Grand Prix Japonii może w ten weekend wyłonić dwóch pierwszych motocyklowych mistrzów świata tego sezonu, a rywalizację w MotoGP wprowadzić w decydującą fazę. Johann Zarco i Danny Kent jadą po tytuły w mniejszych kategoriach, podczas gdy Valentino Rossi ucieka kontuzjowanym rywalom w królewskiej klasie.
Rossi, który wygrał cztery tegoroczne wyścigi i tylko raz finiszował poza podium, w klasyfikacji generalnej wyprzedza zespołowego kolegę z fabrycznej ekipy Yamahy, Hiszpana Jorge Lorenzo, o zaledwie czternaście punktów na sto możliwych jeszcze do zdobycia. Zawodnik z Majorki triumfował sześć razy, ale ma też na swoim koncie kilka problematycznych i pechowych startów.
Podobnie wygląda sytuacja trzeciego w tabeli Marca Marqueza. Obrońca tytułu jest momentami piekielnie szybki; w końcu cztery razy stawał w tym roku na szczycie podium. Sęk w tym, że przez problemy z nerwowym silnikiem swojej Hondy i gorącą głowę aż pięć razy nie dojeżdżał do mety. Ostatnią wywrotką, przed własnymi kibicami w Aragonii, podopieczny HRC praktycznie stracił szansę sięgnięcie po trzecie mistrzostwo z rzędu. Jeśli w niedzielę nie ukończy wyścigu w Japonii na pierwszym lub drugim miejscu (wówczas koniecznie przed Rossim) straci nawet matematyczne szanse.
Czternaście lat po swoim pierwszym tytule w królewskiej klasie, Rossi staje więc przez szansą sięgnięcia po swój ósmy tytuł w MotoGP i dziesiąty w karierze. Korona jest na wyciągnięcie ręki, bo główni rywale do Japonii, na pierwszy z trzech wyścigów poza Europą w trzy kolejne weekendy, lecą kontuzjowani. Marquez przewrócił się tydzień temu na rowerze górskim i złamał kość lewego śródręcza. Jest już po operacji i nie powinien zbyt mocno odczuwać skutków już swojej drugiej w tym roku kontuzji lewej dłoni, ale dopóki nie wsiądzie na motocykl, trudno powiedzieć, jak odbije się to na jego tempie. Lorenzo tuż przed wylotem do Japonii uszkodził z kolei lewy bark, także podczas treningu; w tym przypadku na miniaturowym motocyklu mini-moto. Choć Jorge podkreśla, że nie będzie to problemem, nie jest jasne, na ile poważna jest jego kontuzja.
Hiszpan potrzebuje każdej możliwej sztuczki, w tym pomocy ze strony Marqueza. Co prawda Lorenzo wygrał w Japonii trzy razy, w tym w dwóch ostatnich latach, ale w sezonie 2010 na torze Motegi przegrał z Rossim agresywny pojedynek o trzecie miejsce, co doprowadziło zarówno jego, jak i kierownictwo Yamahy, do wściekłości. „Por Fuera” musi więc uważać.
Ponownie ogromnym zagrożeniem dla Rossiego może okazać się Dani Pedrosa, który dwa tygodnie temu pokonał go w niesamowitej walce o drugie miejsce w Aragonii. Weteran Repsol Hondy w przeszłości w Japonii radził sobie w kratkę. Stawał na podium, a dwa razy nawet wygrywał, ale w 2010 roku właśnie tam przewrócił się po awarii manetki gazu, nabawił się kontuzji i stracił szansę na mistrzowski tytuł. Rok temu na mecie był z kolei dopiero czwarty.
Należący do Hondy tor Twin Ring Motegi, na którym rok temu Marquez przypieczętował drugi z rzędu tytuł mistrza MotoGP, to klasyczny obiekt typu stop and go. Nie ma tutaj zbyt wielu długich, technicznych łuków. Dominują za to długie proste, zakończone ciasnymi nawrotami i długimi strefami hamowania. Teoretycznie jeszcze rok temu taki obiekt idealnie odpowiadał charakterystyce motocykli Hondy. W tym sezonie to właśnie hamowanie jest jednak ich słabą stroną. Marqueza i Pedrosę czeka więc chyba trudny weekend.
