Ekipa Stunt Freaks Team przez ponad rok katowała biednego Gixxera. Motocykl spędził nawet trochę czasu na dnie jeziora. Teraz czas na wnioski.
Pewnie znacie chłopaków ze Stunt Freaks Team. Oni nie tylko jeżdżą motocyklami na najwyższym poziomie, ale przy okazji mają warsztat, w którym modyfikują motocykle w najdziwniejszy sposób. Jednym z ich motocykli jest Suzuki GSX-R1000 2004, który wziął udział w kilku pokręconych projektach. Ten motocykl jeździł w stuncie, jeździł po lodzie, został przerobiony na skuter śnieżny, również w głębokim śniegu. Został też pierwszym motocyklem szosowym, który jeździł po wodzie. Wszystko znajdziecie tutaj (klik).
Niestety Gixxer nie miał łatwo. Przy jeździe po wodzie, oczywiście utonął. Kierowca wiedział co robi, więc przed zalaniem zgasił silnik, nie doprowadzając do hydro-locka. Motocykl jednak spędził około 5 godzin na dnie 10-metrowego jeziora. Po wyłowieniu był cały w obrzydliwym błocie – samo czyszczenie zajęło 3 godziny. Czy sprzęt to przetrwał?
Trzeba było zlać wszystkie płyny, przepłukać silnik miksem oleju z benzyną, a później skręcić wszystko razem. Za pierwszym strzałem, na starych i luźno zamontowanych świecach, silnik odpalił! Na 3 cylindry, ale jednak. Z kolei po wymianie świec na nowe, odpalił od pierwszego strzału, jak złoto!
Do tej pory chłopaki mieli zero (0!) problemów z tym motocyklem. Teraz silnik działa, ale wiadomo, że mogą pojawić się problemy z wiązką i elektroniką. Mimo wszystko ekipa SFT twierdzi: „Suzuki GSX-R1000 z lat 2003-2004 to najlepszy motocykl stworzony przez ludzi”.