Ponieważ w Misano najpopularniejszą wymówką był w ostatnią niedzielę „zły wybór” opon, MotoRmania przygląda się temu, jak za kulisami wyglądał dobór ogumienia… i nie tylko.
Choć we wszystkich najważniejszych seriach wyścigowych na dwóch i czterech kołach zawodnicy korzystają z teoretycznie identycznego ogumienia i jednego dostawcy opon, gumy wciąż ogrywają w sportach motorowych ogromną rolę.
Tak było tydzień temu podczas wyścigu MotoGP w Katalonii: Yamahy oszczędzały miękką mieszankę Bridgestone’ów na tyle, że mogły bez problemu dojechać na niej do mety, podczas gdy agresywne Hondy musiały używać twardszych opon, które wytrzymywały dłużej, ale nie zapewniały odpowiedniej przyczepności.
Z kolei wczorajszy wyścig Formuły 1 o Grand Prix Kanady stał niemal pod znakiem „eco-drivingu” i próby przejechania całego dystansu na zaledwie dwóch kompletach opon Pirelli. Taktyka ta zgubiła jednak faworytów, Fernando Alonso i Sebastiana Vettela, dają Lewisowi Hamiltonowi pierwsze w tym roku zwycięstwo dzięki zjechaniu na drugi pit-stop pod koniec wyścigu.
Wyniki i relacja z niedzielnych wyścigów
Podobnie sytuacja wyglądała wczoraj także na torze Misano, który w weekend został oficjalnie nazwany torem imienia Marco Simoncelliego. Tak jak kierowców F1, także motocyklistów World Superbike w ogumienie zaopatruje włoska firma Pirelli, wokół której było już w tym roku nieco kontrowersji: Michael Schumacher krytykował opony po wyścigu F1 w Bahrajnie, podczas gdy zawodnicy World Superbike zbojkotowali start na rozpadających się „wetach” na włoskiej Monzy.
Oczywiście takie rzeczy zdarzają się w sportach motorowych i nie ma co wieszać psów na dostawcach ogumienia, ale niedziela w San Marino pokazała raz jeszcze jak ważny jest odpowiedni dobór opon oraz przede wszystkim: praca wykonana podczas treningów wolnych.
Specyfika opon World Superbike
Warto tutaj zaznaczyć, iż przepisy dotyczące ogumienia w World Superbike są zupełnie inne od regulacji znanych z MotoGP. W „królewskiej klasie” Bridgestone przygotowuje na cały sezon cztery mieszanki typu slick, z których na każdą rundę wybiera dwie: bardziej miękką oznaczając białym paskiem.
Pirelli w World Superbike nie tylko dostarcza opony kwalifikacje, ale także większy wybór „wyścigowych” slicków. Tym sposobem na Misano motocykliści mieli do wyboru trzy różne przody i aż pięć różnych tyłów – co ciekawe, w dwóch różnych rozmiarach: 200 i 190. „To za dużo” – powiedział po weekendzie Max Biaggi, który w wyścigach używał 200-tki.
Z uwagi na duże różnice pomiędzy motocyklami tak odmiennymi jak widlasta dwójka Ducati, v-czwórka Aprilii i rzędowe czwórki Hondy, Suzuki, Kawasaki i BMW, Pirelli nie ma w World Superbike łatwego zadania, a i tak na każdym kroku pojawiają się zarzuty, że wybór opon na daną rundę faworyzuje jednego lub drugiego producenta.
Tak czy inaczej, dokonanie odpowiedniego wyboru opon, szczególnie przy wyjątkowo wysokich temperaturach asfaltu, dla czołówki oznaczało „być albo nie być”, co pierwszy wyścig pokazał wyjątkowo brutalnie. Choć Carlos Checa i Max Biaggi startowali z odległych pozycji po słabych kwalifikacjach i na początkowych okrążeniach nikt nie wróżył im sukcesu, w drugiej połowie wyścigu sytuacja zmieniła się diametralnie.
Po starcie tempo narzucali zawodnicy dosiadający rzędowych czwórek, jednak na podium nie było po nich śladu, a pierwsze trzy miejsca zajęli Biaggi, Checa i Giugliano, dosiadający odpowiednio Aprilii z silnikiem V4 i Ducati z jednostką napędową V2. Pierwszy wyścig pokazał jak dużą przewagę na silnikami R4 konstrukcje te mają jeśli chodzi o oszczędzanie opon. Oczywiście znaczenie miał tutaj nie tylko charakter motocykla, ale doświadczenie i płynna jazda dwóch najszybszych zawodników World Superbike, a także świetna praca wykonana nad ustawieniami motocykla podczas treningów. Nie wierzycie? Popatrzcie jak dobrze kwalifikuje się zazwyczaj Czech Jakub Smrz na Ducati… i gdzie kończy wyścigi.