Choć z duetu Yamahy nieco mocniej i później hamuje Rossi, to jednak dwie ostatnie edycje wyścigu w Japonii, a także tegoroczny wyścig na bardzo podobnym torze Le Mans, wygrał Lorenzo. Jeśli Hiszpan wystrzeli do przodu po starcie, Rossiemu będzie trudno go powstrzymać. Jeśli jednak podczas treningów Włoch będzie w stanie utrzymać jego tempo, z pewnością będzie miał niewielką przewagę w bezpośredniej walce. Co więcej, niedawny wyścig w San Marino pokazał, że obaj zawodnicy Yamahy – mimo ogromnego doświadczenia – przy tak wysokiej stawce potrafią popełniać mniejsze lub większe błędy. W Japonii będzie więc ciekawe. Tym bardziej, że w niedzielę może popadać!
Do walki o czołowe pozycje z pewnością chciałby włączyć się Andrea Dovizioso, który jest jednym z najmocniej i najpóźniej hamujących zawodników w MotoGP, a na Motegi dwa razy startował z pole position. Jego tegoroczne Ducati Desmosedici GP15 nie jest jednak pod tym względem równie dobre, co podsterowna, ale stabilna wersja sprzed roku. Doviego może więc czekać frustrujący weekend. Włocha czeka też zacięta walka o piąte miejsce w tabeli, którego póki co broni Bradley Smith. Brytyjczyk z francuskiej ekipy Monster Yamaha Tech 3 będzie chciał sprawić w Japonii kolejną niespodziankę, po tym jak we wrześniu stanął na podium w San Marino. Jeśli utrzyma tempo, może zagrozić czwartemu w generalce Andrei Iannone, którego ostatnio także spowalnia nieco kontuzja lewego ramienia.
Na ostrych hamowaniach brylować może także Aleix Espargaro, ale jego Suzuki będzie z pewnością bez szans na wyjściach z wolnych nawrotów. Ciekawe, co z kolei pokaże Cal Crutchlow na Hondzie, który zawsze słynął z późnego i ostrego wciskania hamulca. A może obu pogodzi Danilo Petrucci na mocnym Ducati ekipy Pramac?
Jedno jest pewne. Emocji nie zabraknie. Grand Prix Japonii to pierwszy z trzech weekendów MotoGP poza Europą z rzędu. Tydzień później wyścigowa karuzela będzie w Australii, a dwa tygodnie później w Malezji. Czy losy tytułu rozstrzygną się już przed powrotem do Walencji na ostatni wyścig sezonu? Aby się przekonać czeka nas dziewięć nieprzespanych nocy lub wczesnych pobudek.
W mniejszych klasach sytuacja może być za to jasna już w najbliższą niedzielę. Johann Zarco wyprzedza obrońcę tytułu Tito Rabata o 78 punktów, podczas gdy po Grand Prix Japonii do zdobycia będzie już tylko 75 oczek. Jeśli więc Francuz utrzyma Hiszpana za sobą, już na torze Motegi będzie mógł otwierać mistrzowskiego szampana. Ma na to dużą szansę. Rabat złamał lewą kość ramieniową tuż przed wylotem z Hiszpanii i choć wystartuje w Japonii, może być mocno osłabiony.
W Moto3 Danny Kent wyprzedza Eneę Bastianiniego o 55 oczek. Brytyjczyk w Japonii potrzebowałby co prawda drugiego miejsca i pecha rywala, aby już w niedzielę świętować mistrzostwo, ale ostatni wyścig w Aragonii pokazał w końcu, że w najmniejszej kategorii wszystko jest możliwe. Dwaj liderzy tabeli upadli wówczas tuż przed metą i to w osobnych incydentach. Czy tym razem opanują nerwy?
Cały weekend motocyklowej rywalizacji o Grand Prix Japonii od piątku w Polsacie Sport News i na portalu polsatsport.pl. Start pierwszych treningów już o drugiej nad ranem.