Co to był za wyścig! Głównie dlatego, że na Red Bull Ringu w końcu nie oglądaliśmy tak zwanego one-man-show. Tym razem Marquez nie prowadził samotnie. Początkowo pozycję lidera przejął Fabio Quartararo, później Marc Marquez pojedynkował się z Andreą Dovizioso.
Na pierwszym zakręcie finałowego okrążenia panowie wymienili się pozycjami, ale po chwili Dovi stracił dystans. Mogło wydawać się, że to już koniec walki. Ale kulminacja emocji miała miejsce w ostatnich dwóch zakrętach, kiedy to Włoch… A zresztą zobaczcie sami!
„Nie planowałem tego ataku, ale na finiszu Marc miał dużo mniej przyczepności w prawych zakrętach, więc wykorzystałem to” – powiedział po wszystkim Dovizioso.