by pozamiatał wszystkich.”
„Bardzo fajnie rozmawiało się z Hunterem”, wspomina Oscar, „był zaskoczony że tak popylam motocyklem, który dopiero co kupiłem i dał mi parę cennych wskazówek co do jego przygotowania. Bardzo mi się to przydało przy kolejnych startach”. Były to pierwsze zawody i pierwsze gleby Oscara na nowej MT-07.
Najwięcej witaminy mają polskie dziewczyny
Zaczynamy drugą serię. Emocje sięgają zenitu. Walka o tytuł Mistrzyni Europy jest prze-epicka. Mayia jedzie przepięknie i obcina ze swego czasu prawie pięć sekund! Ale Zelda jedzie dokładnie w tym samym tempie! Nie wiadomo czy patrzeć na stoper czy na nią, gdy dociera do mety. Maja 2:01.01 a Jana 2:01.10 – 0,09 sekund różnicy! A to oznacza, że Maja zostaje Mistrzynią Europy!!
42: The Ulitmate Answer
Tempo w rywalizacji klasy open również przyspiesza… Już w połowie stawki podkręca je Belg Kenneth Vandebroek. W tym razem jedzie bezbłędnie, robi 1:45.89, o niecałą sekundę słabiej niż Smelka w pierwszej turze, co na tę chwilę jest piątym wynikiem. Miondir tym razem również bez błędu mocno poprawia czas, wbijając do pierwszej dychy, przed Oscara i Snajpera. Ale oni mają jeszcze swoje drugie podejście. Póki co jedzie Tabor, nadal nie do końca dogadany ze swoimi heblami, więc delikatniej, no i jego czas 1:49.76 na ten moment daje mu siódme miejsce. Ale sędziowie pokazują że pomylił trasę, więc przejazd niezaliczony?! Tabor idzie to wyjaśniać, pomagają mu Czesi i Anglicy pokazując nagranie (nagroda Fair Play dla nich za sportową postawę!!) – jednak pojechał bezbłędnie. Kamień z serca. Snajper obcina ze swego czasu sekundę, lądując zaraz za Taborem. Potem leci Bert i on poprawia swój czas o 1,5 sek wcinając się między Miondira a Tabora. Aleksiej popełnia błąd i nie zalicza przejazdu, wypadając poza dziesiątkę, no i jak sobie poradzi Oscar? W tej chwili jego czas z pierwszej kolejki jest dziesiąty, ale wspomaga go ciemna strona japońskiej mocy, Yamaha MT-07. Składa się w kolejne figury utrzymując niesamowite tempo. 1:50.57 – a więc nadrabia 3,5 sek i wskakuje przed Mistrza Czech, za Kennetha, na szóste miejsce! Jeszcze dwóch Polaków i dwóch Holendrów. Smelka ciśnie na maxa, jedzie doskonale, obcina prawie dwie sekundy. Jego czas (1:43.32) jest w tej chwili trzeci, za dwoma przedstawicielami gospodarzy. Ale i Dziki podkręca tempo! Brutalnie pokonuje kolejne figury a wszyscy wpatrują się w stoper… 1:42.20! W tej chwili jest drugi! Ale co na to Richard??? Jedzie pięknie, ale wolniej niż Smelka i Dziki w tym przejeździe. Więc to jego czas z pierwszego podejścia decyduje o jego miejscu w klasyfikacji – trzeci, między zawodnikami z Polski. Przejazd Kristiana (nr startowy 42) jest w tym momencie już formalnością, niemniej niesamowity Holender i tak obcina sekundę ze swego czasu łamiąc psychologiczną barierę minuty czterdzieści. Z czasem 1:39.89 zostaje pierwszym Mistrzem Europy. Wicemistrzem Europy jest Dziki. Drugim wicemistrzem Richard. Smelce zabrakło do podium tylko 0,22 sek! Jest czwarty. Piąty Kenneth, szósty Oscar, siódmy Miondir, za nim Bert, Tabor69 i Snajper. Pięciu zawodników z Polski w pierwszej dziesiątce!
Maiya w klasie open zajęła miejsce 32, a Zelda 34. Pozostali Bracia z Południa, nasi dobrzy znajomi startujący również w polskiej serii GymkhanaGP, również świetnie sobie poradzili: Maty Landa, założyciel Motoslalomu, pierwszy Mistrz Czech a obecny wicemistrz był 22, Jirko Svoboda, ubiegłoroczny Mistrz Czech – 18, a obecny drugi wicemistrz Krupič Ondrej Kroupa 29ty.
Kompletną listę wyników można zobaczyć na stronie organizatora.
Jak w holenderskim zegarku
Zawodnicy byli bardzo zadowoleni z imprezy. Asfalt fantastyczny – dlaczego w Polsce takiego nie ma? Wspaniała atmosfera, świetna organizacja, dużo sędziów. Inaczej niż we wszystkich imprezach na jakich byliśmy, koperty startu i mety były od siebie nieco oddalone i miały niezależny pomiar czasu. Zawodnicy startowani byli w momencie gdy poprzedni racer był gdzieś w 3/4 trasy. Gdyby wydarzyła się sytuacja, że jednak spotkaliby się gdzieś na trasie, ten drugi miał prawo powtórzyć przejazd, ale na całą imprezę zdarzyło się to tylko raz. Dzięki temu przejazdy odbyły się niezwykle sprawnie, jedna kolejka trwała około 1,5 godziny.
Czasy od razu wyświetlały się na monitorze dostępnym dla widzów i zawodników. Aczkolwiek publiczności właściwie nie było, impreza zlokalizowana była na uboczu i nie miała też oprawy medialnej. Rozpieszczeni przez polską serię GymkhanaGP zawodnicy zauważyli, że nie było gratisów, atrakcji typu pokaz stuntu, darmowego jedzenia, no i przede wszystkim żadnych nagród, a także opłata startowa 30 euro (co na przykład nie dziwiło Czechów, u nich jest zawsze opłata startowa). Nie narzekali jednak – zdają sobie sprawę, że impreza organizowana przez polską motoFUNdację z darmowym startem oraz mnóstwem nagród i gratisów to ewenement w skali światowej.
Dobre, bo japońskie
Gymkhana trafiła do Europy zaledwie kilka lat temu, ale błyskawicznie zdobyła serca (i silniki) całej rzeszy pasjonatów. Między innymi dlatego, że jest to najtańszy i najbardziej dostępny dla przeciętnego zjadacza benzyny sport motocyklowy. Nie trzeba robić badań lekarskich, licencji, płacić składek klubowych – startować może każdy mający prawo jazdy dowolnej kategorii. Motocykl nie musi spełniać żadnych dodatkowych wymogów regulaminowych, wystarczy OC i przegląd. Nie trzeba go też przerabiać, aczkolwiek można dla bezpieczeństwa i lepszych wyników dodać klatkę czy zmienić przełożenie. Jest to też zabawa bardzo bezpieczna ze względu na niskie prędkości i brak możliwości kolizji z innym zawodnikiem, a umiejętności w niej nabyte ogromnie podnoszą bezpieczeństwo motocyklisty w ruchu ulicznym.
Fotki: Frank Midweek, Lelyfoto.nl, dzięki pomocy Christine Karman, MotoGymkhana.eu
Smelka, Mistrz Polski GymkhanaGP 2014 dziękuje MotoRmanii za wsparcie sponsorskie jego wyjazdu na Mistrzostwa Europy! Dziękuje również: Azkarra Centrum Motocyklowe, SpeedDay.pl, Modeka.pl Jeśli chcesz wesprzeć Smelkę w zdobywaniu sponsorów zalajkuj jego FB.