Marco Melandri, który drugi wyścig ukończył na czwartej pozycji, ale z pierwszego musiał się wycofać właśnie z powodu zużytych opon, rzuca na sprawę nowe światło: „W pierwszym wyścigu założyliśmy węższą tylną oponę, która miała lepszą przyczepność w treningach, ale pod koniec wyścigu tak mocno się zużyła, że musiałem się wycofać. Na drugi wyścig założyliśmy szerszą oponę, która była moim zdaniem lepsza, ale mieliśmy w ten weekend tylko dwa takie komplety i nie udało nam się wyeliminować wibracji. W drugim wyścigu przyczepność była lepsza, ale wibracje nadal utrudniały mi jazdę.”
Teraz Rea, który prowadził przez blisko 2/3 pierwszego wyścigu, ale ostatecznie wypadł poza podium: „W treningach nie zrobiliśmy wystarczająco dużo okrążeń na szerokiej tylnej oponie, aby założyć ją na wyścig, więc w obu wyścigach założyłem 190-tkę.” – Żeby było ciekawiej, Tom Sykes na Kawasaki był w dokładnie odwrotnej sytuacji co Rea, kończąc drugi wyścig na siódmym miejscu i żałując, że nie założył miękkiej 190-tki. Biaggi wygrał jednak oba wyścigi korzystając właśnie z 200-tki. Jakie jest więc idealne rozwiązanie? Takiego nie ma!
Niestety, Pirelli nie oznacza opon w World Superbike tak, jak robi to w Formule 1, co sprawiłoby, że oglądanie wyścigów byłoby jeszcze ciekawsze. Zostawmy jednak te nieszczęsne opony.
Korsarz niepokonany
Podwójne zwycięstwo Biaggiego, pierwsze w tym sezonie po tylko jednej wygranej w otwierającej sezon rundzie w Australii, umocniło Włocha na czele tabeli. Jeszcze niedawno zawodnik Aprilii otwarcie krytykował swój zespół za brak postępów i rozwoju motocykla, a tutaj taka niespodzianka. Ciekawe, czy inżynierowie faktycznie przygotowali coś nowego, czy w Misano wystarczył jedynie doping własnych kibiców?
Zaskoczeniem nie jest za to równa jazda „Korsarza”, który siedem a trzynastu dotychczasowych wyścigów kończył na podium, za każdym razem dojeżdżał do mety i tylko raz finiszował poza pierwszą piątką – na ósmym miejscu w Assen. To właśnie taka jazda wygrywa mistrzostwa, więc Maxa trudno będzie powstrzymać, tym bardziej, że ma 38,5 punktu przewagi nad Jonathanem Rea.
Checa znów w kratkę
Obrońca mistrzowskiego tytułu, Hiszpan Carlo Checa, także wygrał w tym roku trzy wyścigi, ale co z tego, skoro w sześciu innych punktów nie zdobył, przez co jest teraz dopiero piąty w tabeli, a do lidera traci aż 60 punktów. Upadek w drugim niedzielnym wyścigu w San Marino nie był jednak błędem Hiszpana. Zawodnik Ducati złożył się w czwarty zakręt, kiedy dość optymistycznie zaatakował go Marco Melandri, co zakończyło się kontaktem i wywrotką obrońcy tytułu.
Nikt nie ma jednak do nikogo pretensji: „Nie spodziewałem się, że w pierwszym wyścigu będę walczył o zwycięstwo, ale jeśli chodzi o drugi, to cóż mogę powiedzieć? – rzucił zrezygnowany „El Torro”. – Wygląda na to, że w tym roku jesteśmy pod ostrzałem z każdej strony. Marco mnie wypchnął, co jest dość dziwne, bo zazwyczaj jest bardziej ostrożny, ale co zrobić?”
„Zaatakowałem Carlosa, ale on mnie nie widział i kiedy zaczęliśmy składać się w zakręt, dotknął mnie i upadł – wyjaśniał Melandri. – Jest mi przykro, ponieważ Carlos to dobry gość i uczciwy sportowiec.”
Czy Carlos Checa znajdzie jednak równość niezbędną do walki o mistrzostwo? Czy Tom Sykes i Kawasaki rozwiążą problemy z ustawieniami, sprawiające, że opony nie wytrzymują dystansu wyścigu? A może Rea utrzyma równe tempo i zagrozi Biaggiemu na czele tabeli? Kolejna runda World Superbike dopiero za trzy tygodnie w Aragonii. Przygotujcie się na kolejną porcję wymówek!