O tym, że opuści fabryczny zespół Aruba Ducati, wiedzieliśmy już od dawna, ale swoje plany na 2020 Hiszpan Alvaro Bautista potwierdził dopiero dzisiaj.
Mistrz świata klasy 125 do World Superbike trafił w tym roku po długiej karierze w MotoGP. Z nowym Ducati Panigale V4R dogadywał się niesamowicie i w pierwszej połowie sezonu był praktycznie niepokonany. Później pojawiła się presja realnej walki o tytuł i seria błędów, po których prowadzenie w tabeli przejął obrońca tytułu, Jonathan Rea.
Jednocześnie atmosfera w garażu Ducati stała się na tyle napięta, że po ostatnim wyścigu w Portugalii Bautista powiedział nawet, że „mając takiego team-partnera jak Chaz Davies nie potrzebujesz wrogów”, co było jednak mocno przesadzoną reakcją na ostrą, ale czystą walkę w pierwszym zakręcie.
O tym, że Bautista odejdzie z Ducati, wiedzieliśmy już od kilku tygodni, ale jego plany oficjalnie pozostawały zagadką. Początkowo dużo mówiło się o przejściu Hiszpana do Hondy. Później pojawiły się plotki o dołączeniu do ekipy KTM w MotoGP, gdzie posadę stracił Johann Zarco.
Dziś już wiemy, że Bautista faktycznie przesiądzie się w przyszłym roku na Hondę i to nie byle jaką! Fabryczny motocykl i oficjalny zespół wystawi Honda Racing Corporation, czyli wyścigowy dział japońskiego giganta. To właśnie bezpośrednio z HRC swój kontrakt, choć tylko na rok, podpisał Bautista.
Honda trampoliną do MotoGP?
Co mogło go do tego skłonić? Z jednej strony z pewnością nowa wersja modelu Fireblade, a także pełne zaangażowanie Japończyków. Z drugiej być może Alvaro liczy, że uda mu się ponownie wsiąść na Hondę w MotoGP. W końcu w przyszłym roku kończą się kontrakty nie tylko Marca Marqueza i Jorge Lorenzo z Repsol Hondą, ale także Cala Crutchlowa z LCR Hondą. Podczas gdy przyszłość Lorenzo wisi na włosku, Crutchlow otwarcie mówi o tym, że powoli zaczyna myśleć o zakończeniu kariery.
Czas pokaże, czy Bautiście uda się wrócić do królewskiej klasy. Najpierw jednak czeka go nie lada przeprawa w World Superbike, bo Honda od dawna nie ma tam dobrej passy. Wystarczy zresztą spojrzeć na to, jaką zwyżkę „formy” pokazuje od czasu przesiadki na Kawasaki Jonathan Rea, który w czasach startów Ten Kate Hondą z trudem walczył o podia. Honda z kolei rozstała się rok temu z Ten Kate, ale zmiana partnera wcale nie wyszła jej na dobre.
Jeśli jednak Hondzie uda się powtórzyć to, co przed dwoma dekadami wyprawiali w WorldSBK razem z Colinem Edwardsem, VTR-ką i ekipą Castrola Honda pod skrzydłami Neila Tuxwortha, to może być ciekawie. W końcu Japończycy pokazali nie raz w MotoGP, że nie rzucają słów na wiatr. „Chcemy walczyć z pełną siłą w każdej kategorii i sięgać po najlepsze wyniki” – powiedział dziś prezes HRC, Yoshishige Nomura. Warto zapamiętać te słowa…